Superbohaterowie, którzy są przekleństwem – Stalowe serce Brandon Sanderson.
Stwierdziłam ostatnio, iż cierpię na niedobór Sandersona we krwi. ;) Wszystko przez to, że ostatnią przeczytaną książkę autora „zaliczyłam” w sierpniu 2018 roku. Nie będę ukrywać, iż to wszystko przez to, że chciałam sobie zrobić małą przerwę od autora, żeby niejako nabrać na nowo apetytu na jego książki i trochę mi się „omsknęło”. ;) Dlatego wracam z książką Stalowe serce (nie, nie biorę się ponownie za ABŚ, choć miałam ochotę :P) i sprawdzam, jak autor poradził sobie w „młodzieżowym stylu”. :D
Calamity pojawiła na niebie.
Dziesięć lat temu na niebie zajaśniała Calamity i niektórzy ludzie odkryli w sobie nadprzyrodzone zdolności. Zdolności, dzięki którym poczuli potęgę oraz władzę i postanowili podporządkować sobie innych ludzi.
Dziesięć lat później, 18-letni Dawid łaknie zemsty na potężnym Epiku zwanym Stalowym Sercem, który przejmując władzę w Chicago, zabił jego ojca. Epiku, który zamienił tę znakomitą metropolię w stalowe miasto i otoczył się grupką innych bezwzględnych Epików umiejących kontrolować żywioły. Nikt nie jest w stanie mu się przeciwstawić ani go pokonać. Jednak są śmiałkowie, którzy podejmują walkę, a zwą się Mścicielami. Czy Dawidowi uda się do nich dołączyć?
Antybohaterowie na start.
Brandon Sanderson po raz kolejny mnie nie zawiódł. ;)
„Namalował” przed moimi oczami kolejny ciekawy świat, doprawił go całą pokaźną dawką emocji oraz akcji i ciekawą, choć może trochę już oklepaną tematyką, za to „nadgryzioną” jakby nieco inaczej.
Bohaterowie również dobrze wpisują się obraz całej historii i sytuacji. Są ciekawie wykreowani, mają swoje lekko spaczone poczucie humoru, swój system wartości i charakterki. Przyznać jednak muszę, że wśród tej plejady osobistości najsłabiej wypada ten główny — David, który jest taki trochę jakby „niewyraźny i niedopieszczony”.
Owszem z minuty na minutę rozkręca się, przechodzi widoczną metamorfozę, a jego przemyślenia zaczynają nabierać ostrości. Jednak jeżeli porównać go chociażby Megan, to wygląda przy niej jak „ubogi krewny”.
Podsumowując. Stalowe serce Brandona Sandersona to całkiem przyjemna, dynamiczna młodzieżówka napisana lekkim językiem, którą czyta się niezwykle przyjemnie i szybko. Jest pełna heroizmu i ciekawych postaci w mrocznym, metalicznym świecie pełnym złych bohaterów i niebezpieczeństw czających się na każdym rogu. Jeżeli macie ochotę na lekką historię w klimacie postapo albo po prostu uwielbiacie Sandersona, to myślę, że ta historia powinna się Wam spodobać. Polecam!
U mnie fascynacja Sandersonem jakoś minęła. Jestem nadal pod wrażeniem ABŚ, z przyjemnością przeczytałam “Elantris” i zbiór opowiadań, ale jakoś nie ciągnie mnie po inne serie. Może mam przesyt, bo był czas, że gdzie nie spojrzałam, tam wyskakiwał Sanderson i któraś z jego powieści :D
Dlatego po tym przesycie poczułam potrzebę chwilowego odpoczynku od autora, ale chęć sama przyszła, to znaczy, że moja fascynacja się jeszcze nie wyczerpała. ;)
Ach, brzmi jak coś idealnie dla mnie! Nie dość, że lubię Sandersona, to jeszcze występują tu superbohaterowie! A z innych jego młodzieżówek: pisarz wydał dopiero co pierwszy tom tetralogii “Do Gwiazd”, tym razem w stylu science fiction.
No właśnie dlatego zastanawiałam się czy zacząć, to co już ukończone, czy być na bieżąco i znowu czekać… :P