Co by było, gdyby…? Gambit Wielopolskiego — czyli Adam Przechrzta przestawia swoją wersję historii alternatywnej.
Adama Przechrztę usytuowałam wysoko na moim książkowym firmamencie dzięki cudownej trylogii Materia Prima. Od tego momentu zapragnęłam mieć wszystkie książki autora w mojej skromnej biblioteczce. Niestety samo posiadanie nie idzie czasem w parze z natychmiastowym czytaniem. Postanowiłam jednak nadrobić tę małą niespójność i sięgnęłam po Gambit Wielopolskiego, czyli mix historii alternatywnej, cyberpunka i militarną fikcję w jednym. :)
Witajcie w XXII wieku.
Carska Rosja rządzona przez Romanowów, w której Polacy są narodową mniejszością, ale ze względu na swoje kontakty, wpływy i spory majątek stanowią ważny element społeczeństwa, cieszy się swoją potęgą. Wszystko dzięki temu, iż w tej rzeczywistości wydarzenia takie jak powstanie styczniowe czy wojny światowe nie miały miejsca. Najważniejsze zaś decyzje już od dłuższego czasu podejmowane są przez superkomputer, który także wskazuje pojawiających się od czasu do czasu jokerów — czyli charyzmatyczne jednostki, które mogłyby odmienić bieg historii.
I właśnie sztabskapitan Czachowski, byłby buntownik, terrorysta i joker w jednym, podąża teraz do nadgranicznej stanicy, by tam przekonać lub wyeliminować porucznika Różyckiego. Ten według wyliczeń superkomputera ma zostać kolejnym jokerem.
Jak potoczą się losy Czachowskiego? I czy jego decyzje będą miały wpływ na bieg historii?
Między Eurolandem i komunistycznymi Chinami.
Pomysł na fabułę, w której Polska jest częścią rosyjskiego imperium, jest niebanalny, acz w mojej ocenie bardzo trafiony. Punkt zapalny ustawiony na powstaniu styczniowym zaś dodaje całej tej historii smaczku i uruchamia mechanizm „gdybania”. Co by się stało jakby rzeczywiście to powstanie, które w głównej mierze miało charakter partyzancki, nie wybuchło.
Dzięki odważnemu podjęciu tematyki powstania, intrydze zakrojonej na ogromną skalę, częstym zwrotom akcji, a także wpleceniu w całą kabałę superkompuetrów, wszczepów i sarkofagów nie można się nudzić.
Szczególnie że główny bohater sztabskapitan Czachowski, to crème de la crème całej powieści. Jego zadziorność, niejednoznaczność, historia i maniery po prostu nie pozwalają być w stosunku do niego obojętnym (szczególnie kobietom ;)). A to jak zgrabnie rozegrał i odnalazł swoje miejsce w intrydze, zasługuje na osobny list pochwalny. ;)
Podsumowując. Może jestem mało obiektywna, bo uwielbiam styl Adama Przechrzty, ale dla mnie Gambit Wielopolskiego to świetna powieść z historią alternatywną w tle, którą czyta się szybko i przyjemnie. Jeżeli macie ochotę na taki kawałek fantastyki z mnóstwem historycznych smaczków i odrobiną cyberpunku, to jest to tytuł, którego nie możecie przegapić.
Gorąco polecam!
Może w końcu się na coś tego Przechrzty skuszę, bo dotąd nic nie czytałem (wydaje w Fabryce Słów, to dla mnie zła rekomendacja) – a kusi mnie Adept.
Tak Ci tylko napiszę, że Gambit był pierwsze wydany w Zwrotnicach czasu, ale lepiej autora nie tykaj, bo u Ciebie w głowie już się zakodowała „Fabryka Słów”. :P
To nie jest tak, że ja ideologicznie nie trawię FS :D Są ich książki, które czytałem z przyjemnością, acz to już raczej czas przeszły, bo był to cykl inkwizytorski Piekary (aż zaczął ganiać własny ogon), PLO + „Popiół i kurz” Grzędowicza (kiedy to było?), „Zbieracz burz” + „Ruda sfora” Kossakowskiej (kiedy to było?), cykl „Ostatnia Rzeczpospolita” Kołodziejczaka (który od sześciu lat nie potrafi dokończyć „Białej reduty”).
Ale rzeczywiście od lat nie czytałem od nich niczego, co bym z czystym sumieniem polecał. Właściwie ten Przechrzta to jedyny ich autor, który jakoś tam budzi moje zainteresowanie.
No już się nie tłumacz. ;) Widzisz FS i wrzucasz książki od razu do jednego woreczka. ;) :D
Co do Grzędowicza, to niestety autor po PLO nie pokazał nic specjalnego, a szkoda. Sam Piekara zaś „odcina kupony”. ;) :D