Powrót Ślepego? Oczy diabła Wiktora Noczkina.
Informacja o tym, że na rynku ma pojawić się czwarta odsłona cyklu z moim ulubionym stalkerem Ślepym, „trochę” mnie zaskoczyła. W końcu Łańcuch pokarmowy tak ładnie wszystko „pozamykał”, że nie bardzo widziałam sens tej kontynuacji. No ale wiadomo, Ślepemu się nie odmawia, więc mocno zaintrygowana sięgnęłam po Oczy diabła Wiktora Noczkina.
Napad na bank i miłosne uniesienia. ;)
Żenia Pietrowna, która całkiem niedawno okradła bank w trosce o własne bezpieczeństwo, wraz z ojcem przyłącza się do ekspedycji i teraz przez jakiś czas będzie wiodła swoje „nudne” życie po drugiej stronie Kordonu.
Po rozbiciu bandy Zwornika Budda wraz z Tolikiem muszą obmyślić jakiś „plan na siebie”. Tuptają sobie więc przez Zonę, wymieniając się mądrościami i realizują plan, który urodził się w głowie Buddy. Plan, który „odbije się im czkawką”, jakimś dziwnym zrządzeniem losu połączy ich z dziwaczną ekspedycją i przyspieszy bicie serca Buddy.
Ślepego nie ma, ale też jest dobrze. ;)
Od pierwszej strony czekałam na tego mojego Ślepego jak na przysłowiową „gwiazdkę z nieba”, ale poza kilkoma wzmiankami z jego „imieniem”, mój ulubiony stalker nie pojawił się tym razem w Zonie. I w sumie jestem z tego faktu bardzo zadowolona, bo on już swoją robotę zrobił, a wpychanie go na siłę do kolejnej historii byłoby klasycznym „odgrzewaniem kotleta”.
Jeżeli chodzi zaś o samą książkę, to uwielbiam ten klimat, jaki wprowadza Wiktor Noczkin po drugiej stronie Kordonu. Jak czuje i oddaje respekt Zonie. I potrafi w tej całej otoczce rozmieścić rozwijającą się w dobrym tempie akcję, którą ubarwia ciekawymi i mocno nieszablonowymi bohaterami oraz dialogami. Dialogami, które nie tylko potrafią wywołać uśmiech na twarzy, ale także dać wiele do myślenia.
Podsumowując. Oczy diabła Wiktora Noczkina, mimo iż bez Ślepego, to jednak okazały się bardzo przyjemnym i klimatycznym powrotem do Zony w całkiem dobrym towarzystwie. Dlatego, jeżeli lubicie powłóczyć się po drugiej stronie Kordonu, to jest to książka, której nie powinniście przegapić. Polecam!