Futurystyczny thriller – Efekt Susan Peter Høeg.
Nie jestem zbytnio obeznana z duńską literaturą. Dlatego też skusiłam się na futurystyczny thriller Efekt Susan pióra Petera Høeg urodzonego w 1957 w Kopenhadze, który uważany jest za jednego z najlepszych duńskich pisarzy. Uhonorowany został wieloma prestiżowymi nagrodami literackimi, w tym duńską nagrodą De Gyldne Laurbær („Złote laury”) w 1994 roku za przetłumaczoną na kilkanaście języków powieść Smilla w labiryntach śniegu.
Dar.
Susan Svendsen jest żoną wspaniałego kompozytora i genialnego artysty oraz matką dwójki niezwykle utalentowanych dzieci. Ponadto sama wybija się ponad przeciętność i jest fantastycznym naukowcem oraz wykładowcą na prestiżowej duńskiej uczelni. Do tego posiada niezwykły dar. Dar, który skłania ludzi do mówienia prawdy i wyjawiania najskrytszych sekretów w jej obecności.
Spoglądają na tę rodzinę, można pomyśleć, iż wygląda ona wręcz „jak z obrazka”. Nic bardziej mylnego.
Wszystko przez rodzinny wypad do Indii, gdzie sprawy rodzinne się lekko skomplikowały. Susan została oskarżona o zamordowanie swojego kochanka. Jej ślubny jest ścigany przez indyjską mafię, córka uciekła z kapłanem, a syn zamieszany jest w aferę narkotykową.
Całą „sytuację” da się jednak zatuszować, o ile Susan przyjmie propozycję państwowego wysłannika i odnajdzie członków tajnej Komisji Przyszłości oraz jej ostatni raport.
Intrygujący…
Mam bardzo mieszane uczucia do tej książki.
Wszystko przez chaos, który już od pierwszej strony postanowił pokazać, iż „on tu rządzi”.
Ciężko przez to połapać się w tych wątkach i tak naprawdę poskładać i poukładać w głowie, to „co autor miał na myśli”.
Jednak w pewnym momencie wszystko zaczyna ładnie się „składać”. Akcja nabiera tempa, a sama intryga nie wydaje się wyimaginowana, a po prostu nieschematyczna. Do tego smaczkiem samym w sobie są bohaterowie. Inni, wyraziści i mocno specyficzni. Może ciężko ich polubić, ale ich zachowanie zasługuje na uwagę.
Podsumowując. Efekt Susan Petera Høeg to nie jest łatwa książka, którą czyta się na jednym wdechu. Jest inna, intrygująca i ma w sobie to coś, co mówi, iż warto przetrwać ten początkowy chaos i nieuporządkowaną narrację, by nacieszyć się finałem. Zdaję sobie sprawę, iż nie jest to również książka dla każdego. Jednak warto się z nią zmierzyć, dla samej intrygi i innej konstrukcji. Mnie zaś osobiście wydaje się, iż największą frajdę po jej przeczytaniu będą miały umysły analityczne, które lubią wszystko zmierzyć, przeliczyć i wyjaśnić za pomocą wzorów. ;)
Ja tez mam co do niej mieszane uczucia. Zaczęłam sie w nia wciagac na wysokosci 180 strony, ale mam mile wspomnienia
No właśnie ten początek był taki mocno… Specyficzny?
Później już było znacznie lepiej. :D
Ale to Hoeg! Przegapiłam go w zapowiedziach! Ech! Bo wiesz, Smillę kocham od zawsze.
Mówisz, żeby przyjrzeć się Smilli? Dopisuję do długiej listy. :D
Przepadam za “zimnymi” książkami, a Smilla taka jest.
I Twoją wypowiedź można teraz odebrać dwojako. ;)