Płomień i krzyż tom II Jacek Piekara

Cykl Inkwizytorski #11: Płomień i krzyż tom II Jacek Piekara

Płomień i krzyż tom II Jacek PiekaraInkwizytor Arnold Löwefell powraca – Płomień i krzyż tom II Jacek Piekara.

Długo czekałam na Płomień i krzyż tom II Jacka Piekary oraz kolejne spotkanie z Arnoldem Löwefellem i światem, w którym Jezus Chrystus, zamiast „grzecznie” umrzeć na krzyżu zszedł z niego i „zabawił się” z niewiernymi. Zaczął show od Jerozolimy, która spłynęła krwią, a następnie zajął się Rzymem i cesarzem Tyberiuszem. Utworzył również instytucję Świętego Officjum, która ma strzec ładu, porządku i jedynej słusznej wiary. Powołał Inkwizytorów i zniknął.

Perski czarnoksiężnik Narses.

Arnold w wyniku nawrócenia na jedyną słuszną wiarę utracił pamięć i dawne zdolności. Teraz próbuje sobie przypomnieć kilka szczegółów ze swojego minionego życia szczególnie tych dotyczących Szachor Sefer, a pomagają mu w tym niezwykle uzdolnione kobiety.

Wiele kobiet, a Mordimera Madderdina brak. ;)

Jacek Piekara dał nam trochę odpocząć od Mordimera, jego rozlicznych podbojów miłosnych oraz niewybrednych komentarzy. Tym razem skupił się tylko i wyłącznie na Arnoldzie Löwefellu.

Płomień i krzyż tom II Jacek Piekara

Bo Arni to taka mocno ciekawa postać. Skromny, oddany sprawie Inkwizytor, który nie daje się ponieść cielesnym pokusom. Zna swoją przeszłość, ale ponieważ chłopaki w klasztorze Amszilas trochę skiepściły sprawę przy „nawracaniu”, więc stracił znaczną część swoich umiejętności i pamięć. Nie zmienia to jednak faktu, iż nadal włada dość potężną mocą, a do tego jest nieocenionym członkiem Wewnętrznego Kręgu Inkwizytorium.

I tu na scenę wkraczają panie. Potężna i enigmatyczna Katarina, była uczennica Narsesa-Roksana i Matylda – część ludzkiego tworu zwanego Trójniakiem. To one są motorem napędowym, który pomaga Arnoldowi w odzyskaniu pamięci i najważniejszej księgi Szachor Sefer. Jest jednak coś jeszcze. Arni odkrywając niektóre zakamarki swojej pamięci, zaczyna się powoli miotać i widać, że przemyślenia, które rodzą się mu w głowie, nie przystoją Inkwizytorowi. Robi się ciekawie, a przed trzecim tomem do końca nie możemy być pewni, po której stronie ostatecznie opowie się Arnold Löwefell.

Podsumowując.  Płomień i krzyż tom II Jacek Piekara przez postać Arnolda wprowadza do historii znaczne pokłady magii i podróży w nie-świecie. Pozwala też przyjrzeć się z innej strony całemu Inkwizytorum i uchyla rąbka tajemnicy Wewnętrznego Kręgu. Tak, świat Inkwizytorów znowu zaczyna intrygować, no i jeszcze sam Arni. ;) Mimo iż ostatnimi tomami z Mordim byłam już trochę znużona, to po odłożeniu Płomienia i krzyż tom II stwierdzam, że warto było wrócić. I teraz z lekkim napięciem oczekiwać będę Płomienia i krzyż tom III.

O książce możecie również przeczytać na blogach:
Kocham książki;
Złapany w sieć;

8 komentarzy

  • Paweł.M.

    9 stycznia 2019 at 20:20

    Ten cykl przestał mnie interesować dawno temu. Odnoszę wrażenie, że Piekara gania własny ogon, a to tylko po to, żeby zarobić na długi wywołane beztroską paplaniną twitterową. To teraz dostajemy kolejne sequele do prequeli i prequele do sequeli, a w wszystko na jedno kopyto.

    Swoją drogą współczuć wydawcy, bo trzy konie, które miały Fabrykę Słów (trafna nazwa) ciągnąć (Piekara, Grzędowicz, Kossakowska) odwala od lat żenadę.

    Odpowiedz
  • Katrina

    9 stycznia 2019 at 23:18

    Mi się chyba obecnie odechciało Piekary. xD Lubię ten cykl za pomysł, ale po 3 książkach nie czuje potrzeby czytania tego dalej mimo wszystko. Szczególnie, że w serii jest chyba więcej kiepskich/średnich książek, niż dobrych?
    Ale te okładki nowych części są cudne. <3

    Odpowiedz
  • Katarzyna Abramova

    15 stycznia 2019 at 07:43

    Czekałam na tę książkę przez tyle lat, że praktycznie zupełnie zapomniałam, co się działo w cyklu… I jakoś minęło mi zainteresowanie, chociaż sentyment do Mordimera i całego świata pozostał. Może jeszcze do nich wrócę ;)

    Odpowiedz
  • Ewelina - Gry w Bibliotece

    4 lutego 2019 at 08:31

    Ja kupiłam, ale jeszcze nie czytałam. Odejście od Mordimera mnie nie przekonuje do końca, a i ostatnio Piekara jakby obniżył loty. Tym niemniej, miło przeczytać, że nie jest aż tak źle – może ta inna perspektywa sprawdzi się też u nas (bo u nas generalnie Inkwizytor to “działka” męża, ja podczytuję z doskoku).

    Odpowiedz
    • Sylwka

      5 lutego 2019 at 17:59

      Ja byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Prawdę mówiąc pierwsze dałam ślubnemu do “wypróbowania” i dopiero jak on przeczytał zdecydowałam się, że “ok, nie marudzi – idę na to ;)”.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

*

Wyrażam zgodę