Dziadek Mróz, Śnieżynka i Baba Jaga — Mutant Andriej Butorin.
Z serią Uniwersum Metro 2033 staram się być w miarę na bieżąco, ale gdy w moje ręce trafił Mutant Andrieja Butorina, jakoś nie miałam ochoty na „promienną” wycieczkę. Teraz jednak dzięki wyzwaniu #czytampostapozunseriouspl przyszedł czas by sprawdzić, czy w Uniwersum da się upchnąć jeszcze jakieś nowe pomysły. ;)
Pobudka.
Gleb budzi się pewnego dnia w lesie z wielką dziurą w pamięci. Nie wie kim jest, skąd pochodzi, a do tego z jego wyglądem również wydaje się coś nie w porządku. Postanawia dowiedzieć się prawdy o sobie. Dlatego z przypadkowo spotkanym człowiekiem, podającym się za uciekiniera z Łuzy, wyrusza do niejakiego Dziadka Mroza, który przebywa Wielkim Ustiugu, by ten przywrócił mu pamięć. Czy uda się im dotrzeć do celu i dowiedzieć prawdy o swoim pochodzeniu?
Czy to bajka, czy nie bajka…
Nie jestem zachwycona książką. Autor próbował „wymodzić” taką niby bajeczkę z promieniowaniem tle, a zrobił z tego nudną powieść drogi trójki bohaterów, prowadzącą do poznania własnej tożsamości.
Jeżeli byśmy skupili się na samej drodze, to może szału nie było, ale jeszcze dało się tę całą wędrówkę przełknąć. Niestety autor postanowił tę nudą i ciągnącą wędrówkę urozmaicić rzeczami, które doprowadzały mnie do szału.
Przede wszystkim ludzie stale czepiają się wyglądu Gleba określający go mianem potwora. Kurczak, Ci sami ludzie z opisów nie wyglądają lepiej. On ma włosy, a oni wrzody, ropienie i inne narośle na ciele, ale to on jest przerażającym Mutantem. Sorki, ale gdzie w tym logika?
Do tego wszystkiego ta próba posługiwania się jakąś gwarą i ogólnie sam język mnie po prostu mnie zmęczyły. Jakby samej gwary było mało, to dialogi i pół inteligentne powiedzonka, które chyba miały być zabawne, powodowały u mnie odruch wymiotny, a przekręcanie słów przez Pistoleta zrobiło się nudne już po kilkudziesięciu stronach.
Ogólnie ta „baśniowo promienna” próba nie wypadła najlepiej, a cukierkowe zakończenie tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że autor może i jakiś pomysł miał, ale realizacja jakby lekko wymknęła się spod kontroli.
Podsumowując. Mutant Andriej Butorin, to nie jest to, czego oczekują od książek spod znaku Uniwersum Metro 2033 i pozwólcie, że na tym zakończę.
O, widzę, że Ciebie też nie porwały te pseudo żarciki :D
Nie wiem, albo się starzeję, albo one rzeczywiście były takie kiepskie. ;) :P