Kredowce i Rytmatysta Brandona Sandersona.
Po tym, jak w czerwcu zakończyłam przygodę z Mścicielami stwierdziłam, że „niedobór Sandersona we krwi” wciąż oscyluje na dość wysokim poziomie. ;) Wszystko zapewne przez fakt, iż na Sandersonowej półce stanęły dwa nowe tytuły i moja podświadomość nie mogła przejść koło tego szczęścia obojętnie. A ponieważ wiadomo, że szczęściu należy pomagać, więc sięgnęłam po zapowiadający się cykl, który otwiera tytuł Rytmatysta.
Akademii Armedius.
Joel, syn wytwórcy specjalnej kredy, całym swoim sercem pragnie zostać Rytmatystą i bronić ludzkość przed dzikimi kredowcami. Niestety podczas tajemniczej ceremonii, która miała wyzwolić jego zdolności, okazało się, że niestety nie ma w sobie ani krzty magii, która pozwoliłaby mu ożywić kredowe rysunki. Dlatego teraz jedynie może przyglądać się, jak inni uczniowie w Akademii szkolą się, by zostać adeptami tej wspaniałej, magicznej sztuki.
Do czasu, gdy w Akademii zaczynają znikać uczniowie, a on zostaje asystentem znakomitego profesora Rytmatystyki i wraz z nim będzie starał się rozwikłać zagadkę tych enigmatycznych zaginięć.
Kolejna laurka. ; ) :P
Brandon Sanderson po raz kolejny udowodnił, że ma nie tylko nieograniczone pokłady wyobraźni, ale także lekkie pióro, które potrafi te wszystkie niesamowite obrazy z głowy autora przekazać dalej.
Dlatego też w Rytmatyście możemy podziwiać kolejny niesamowicie wykreowany magiczny świat, z nazwami własnymi, mapami i dokładnie opisanym systemem magii. Magii, która jest tak inna od tej, którą do tej pory poznaliśmy, że zachwyca samym pomysłem jej powstania.
Do tego bohaterowie swoim zachowaniem i postawami zapadają w pamięć i chwytają za serducho, a akcja utrzymana jest w odpowiednim tempie, a sama intryga potrafi nie raz sprowadzić na manowce. ;)
Podsumowując. Chyba nie będzie zaskoczenia, jak napiszę, że Rytmatysta Brandona Sandersona, to kolejna świetna książka w dorobku autora. Książka, która tchnie świeżością i nieszablonowymi pomysłami. Polecam gorąco wszystkim, którzy lubią odkrywać nowe fantastyczne światy i niezwykłe, skomplikowane systemy magiczne. :)
Jak ja bym chciała się tak zachwycać tym autorem jak większość książkomaniaków… A jednak nadal oddalam w czasie sięgnięcie po trzecie ABŚ czy po Z mgły zrodoznego. Dwa lata już leży na półce i czeka.
Bo wiesz, że jak znowu zaczniesz czytać Sandersona, to nie będziesz mogła przestać. Organizm broni się przed tym szaleństwem. ;) :D
Och tak, Sanderson po raz kolejny nie zawodzi. To taka książka dla nieco młodszego czytelnika, ale bardzo mi się spodobała :)
Tak, trochę dla młodszego, ale kreacje świata i pomysły gość ma takie, że i starszy czytelnik otwiera szeroko oczęta, a “koparka mu opada”. :D
Po przeczytaniu recenzji także stwierdzam, że mam niedobór Sandersona we krwi ;) Muszę zabrać się za leczenie :)
Proponuję dawkę minimalną w postaci jednej książki. :P Choć najlepiej byłoby od razy zaaplikować tak z trzy. ;) :D
Tak jest, pani doktor ;)
Takich pacjentów to ja lubię. ;) :P