Zabijanie i naginanie czasu, czyli Złodziej czasu Terry Pratchett.
Ciężko w to uwierzyć, ale właśni zakończyłam jeden z moich ulubionych cykli u Terry Pratchetta — Cyklu o Śmierci. Oznacza to również, iż wielkimi krokami zbliżam się do końca Świata Dysku, a przede mną pozostały już tylko Cykl o Straży i Rewolucja przemysłowa. Mogę więc powiedzieć, iż moje odświeżanie Pratchetta postępuje zgodnie z planem i nie odnotowuje większych opóźnień. ;) Czas więc na dwudziestą szóstą (u mnie i w całym cykli) odsłonę Świata Dysku pod tytułem Złodziej czasu.
Mnisi, mandale i piąty Jeździec Apokalipsy.
Śmierć poczuł, że czas zebrać pozostałych jeźdźców, bo zbliża się Apokalipsa. Jednak jakby kalendarz coś szwankował, a wskazywana data była stanowczo przedwczesna. Postanawia więc ubrać w śledztwo swoją wnuczkę Susan. W tym samym czasie pewien zegarmistrz otrzymuje dość nietypowe zlecenie na specjalny szklany zegar, a pewien mnich zostaje uczniem sprzątacza w tajemniczym zakonie czasu i uczy się kroić czas.
Audytorzy, Śmierć i Sprzątacz.
Nie mogłam „przegryźć” się przez początek i mogę powiedzieć, iż dosłownie „zabijałam czas” i czytałam niektóre akapity z licznymi powtórzeniami. Gdy jednak ogarnęłam nadmiar abstrakcji, jakim autor postanowił uraczyć swoich czytelników na pierwszych stronach książki, poczułam ten charakterystyczny pratchettowski humorek i od razu czytało mi się lepiej. ;)
No i oczywiście to całe „zabijanie czasu”, jego okradanie czy krojenie oraz idea zbudowania zegara, który zatrzyma czas, z domieszką władczych i knujących Audytorów wyszła wyśmienicie. Szczególnie że Pratchett doskonale uchwycił pierwsze przejawy uzyskanego przez te byty człowieczeństwa — rozróżnienie płci, doznania zmysłowe, opanowanie tożsamości, pierwsze uczucia…
Bohaterowie również stanęli na wysokości zadania. Śmierć, choć jest „epizodyczny” swoimi rozkminami, jak zawsze powala. Jego wnuczka Susan no cóż, jest wartością samą w sobie. „Wchodzący na scenę” Lobsang Ludd poza tym, że doskonale kroi czas, to można powiedzieć, że nieźle „pozamiatał”. ;) Do tego Unity ujmuje całą swoją postacią i czekoladkami. No i jeszcze Piąty Jeździec Apokalipsy ze swoimi kubeczkami z jogurtem doskonale wkomponowuje się w otoczenie. ;)
Podsumowując. Mimo ciężkiego startu z czasem Złodziej czasu Terry Pratchett’a okazał się kolejną świetną lekturą w oparach niebezpiecznej czekolady i doskonałego humoru. Oczywiście gorąco polecam, choć nie jako pierwszą lekturę z bogatego Świata Dysku. :)
„Złodziej czasu” to jedna z moich ulubionych książek w serii. Czytałem cały ŚD ze trzy razy po polsku i co najmniej raz w oryginale (plus jedno podejście do „Carpe Jugulum” po rosyjsku, ale się nie liczy bo poddałem się po pierwszym rozdziale) i muszę powiedzieć, że pomysły zaprezentowane w tym konkretnym odcinku serii są naprawdę solidnie przemyślane od strony fizyki czasoprzestrzeni. No i śmiechu kupa, jak to u Pratchetta.
Pozdrawiam zza blogowej miedzy!
Ja po polsku mam podejście drugie, po angielsku mam możliwość, ale na razie się nie odważyłam. ;)
Ach, do „Złodzieja czasu” mam spory sentyment, gdyż przywiozłem go sobie pewnego czasu z wyjazdu wakacyjno-pracowego do Dublina. To jedna z niewielu książek, do których przywiązany jestem i fizycznie.
Rzeczywiście mocne i fizyczne przywiązanie do tego tomu. ;)
Heh, kolejna opinia, w której początek jest uznawany za raczej mało interesujący, a mnie wciagnęło już od pierwszych stron. :P
Ja miałam się ciężko „przebić”. Musiałam „odzyskać rytm” i muszę przyznać, że książka okupuje u mnie tyły jeżeli chodzi o ŚD.
Ech, mam wrażenie, że coś mnie omija z powodu nieznajomości całkowitej Pratchetta. Może się w końcu zdecyduję, nawet nie dlatego, że tyle osób chwali, a z czystej ciekawości. A z drugiej strony ilość tomów do ogarnięcia trochę przeraża…
Sporo Cię ominęło. ;) A ilością tomów się nie przejmuj, książki nie mają po 600-800 stron. Są w sumie dość „cieniutkie” i niektóre spokojnie do „połknięcia” w dwa wieczory. :D
To akurat zachęta, z resztą nie raz widziałam te tomy ze Świata Dysku. Nadal nie jest to priorytet, ale może w końcu zgarnę kiedyś przy okazji wizyty w bibliotece :)
Zapewniam Cię, że jak się wkręcisz to będziesz chciała przeczytać wszystkie. :D