Czarny Mag i zdrajczyni — Ostatnia walka Rachel E. Carter.
Po tym, co wydarzyło się w „ostatnim odcinku”, czekałam z niecierpliwością, ale też i wielkim napięciem na ostatnią odsłonę cyklu Czarny mag. Czy mocno oczekiwana Ostatnia walka Rachel E. Carter spełniła moje wysokie oczekiwania? O tym kilka słów poniżej. :D
Ach co to był za ślub.
Mimo ostatnich wydarzeń i odkryciu niecnych planów króla Blayne’a Ryiah decyduje się wziąć ślub z Darrenem. Bardzo kocha swojego męża, ale poza tym upatruje w tym małżeństwie swój cel. Chce pomścić swojego młodszego brata i odsunąć Blayne’a od władzy. Rozpoczyna więc bardzo niebezpieczną grę. Nie ona jedna wciela w życie swój plan. Dzielnie kroku dotrzymuje jej również Balyne, który postanawia na każdym kroku kontrolować żonę swojego brata. Kto wyjdzie zwycięsko z tej walki? I czy miłość jest w stanie przetrwać wszystko?
A little bit to much, but…
Pozwolę sobie zacząć dość nietypowo, bo od narzekania. ;)
Dwie rzeczy mi nie zagrały. Autorka w moim odczuciu trochę „popłynęła.” To zrzucenie wszystkich możliwych katastrof świata na głowy bohaterów było aż za bardzo wyraziste i dało się odczuć nierealność sytuacji. Do tego Ryiah jest na początku strasznie marudna. To ciągłe lamentowanie nad tym, że jest zdrajczynią, ale kocha Darrena, było dla mnie trochę męczące i miałam wrażenie, że autorka na siłę próbuje z naszej bohaterki zrobić przykładną cierpiętnicę.
Akcja!
Jednak, gdy tylko akcja „ruszyła z kopyta” zapomniałam o tych małych, początkowych niedogodnościach, po prostu popłynęłam wraz z fabułą i nie mogłam oderwać się od książki.
Czułam to napięcie i nieufność, jakie z każdą kolejną stroną tworzy się między bohaterami. Lawirowałam między kolejnymi nie tylko dworskimi intrygami i wręcz miałam ochotę krzyczeć do Ryiah, by nie dała się nabierać na te piękne słówka Blayne.
Do tego wszystko, co działo się „na tej planszy”, było tak dynamicznie, że ciężko było złapać oddech. Bohaterowie (nie tylko Ryiah i Darren) nie byli statyczni, ale dorośleli i nie bali się podejmować ciężkich decyzji oraz brać pełnej odpowiedzialność za swoje czyny.
Powiem Wam jeszcze jedno. Rachel E. Carter wie doskonale jak grać na uczuciach swoich czytelników i wie także, jak poprowadzić akcję by trzymała się ona kupy.
Kończę, bo nie chcę Wam zdradzić nawet najmniejszego szczegółu, gdyż tu każdy ma znacznie. Powiem tylko, że jestem bardzo zadowolona, że autorka miała pomysł na całą serię i zakończyła ją z przytupem (choć może sama końcówka już była trochę cukierkowa, ale to młodzieżówka, więc wybaczam :D).
Dlatego, jeżeli macie ochotę na dobrą młodzieżową serię, pełną magii, ciekawych bohaterów i bardzo ciężkich wyborów z intrygującą, wciągającą i momentami mocno nieprzewidywalną fabułą, to koniecznie sięgnijcie po cykl Czarnego Maga Rachel E. Carter. Będziecie zadowoleni.
Polecam!
Powiem szczerze, że mi ta część zupełnie nie zagrała, była tak skupiona na Ryiah i jej emocjach, że cały świat oprócz niej był zupełnie martwy. Fabuła zupełnie mnie nie przekonała, nie dopatrzyłam się w niej ani krztyny logiki, chyba wyrosłam już na dobre z takich młodzieżowych serii…
Ja gdzieś w głowie po zakończeniu ostatniego tomu miałam w głowie, że zapewne ten ostatni tom skupi się na Ryiah i może dlatego, iż byłam na to przygotowana (mentalnie), nie odczuwałam w związku z tym problemu.
Co się tyczy „wyrastania z młodzieżówek”. Ja czytając takie książki stawiam im poprzeczkę w innym miejscu i traktuję je mocno rozrywkowo, dlatego też na pewne drobiazgi i dziecinady po prostu macham ręką, że tak musi być, bo takie zachowanie „bawi publiczność docelową”. :D