„Otwarcie” Uniwersum Metro 2035 – Piter. Wojna Szymuna Wroczek.
Piter był jedną z pierwszych pozycji, jakie miałam okazję przeczytać jeszcze na fali zachłyśnięcia się Uniwersum Metro 2033. I teraz Szymun Wroczek, rosyjski pisarz urodzony na Uralu, który ukończył Moskiewski Uniwersytet Nafty i Gazu im. I.M. Gubkina, po ośmiu latach wraca ponownie na „agendę”, otwierając nową gałąź Uniwersum Metro 2035 i gra swój Podziemny Blues z Uberem w kolejnej odsłonie cyklu pod tytułem Piter. Wojna.;)
Weganie i płynące od nich zagrożenie.
Grupa diggerów znajduje na powierzchni całkowicie zmasakrowanego, ale wciąż żyjącego człowieka. Nie dają mu wielkich szans na przeżycie, ale ponieważ nie zostawia się swoich, ładują w niego całą apteczkę i wloką z powrotem do metra. Ku zaskoczeniu wszystkich pacjent, którym jest Uber (bohater pierwszego odcinka), postanawia jeszcze nie opuszczać tego świata i „umyka kostusze”. I w tym momencie rozpoczyna się prawdziwy rollercoaster w Uberem w roli głównej i Weganami w tle. ;)
Uber(a) przygoda. ;)
No dobra trochę z tym Uberem oszukuję, bo tak naprawdę w trakcie czytanie będziemy mieli okazję śledzić losy kilku postaci, które przewinęły się już w poprzedniej części. Tak więc swoje pięć minut ponownie otrzyma Gerda – lekarka i sanitariuszka, Komar – szczęśliwiec który przeżył masakrę dokonaną przez Wegan , Achmet – car Powstania, który chętnie „utopiłby wszystkich w łyżce wody”, no i w końcu Artem – z nowej Wenecji, który postanawia zostać cyrkowcem.
Jednak trzeba sobie jasno powiedzieć. Uber skrada całe show. Jego pokręcona osobowość, humorystyczne i mocno przesycone sarkazmem oraz ironią podejście do tematu powodują, iż uśmiech samoczynnie pojawiał mi się na twarzy. Do tego ręce same składały się do oklasków. Wszystko przez to, iż ten człowiek ma tak niesamowitą wolę przetrwania, silne poczucie sprawiedliwości i wiarę w lepsze jutro, że nie mogłam mu po prostu nie kibicować.
Akcji „po kokardki”.
Jeżeli chodzi zaś o akcję i klimat, to muszę przyznać, iż autorowi również się udało. Podczas poruszania się tunelami metra czułam ten duszny klimat i czekałam na zagrożenie, które może pojawić się w ciemności. Na zewnątrz zaś mutanty też dawały radę i siały postrach nie tylko wśród bohaterów. ;) Do tego akcja „pędziła na złamanie karku” i wciąż miałam wrażenie permanentnego zagrożenia, nie tylko ze strony mutantów, ale przede wszystkim ze strony Wegan.
No i w tym miejscu się zatrzymam. Bo zabrakło mi trochę pochylenia się nad tą wrogą frakcją i jej zamiarami. Ot, pada kilka zdań o wojnie, ale w sumie nie uświadczymy żadnych szczegółów, choć temat Wegan, w każdym zakamarku metra, jest „gorący jak świeże bułeczki”. Do tego miałam wrażenie, iż autor chce złapać „wiele sroczek za ogonki”. Mnóstwo napoczętych i zostawionych w pół zdania wątków powodowało we mnie ciągłe uczucie niedosytu. Zapewne autor zaplanował „zatańczyć” z czytelnikami jeszcze raz, ale nie zmienia to faktu, iż ta sytuacja po prostu mnie irytowała.
Podsumowując. Piter. Wojna Szymona Wroczka to dobra kontynuacja Pitera. Widać wyraźnie sporą pracę autora nad swoim warsztatem przez ostatnich kilka lat, szczególnie w kwestii bohaterów. Pędząca akcja i budzące grozę mutasy również dają radę. Szkoda tylko, że autor rozpoczął i zostawił tyle niedokończonych wątków — to popsuło trochę wrażenie z lektury. Nie mniej, jeżeli macie ochotę powłóczyć się trochę po tunelach metra oraz „wychylić nosa” na powierzchnię do niegościnnego świata „po”, to książka powinna Wam się spodobać.
No Comment! Be the first one.