Szpital przemienienia, czyli debiutancka powieść Stanisława Lema.
Kolejny rok i kolejna książka Stanisława Lema, tym razem debiutancka pod tytułem Szpital przemienienia, postanowiła o sobie przypomnieć. ;) Jak dalej w takim tempie będę odświeżała twórczość autora, to coś czuję, że starczy mi do samej emerytury. ;)
Początki II Wojny Światowej.
Stanisław Trzyniecki rozpoczyna właśnie praktykę lekarską w Szpitalu Psychiatrycznym w Bierzyńcu. Mimo toczącej się w kraju wojny wiedzie on tam dość spokojnie, wręcz „normalne” życie. Życie, które urozmaicają mu spotkania oraz bardzo owocne dyskusje z jego podopiecznym — poetą Sekułowskim.
Poszukiwanie samego siebie…
Książka ze względu na podjętą tematykę, wiele wątków filozoficznych, do łatwych nie należy.
Nie chciałabym streszczać tu fabuły. Ukazywać jak poszczególne sceny (pogrzeb stryja, wizyta w domu wachmistrza Wocha, ostatnia noc i bezsilność w obliczu śmierci), wpływają na dynamikę wydarzeń. Jak niezwykle rozwinięty zmysł obserwacyjny Stanisława przyczynia się do poznania oraz scharakteryzowanie otaczającego go świata i ludzi.
Mogę natomiast napisać jedno. Ciężko jest ubrać w słowa i nie spłycić tego, co przeżywał Trzyniecki. Tę całą sytuację i przemianę bohatera, trzeba po prostu przeżyć samemu i trochę po swojemu. Każdy w tym rozwoju i monologach poety, które tak mocno wpłynęły na Stanisława, może dopatrzyć się czegoś innego, czegoś specjalnego i czegoś tylko dla siebie.
Dlatego mocno zachęcam do sięgnięcia po Szpital przemienienia Stanisława Lema. Mimo kilku debiutanckich niedoskonałości (powtórzenia, zatracenie myśli przewodniej) książka daje bardzo wiele do myślenia, a do tego mogę Was zapewnić, że jak na książkę autora przystało, cechuje się ona pięknym językiem. Polecam, choć może nie na pierwsze spotkanie z Lemem!
Lem jest moim wielkim wyrzutem sumienia. Swego czasu byłam zniechęcona do jego twórczości, ale powoli zaczyna się to zmieniać i mam nadzieję, że uda mi się nadrobić czytanie jego książek.
Kłopot z Lemem jest taki, że (1) jest miejscami trudny (naprawdę trudny) oraz (2) jest podany w podstawówce na wyrywki i bez kontekstu. Ergo, mnóstwo młodych ludzi się doń zniechęciło bo ktoś kiedyś postanowił wrzucić fragment “Polowania” (z Pirxa) do kanonu lektur i teraz wielkie zdziwienie dlaczego tak mało młodzieży czyta Lema…
Dokładnie. Szkoła “zrobiła” Lemowi dużo złego, szczególnie iż wielu nauczycieli traktowało fantastykę po macoszemu. Mickiewicz, Sienkiewicz, Rejmont… same ochy, echy… Ale Lem… ;)
A “Bajki robotów” tak cudownie mi się czytało “po dorosłemu” już.
To może podejmiesz rękawicę? https://xpil.eu/quiz-cyberiada/
No właśnie jak przeczytałam “Bajki…” jako dorosła, to zaczęłam się zastanawiać, co one robią w kanonie lektur (ja miałam je w Szkole Podstawowej).
Będę musiała ją przeczytać!
Koniecznie. :D
To było moje drugie spotkanie z Lemem, bardziej udane niż pierwsze i rzeczywiście mi się podobało. Po kontynuację jednak nie sięgnęłam, za dużo o niej poczytałam i obawiam się, że zepsuje mi dobre wrażenie.
A jaki tytuł Lema czytałaś jako pierwszy?
“Solaris” i chyba spodziewałam się nie wiadomo czego przy poważaniu jakim się ta książka cieszy.
“Solaris” jest książką trudną, podchodziłem do niej kilka razy zanim ją zmęczyłem w całości. Zdecydowanie nie polecam na początek znajomości z Lemem.
“Solaris” na pierwszą randkę z Lemem – nie polecam. Książka trudna, daje dużo do myślenia. Warto ją sobie zostawić “na później”.
Książka jest jedną z bardzo niewielu książek Lema, w których są sceny erotyczne (jedna, konkretnie) oraz jedyną, gdzie sceny takie nie są pokryte zasłoną absurdu. Taka ciekawostka.
Zacna ciekawostka. :)