Chyłka i Zordon po raz dziewiąty – Umorzenie Remigiusz Mróz.
Tak jak pisałam już w poprzednim odcinku, jeżeli chodzi o najbardziej doświadczony przez los prawniczy duet po tej stronie Odry, to staram się być w miarę na bieżąco. Choć muszę przyznać, że seria straciła mocno na świeżości oraz lotności i niestety powoli zaczyna przypominać zacięcie reanimowanego trupa. Nie zmienia to jednak faktu, iż przyciąga jak magnes, dlatego też sięgam po nią chętnie w ramach relaksu i sprawdzenia jakie nowe tortury przygotował tym razem autor, by umilić życie dwójce zwichrowanych psychicznie prawników. ;) Tak więc czas „odgrzać kotleta” i sprawdzić zaaplikowane „nowości” zaaplikowane w ostatniej odsłonie cyklu pod tytułem Umorzenie Remigiusza Mroza.
Państwo Skalscy.
Państwo Skalscy są wzorem rodziny, do czasu, gdy z ich mieszkania da się słychać krzyki, a przybyli na miejsce policjanci odnajdują bestialsko zamordowaną matkę z dwójką dzieci. Pierwszym podejrzanym w całej sprawie jest oczywiście ojciec, były wojskowy, który z marszu przyznał się do popełnionej zbrodni.
Chyłka oczywiście postanawia się wtrącić i mimo obiekcji samego zainteresowanego, po prostu zając się sprawą. Wplątuje w nią również swojego wiernego giermka Kordiana, który nadal nie świadom jej choroby stara się snuć wspaniałe plany ich wspólnej przyszłości.
Zagmatwanie i rujnowanie życia level Chyłka.
Tego się trochę spodziewałam. ;)
Joanna z odcinka na odcinek jest coraz bardziej wulgarna i mniej błyskotliwa. Oczywiście ma momenty, które pozwalają przykuć uwagę i zainteresować, ale przez większość czasu jest po prostu żenująca. Do tego postanawia po raz kolejny udowodnić, iż rujnowanie życia sobie i innym to jej specjalność. Dlatego też kręci, mota, wygraża, obraża wszystkich dookoła i nawet wypowiada otwartą wojnę zarządowi Żelaznego & McVay’a.
Oczywiście Kordian mimo wszystkich sygnałów i bluzg puszczonych w jego kierunku, zachowuje się jak wierna psinka i zamiast wziąć się w garść oraz przygotować się do egzaminu nic tylko „wypłakuje oczęta w podusię” i stara się odgadnąć, dlaczego miłość jego życia zachowuje się tak, a nie inaczej. Ponieważ jednak nie jest zbyt bystry, dlatego też potrzebuje bardzo dużo czasu i wsparcia, żeby połączyć ze sobą wszystkie fakty.
Nieprawdopodobne przypadki…
Jeżeli chodzi o samą sprawę, to ilość nieprawdopodobnych przypadków zaczyna powoli przekraczać dozwolone normy. Do tego całe zachowanie Chyłki w odniesieniu do tego co się dzieje – mocno „trąci myszką”. No i jeszcze ta końcówka, która chyba miała za zadanie zwalić z nóg czytelnika, a mi osobiście dała jasną informację. „Grzejemy tego kotleta dalej”, choć może w świetle nadchodzących wydarzeń, dziesiąta odsłona będzie już tą ostatnią?
Ja niby czekam już na koniec tej serii, ale jednocześnie chętnie kupuję kolejne tomy. Co za dziwny przypadek.
Po Chyłce spodziewam się już wszystkiego, Himalaje były, to może by ją dla równowagi wysłać na dno morze? I coś czuję, że tom 10 nie będzie tym ostatnim.
Mam podobnie. Z jednej strony już mi się tą serią „ulewa”, a z drugiej jak się pojawia, to już mam na liście zakupowej w ebookach. To chyba jakieś uzależnienie. ;)
Co do samej Chyłki – morze to pikuś. ;) Ja proponuję wysłać ją na księżyc, albo innego Marsa. ;) Wtedy będzie można pociągnąć jeszcze kilka wątków, a może z tego zrobi się i cudowne… ;) :P