Marcin Podlewski fantastycznie, czyli Księga Zepsucia tom 1.
Marcina Podlewskiego dziennikarza, pisarza oraz laureata między innymi konkursu literackiego wydawnictwa Agharta „poznałam” dzięki fenomenalnej space-operze Głębia. Space-operze, która skradła moje serducho i pokazała, że autor wie jak „poruszać się” po tematyce scenice fiction. A jak radzi sobie na poletku fantastycznym? Postanowiłam przekonać się na własnej skórze i sięgnęłam po dark fantasy spod pióra autor pod tytułem Księga Zepsucia tom 1.
Witajcie na Thei.
Ponieważ każda próba napisania kilku słów o książce kończyła się wielkim spoilerem, więc postanowiłam wezwać na ratunek kilka słów z okładki. ;)
Więzień Malkolm Rudecki czeka na wyrok. Zamordowano mu ciężarną żonę i skrzywdzono córkę, lecz bezlitosny system prawny zamierza skazać go za zabicie morderców. Jego kara będzie większa, niż się spodziewa. Przekonany, że wie czym jest prawdziwe zło, trafia do świata, w którym to zło jest prawem. Świata, w którym zatriumfowały siły ciemności.
„Trochę” wątpliwości.
Chyba nie „połknęłam przynęty”, bo po odłożeniu książki mam lekko mieszane uczucia.
Duża w tym zapewne zasługa tego, iż nie mogłam „wgryźć” się w fabułę i do końca nie ogarnęłam na co, po co i komu to potrzebne.
Rozumiem zamysł autora, który zapewne chce, byśmy wraz z Rudeckim odkrywali tajemnice Thei, ale tych tajemnic i nowości jak na początek jest za dużo. Dodatkowo sam bohater, też jest jedną wielką niewiadomą (pewnie mamy zapoznać się z nim lepiej w kolejnych odcinkach) i choć ogólnie robi dobre wrażenie, to jego hasełka momentami pasują jak „pięść do oka”.
Nowy Świat.
Pomarudziłam trochę, ochłonęłam, więc teraz czas na jakiś pozytyw, a jest nim bezsprzecznie nowy, intrygujący Świat. Świat, który ma swoje stworzenia, specyficzny język, nazewnictwo i co najważniejsze prawo. Do tego protagoniści zamieszkujący ten Świat, są na swój sposób ciekawie zbzikowani, co dodaje krwawego smaczku tej nieco zakręconej fabule.
Dlatego też biorąc pod uwagę, wszystkie plusy i minusy mogę powiedzieć, że Księga Zepsucia tom 1 Marcina Podlewskiego jest dobrym, choć nieco dezorientującym wstępem do całej historii. Polecam miłośnikom dark fantasy, ostrzegając jednocześnie, by książkę tę potraktowali raczej jako wstęp do nowego cyklu, a nie samą historię.
To właściwie odebrałyśmy tę książkę identycznie. Świat intrygujący, ale główny bohater i jego “tekściki” do tej pory wywołują u mnie niechęć.
Te tekściki przywodziły mi na myśl klasycznego Sebiksa spod bloku, który myśli, że jest super, ale niestety mógłby wygrać puchar w kategorii “żenada roku”. ;)
Haha, rzeczywiście, coś w tym jest :D
Oby w tej zapowiadanej drugiej odsłonie było mniej “Sebiksa”. ;) :P