Czas wkroczyć do Baśnioboru – Smocza straż Brandon Mull.
Ostatnio ze względu na natłok obowiązków nachodzi mnie ochota na nieco lżejszą literaturę. Dlatego też z wielką przyjemnością sięgnęłam po książkę Smocza straż Bradona Mull’a. Amerykańskiego autora książek fantasy, który swoim cyklem Baśniobór zdobył serca młodych czytelników oraz pierwsze miejsce na liście bestsellerów dla dzieci New York Timesa.
Król smoków Celebrant chce władzy.
Kendra i Seth w końcu mogą złapać trochę oddechu i cieszyć się pokojem, jaki zapanował w magicznym świecie. Nie wiedzą jednak, iż król smoków Celebrant knuje właśnie jak przejąć władzę w azylu, a później wyruszyć na podbój świata. Czy uda się poskromić szalone plany Celebranta, gdy Kendra i Seth przejmą sprawowanie pieczy nad Gadzią Opoką?
Kontynuacja, czy osobna historia?
Powiem Wam, że troszeczkę miałam cykora, jak zabierałam się za Smoczą Straż. Wszystko przez to, że nie czytałam Baśnioboru. Bałam się, że nie odnajdę się w świecie i mimo iż nominalnie Baśniobór został już zakończony, to jednak ilość odwołań po prostu będzie przeze mnie nie do ogarnięcia.
Nic bardziej mylnego.
Owszem pojawia się kilka podstawowych informacji istotnych dla fabuły, ale są one tak przedstawione, że ma się ochotę sięgnąć po wcześniejszy cykl i przeżyć z bohaterami również tę wcześniejszą przygodę.:)
Po drugiej stronie beczki. ;)
Do książki jednak wracając.
Była absolutnie magiczna, a świat po prostu mnie pochłonął i oczarował. Jednak to, co podobało mi się w książce najbardziej, to chyba jednak bohaterowie.
Autor dzięki przeciwnościom, jakie muszą pokonywać, doskonale uchwycił ich charaktery i te pokazał wszystkie małe przepychanki, jakie zachodzą między rodzeństwem. Dzięki zaś decyzjom, jakie podejmowali Kendra i Seth mogliśmy obserwować, jak ta dwójka bohaterów się rozwija i że błędy, które popełniają, przede wszystkim są dla nich nauką i pomagają im w pokonywaniu słabości. No i chyba co najważniejsze. Dzieci ciągle były dziećmi — psociły, biegały i miały tysiąc szalonych pomysłów na minutę. ;)
Podsumowując. Jestem zauroczona i muszę przyznać, że nie mogłam oderwać się od książki do tego stopnia, że prawie przegapiłam przystanek, na którym miałam wysiadać. Wszystko przez to, że Brandon Mull doskonale radzi sobie w magicznym świecie i bardzo fajnie operuje tempem akcji. Wprowadza również napięcie w odpowiednich momentach, a od bohaterów bije takie ciepło, że chce się towarzyszyć im w przygodzie, którą właśnie będą rozpoczynać.
Czy muszę dodawać coś więcej? Polecam Smoczą Straż zarówno „małym jak i dużym”, myślę że każdy w tej historii znajdzie coś dla siebie!
No Comment! Be the first one.