Pierwsze spotkanie z Bastardem i uroczym Błaznem, Uczeń skrytobójcy Robin Hobb.
Kiedy pierwszy raz przeczytałam o Robin Hobb, amerykańskiej pisarce fantasy i fantastyki naukowej oraz jej Bastardzie i Błaźnie, od razu wiedziałam, że ta doprawiona magią historia, jest w sam raz dla mnie. Dlatego z przyjemnością sięgnęłam po pierwszą odsłonę cyklu Skrytobójca pod tytułem Uczeń skrytobójcy.
Syn księcia Rycerskiego.
Młody Bastard trafia na dwór w Królestwie Sześciu Księstw w wieku sześciu, a może siedmiu lat. Jest synem księcia Rycerskiego z nieprawego łoża, a jego wychowaniem zajmuj się Brus — zaufany koniuszy księcia. Chłopak jest ignorowany przez rodzinę królewską, do czasu, gdy król Roztropny postanawia wprowadzić chłopca w tajniki sztuki skrytobójstwa i związać go z Królestwem.
Jakie plany wobec nieślubnego dziecka swego syna ma król Roztropny, szczególnie teraz, gdy nieznany wróg prawie „stoi u bram”? Czy nauka Mocy pomoże Bastardowi w powierzonym mu zadaniu?
„Bunkrów nie ma, ale też jest fajnie”.
W sumie, to chyba spodziewałam się większego WOW, ale to głównie zasługa opinii, które mnie trochę spaczyły. ;)
Ponieważ od pierwszej strony książki czuć, że ta historia, to taki przyjemny wstępniak, który ma pozwolić czytelnikowi „obwąchać” się z nowym światem i zaprezentować bohaterów.
Dlatego też akcja nie należy do szczególnie żwawych, wręcz powiedziałabym, że momentami jest po prostu nudnawa. Na szczęście rekompensują ją (choć w części) fenomenalnie wykreowane postacie, które nie dość, że mają różnorodne charaktery, to jeszcze autorka podkreśliła je imionami.
Tak więc mamy króla Roztropnego, u którego każda decyzja jest dwukrotnie przemyślana. Księcia Szczerego, który jest otwarty i przyjazny dla każdego oraz księcia Władczego, który podkreśla i nieco wykorzystuje swoją pozycję.
Nie da się jednak ukryć, że najważniejszą postacią jest oczywiście Bastard, który opowiada historię swojego życia, a także wspomina o swoim niezwykłym darze, jakim jest kontaktowanie się ze zwierzętami. Ponieważ chłopak jest narratorem powieści mamy także okazję „wejść w jego skórę”, poznać rozterki, jakie nim targają i na własnej skórze odczuć, jak w wielkim zamku pełnym ludzi można tak naprawdę być bardzo samotnym.
Dlatego też spoglądając na postacie i samego Bastarda mogę napisać jedno. Uczeń skrytobójcy Robin Hobb jest niezwykle intrygującym rozpoczęciem serii, które urzeka nie tylko opisami i kreacją bohaterów, ale także pięknym językiem. Polecam fanom fantastki, a sama z przyjemnością sięgnę po kolejną odsłonę cyklu.
Najlepsze w tym cyklu (stan na lata 90. – kiedy to czytałem :D ) są akurat rzeczy nie powiązane z Bastardem, czyli trylogia “Kupcy i ich Żywostatki” oraz minipowieść “Powrót do domu” (wydana u nas dwa razy w antologiach “Legendy II” oraz “Epopeja. Legendy fantasy”). Podobno (nie czytałem, ale chcę to nadrobić) dobre jest też opowiadanie “Miecz jej ojca” z antologii “Księga mieczy”.
Szczególnie polecam właśnie to z antologii “Legendy II” – zresztą obie części tej antologii są wyjątkowo dobre.
Będę hladat. ;) :D