Amerykański agent, niemiecka propaganda i izraelskie więzienie – Matka noc Kurt Vonnegut.
Mój mały książkowy romans z Kurtem Vonnegutem rozpoczęłam (jak należało się tego spodziewać) od Syren z Tytana, w których autor wyraźnie zaznaczył swoją fascynację science fiction. Zachwyciłam się tym, jak autor fantastycznie bawił się formą i stawiał pytania, które zmuszały mnie do wielu refleksji. Dlatego też z wielką przyjemnością, ale także i z oczekiwaniami sięgnęłam po kolejną książkę autora pod tytułem Matka noc.
Howard W. Cambell.
Na skutek wielu dziwnych zdarzeń, wzięty pisarz Howard W. Cambell, który z urodzenia jest Amerykaninem przebywającym od dłuższego czasu w Niemczech, zostaje amerykańskim agentem. W tym czasie prowadzi również swoją zwykłą „działalność”, gdzie wykorzystuje swoje zdolności w szerzeniu nazistowskiej propagandy. Propagandy, która jest tak dobra, że porusza nie tylko tłumy, ale również najwyższego wodza. Nikt ze słuchaczy nie jest jednak świadomy, że w tych wspaniałych i ujmujących tekstach znajduje się zaszyfrowana wiadomość dla amerykańskiego wywiadu.
Po wojnie Howard „wraca do domu” do USA i tam wiedzie normalne, ale bardzo samotne życie. Wszystko zmienia się jednak w dniu, w którym wiedziony chęcią gry w szachy odwiedza swojego sąsiada. Panowie zaczynają spędzać ze sobą coraz więcej czasu i Cambell w chwili słabości postanawia podzielić się swoją historią. Uruchamia tym samym cały mechanizm zdarzeń, który prowadzi go wprost do izraelskiego więzienia, gdzie w oczekiwaniu na rozprawę, opowiada historię swojego życia, jednocześnie starając się odpowiedzieć na pytanie — kim tak naprawdę jest.
Spowiedź.
Po odłożeniu książki na półkę mogłam tylko powiedzieć tylko jedno — chapeau bas panie Vonnegut. Gdyż wziąć się za analizę i rozliczenie największej zbrodni XX-wieku za pomocą groteski potrafią tylko najwięksi i najlepsi.
Dlatego też ta swoista spowiedź Cambella, w której on sam próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie kim tak naprawdę jest, bardzo porusza. Gdyż z jednej próbuje się on „wybielać” i wręcz przedstawiać w roli ofiary, ale z drugiej sam przyznaje, że:
Czytając książkę, również warto zwrócić uwagę, jak pięknie między wierszami autor „wbił szpilę” zwycięzcom, bo jak wszyscy doskonale wiemy, historię piszą właśnie oni.
Podsumowując. Matka noc Kurta Vonneguta to niezwykła, głęboka i ponadczasowa powieść, która jest bardzo gorzką satyrą na wojnę, podejmowane przez jednostki decyzje, zwycięzców i w końcu otaczający nas świat. Bardzo polecam nie tylko tym, którzy z twórczością Vonneguta są za pan brat, ale także tym, którzy książki autora mają dopiero przed sobą.
Jeszcze dwa-trzy dni temu ochoczo podchodziłbym do “Matki noc”, ale jestem świeżo po przeczytaniu “Kociej kołyski” i chyba potrzebuję dłuższej przerwy od twórczości Vonneguta. “Rzeźnia numer pięć” podobała mi się bardzo, ale już “Kocia kołyska” znacznie mniej. Dlatego chwilowo odłożę pomysł z czytaniem powieści tego autora na dalszą przyszłość ;)
“Kociej…” jeszcze nie czytałam, więc ciężko mi ocenić. Jedno mogę napisać. Po “Matce noc” też potrzeba sobie zrobić trochę przerwy – na przemyślenia.
Większość książek Vonneguta czytałem bibliotecznie, ale jak widzę te wydania, to aż mam ochotę sobie je nazbierać.
Tylko nazbierać, czy nazbierać i ponownie przeczytać? :)
Słyszałam i czytałam wiele dobrego o autorze, muszę chyba sprawdzić na własnej skórze czy mi się spodoa.
Koniecznie sprawdź.:)
Czyli można od tej powieści zaczynać przygodę z Vonnegutem? Bo mam go na uwadze i w sumie nie wiem, co chciałabym przeczytać w pierwszje kolejności…
Śmiało możesz zaczynać przygodę od tej książki. :)