Trochę klasyki, czyli Wojna światów Herberta George’a Wellsa.
Wojna światów Herberta George’a Wellsa, powieściopisarza angielskiego uważanego za jednego z prekursorów science fiction, to pozycja, której nie trzeba już chyba dzisiaj nikomu przedstawiać. Ja sama czytałam ją po raz pierwszy kilkanaście lat temu i byłam z tego „spotkania z Marsjanami” całkiem zadowolona. ;) Teraz zaś dzięki pięknemu wydaniu, jakie zaserwowało swoim czytelnikom Wydawnictwo Vesper, postanowiłam wrócić do Wellsa i przeżyć całą historię jeszcze raz.
Marsjanie atakują!
W pobliżu miasteczka Woking w południowej Anglii wprost z nieba spada niezidentyfikowany obiekt. Obiekt, który początkowo zostaje wzięty za meteoryt, jest w rzeczywistości statkiem kosmicznym, który przybył na Ziemię wprost z Marsa.
W pobliże obiektu od razu zostaje wysłana stosowana delegacja w celu przywitania gości. Jednak przybysze nie okazali się w żadnej mierze przyjacielsko nastawieni. W mgnieniu oka otworzyli ogień i zabili delegatów oraz przebywające w pobliżu tłumy gapiów swą tajemniczą bronią i rozpoczęli inwazję Ziemię. Czy ludzkość ma jakiekolwiek szanse na przetrwanie, gdy Marsjanie dysponują tak dalece zaawansowaną technologicznie bronią?
Reporterski styl.
Podobnie jak i w „pierwszym czytaniu” bardzo podobał mi się reporterski styl, jaki zastosował autor podczas pisania tej krótkiej, acz treściwej powieści.
Główny bohater, filozof i pisarz jest jednocześnie narratorem, jak i współuczestnikiem wydarzeń. Dlatego można powiedzieć, iż mamy relację „z pierwszej ręki”. Opisy beznadziejnych walk, powstałych w wyniku użycia broni zniszczeń czy też ewakuacji bezbronnej ludności. Do tego w gratisie dostajemy całą masę przemyśleń dotyczących samych zajść i niełatwych, czasem wręcz nieludzkich decyzji, jakie podczas swojej ucieczki musiał podejmować główny bohater, by ratować swoje życie.
Technologia w służbie obcych. ;)
Jednak Wojna światów, to nie tylko ciekawe potraktowanie tematu i reporterski styl, ale przede wszystkim niezwykłe wizjonerstwo i wyobraźnia autora, która w szczegółach opisała nam zaawansowaną technologię obcych.
Teraz możemy uśmiechać się pod nosem na wspomnienie Marsjan i ich statków czy urządzeń, których głównym motorem napędowym jest strumień gorąca — czyli coś na miarę dzisiejszych laserów. Jednak gdy tylko przypomnimy sobie, że książka została napisana w 1898 roku, to od razu widać jak bardzo w przyszłość wybiegał Walles ze swoimi wizjami.
Marsjanie.
Była technologia, były przeżycia — więc jeszcze dwa słowa o tych, którzy przybyliby podbić Ziemię.
Podobnie jak w przypadku opisu technologii autor popisał się niezwykłym kunsztem i pomysłowością. Przedstawił naszych „gości” jako niezwykle inteligentne głowy ze zręcznymi kończynami, pozbawione układu trawiennego, a odżywiające się samą substancją białkową np. w postaci ludzkiego ciała.
Podsumowując. Mimo iż Wojna światów Herberta George’a Wellsa może wydać się teraz wielu czytelnikom archaiczna, a momentami wręcz śmieszna, ja wciąż uważam ją za jedno ze wspanialszych dzieł science fiction, a samego autora będę podziwiać za niezwykłą wyobraźnię i wizjonerstwo. Wizjonerstwo połączone z próbą pogłębienia ludzkiej natury i pochyleniem się nad zachowaniem człowieka w najcięższych wręcz ekstremalnych warunkach.
O książce możecie również przeczytać na blogach:
Dosiakowe Królestwo;
Kącik z książką;
Kot w Bookach;
Świat bibliofila;
Świat fantasy;
Czytałam wcześniej Wehikuł czasu, który jestem niesamowicie zachwycona. Cały czas zbieram się Wojny Światów, bo obawiam się, że może nie spełnić moich wymagań, które są ogromne. Na pewno jednak w końcu nastąpi ten moment ;)
A moja cała przygoda zaczęła się od serialu Time After Time, który ma właśnie największy związek z Wehikułem Czasu ;) Szkoda, że go anulowano.
“Wehikuł czasu” to klasyka, która mocno zmusza do myślenia.
“Wojna…” jest troszeczkę inna, ale ogólnie jeżeli styl autora Ci odpowiada, to powinnaś spróbować – w mojej ocenie warto. :)
Też będę czytała w tym miesiącu! I jestem bardzo ciekawa, bo mi się zatęskniło za klasyką i mam jej jeszcze trochę na półce, tym razem zdecydowałam się na Wojnę światów, której obejrzenie około dziesięciu lat temu mnie przerastało :)
Dobry wybór o ile nie zaczniesz oczekiwać, że technologia zaprezentowana w książce ma przerastać obecną i lubisz taki trochę sprawozdawczy, dziennikarski ton. :)
Tego to się domyślam, ale na spokojnie już przyswoiłam sobie okres, w jakim powstawała książka i domyślam się, że brak w niej współczenych osiągnięć techniki ^^ A dziennikarski ton bardzo sobie cenię
No to myślę, że będzie Ci się podobać. :D
Mimo że trąci myszką, podobała mi się :) Jestem też ciekawa, jak wypadnie jej kontynuacja napisana przez Baxtera “Masakra ludzkości” :)
Też jestem strasznie ciekawa tej kontynuacji. Jak ją zobaczyłam, to aż mi się oczka szerzej otworzyły. :D Muszę gdzieś wygospodarować na nią teraz tylko czas. ;)