Chyłka wyrusza „w góry”, czyli Kontratyp Remigiusza Mroza.
Cykl z Chyłką i Zordonem Remigiusza Mroza jest u mnie jedyną serią autora, z którą można powiedzieć, że jestem w miarę na bieżąco. 😅 W miarę to oczywiście dość mocne słowo, bo ogarniam życie tego najbardziej pokrzywdzonego prawniczego duetu mniej więcej do pół roku od „premiery”. Nie inaczej było i w tym przypadku, gdy sięgnęłam po ósmą odsłonę cyklu pod tytułem Kontratyp i wybrałam się z Chyłką w góry. ;)
Kolejna głośna sprawa i wyprawa na Annapurnę.
Chyłka z Konrdianem w końcu „zeszli się”. Jednak nie czas na amory i inne wzdychanie, gdyż na horyzoncie pojawiła się kolejna i to w dodatku medialna sprawa. Sprawa, która może nie przysporzyć chluby firmie, ale niestety szantażysta porwał córkę jej siostry i teraz by ocalić jej życie, Joanna musi zająć się tematem.
Do Polski wraca zatrzymana na granicy nepalsko-tybetańskiej członkini wyprawy na Annapurnę. Ma odpowiadać za zabójstwo swoich kolegów pozostawionych w górach. Co wydarzyło się w drodze na Annapurnę? Czy Chyłka zdoła dowiedzieć się prawdy i czy nie ucierpi na tym jej odmienione prywatne życie?
Czy to kryminał, a może już fantastyka? ;)
Remigiusz Mróz „popłynął jak woda w sedesie”.
Joanna Chyłka, postać tragiczna (choć już powoli bardziej dla mnie komiczna), w trakcie śledztwa postanawia wziąć „sprawy w swoje ręce” i wyrusza na Annapurnę (8091 m n.p.m.), która jest uważana za jeden z najtrudniejszych ośmiotysięczników. Himalaiści przygotowują się fizycznie i psychicznie do zdobycia tej góry długie miesiące, ale ponieważ Chyłka jest fit i flexi, bo podobno chodzi na siłownię, to wystarczy, aby ruszyć z marszu na ten „kopiec kreta” i poradzić sobie ze wszelkimi trudnościami. Drodzy Himalaiści i na co Wy tyle trenujecie? ;)
Love story.
Chyłka i Kordian w końcu oficjalnie są razem. Tylko szkoda, że związek ten przeszedł na etap „przedszkolnego ciągnięcia za warkocze”, a każda najmniejsza wymiana zdań jest lekko wymuszona. Zatraciła się między nimi ta gra przesycona licznymi podtekstami i napięcie, które pojawiało się w „poprzednich odcinkach”.
Do tego Zordon awansował na pierwszego pantofla Rzeczpospolitej. Nie ma absolutnie własnego zdania i powoli zaczyna przypominać kukiełkę, która po prostu ma wypełnić trochę tła i wykonywać polecenia.
Joanna niestety też się zmieniła. Pazurki się stępiły, a teksty oklepały. Nie mogę oczywiście odmówić jej charakterku i uporu, bo nadal widoczne są jego przebłyski. Jednak to już nie jest ta sama ironiczna, kąśliwa Chyłka, która powodowała każdym „pociskiem” uśmieszek na mojej twarzy. Teraz częściej pojawia się u mnie niestety konsternacja lub zniesmaczenie.
Rodzina i zagadka.
No i jeszcze na koniec dwa słowa o sprawie. Pomysł dobry, mocno na czasie tylko szkoda, że (pomijając wyprawę w góry) „wszystko zostało w rodzinie”. ;)
Chciałam krótko, ale chyba mi się trochę ulało. ;) I chyba nie ma sensu silić się na jakieś dodatkowe podsumowanie. Choć muszę przyznać, że mimo tych mankamentów seria nadal mnie przyciąga, a całą książkę przez tę sensacyjność i ciągłe wzbudzanie emocji czyta się fajnie i szybko.
2 komentarze
Dorota Ka
15 stycznia 2019 at 13:18Czyli według Chylki takie rzeczy jak chociażby aklimatyzacja jest dla cieniasów?;)
Sylwka
15 stycznia 2019 at 20:48Niby miała coś tam w planie, ale że znowu sprawa się rypła, więc w sumie bez aklimatyzacji też można. ;) :P