Gwiazda szeryfa, czyli debiut literacki Aleksandry Borowiec.
Jak zaglądacie na bloga, choć od czasu do czasu, to wiecie, iż debiutów literackich się nie boję. ;) Szczególnie jeżeli „pachną” dobrze zapowiadającym się kryminałem w stylu retro z lekką domieszką grozy. Dlatego też postanowiłam zerknąć w kierunku powieści o intrygującym tytule Gwiazda szeryfa i sprawdzić jak ze swoim „pierwszym wyjściem na scenę” poradziła sobie Aleksandra Borowiec, finalistka konkursu na najlepsze opowiadanie w ramach Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania (2018).
Olsztynek, rok 1945.
Stefan Malewski przybywa właśnie do Olsztynka, by zasilić szeregi lokalnej Milicji Obywatelskiej i już pierwszego dnia zostaje „rzucony na głęboką wodę”. W pobliskim lesie zostają bowiem odnalezione mocno okaleczone zwłoki mężczyzny. Wszystko wskazuje na zwierzęta, ale gdy miesiąc później w podobny sposób zamordowana zostaje młoda kobieta, w miasteczku zaczyna wrzeć.
Milicja rozpoczyna nieudolne śledztwo, dlatego Malewski postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i niczym samozwańczy szeryf planuje rozwiązać tę zagadkę na własną rękę. Czy uda mu się odkryć prawdę o morderstwach i dowiedzieć się, co próbują ukryć przed nim koledzy?
Klimat i bohaterowie.
Ta książka ma dla mnie dwa oblicza.
Przede wszystkim ujmuje mnie niesamowicie plastycznymi opisami powojennego Olszynka, które autorka bardzo fajnie spaja ze stylizacją językową i lekko gawędziarskim stylem. Co powodowało, iż miałam wrażenie, iż sama stałam się częścią miasta, tłoczyłam się w tych maleńkich mieszkaniach, przechadzałam po wciąż pełnych gruzu ulicach i oczywiście załatwiłam nie jeden interes przy wódeczce. ;)
Tej całej otoczce, która tworzy również niesamowity klimat powieści, pomagaj fajnie wykreowani bohaterowie. Są oni niezwykle wyraziści, mają swoje charakterki, przywary i mniejsze bądź większe sekrety. Dlatego też ciężko nie zapałać sympatią do Malewskiego, nie wkurzyć się na komendanta oraz jego decyzje i nie pochylić się nad błąkającą się po miasteczku starą Niemirą.
Napięcie…
Powiedziałam o dobrych stronach, więc teraz czas na drugą stronę medalu, a jest nią historia, która w moim odczuciu została mocno przegadana.
No i właśnie to przegadanie i niepotrzebne przeciąganie niektórych opisów powodowało, iż napięcie w książce zbyt szybko spadało. Przez co nie czułam takiego efektu WOW, że nie mogę teraz odłożyć książki, bo koniecznie muszę dowiedzieć się, co będzie „na następnej stronie”.
Nie zmienia to jednak faktu, iż sam pomysł na historię i jej umiejscowienie przypadły mi do gustu. Dlatego uważam, iż Gwiazda szeryfa Aleksandry Borowiec to fajny i solidny debiut. Czekam na więcej!
Niby debiutów się nie boję, ale za często spotkania z nimi są po prostu męczące i niezbyt udane. :C Ta książka chyba nie jest dla mnie. Znam kilka retro kryminałów i chyba nie trafiłam na ani jeden szczerze dobry. A może po prostu to nie jest gatunek dla mnie? W każdym razie, to przegadanie mogłoby mnie wymęczyć.
Myślę, że przegadanie byłoby dla Ciebie męczące, szczególnie, że chyba kryminały retro, nie są dla Ciebie zbyt interesujące. ;)
Nie znam ich w nadmiarze, więc trudno wyrokować. :D Ale musiałabym zostać „zmuszona” do przeczytania poprzez prezent/recenzencki/przypadkowy zakup, by to weryfikować dalej. xD
Zmuszona, jak to nieładnie brzmi. ;) :P