Idealne zespolenie historii i fantastyki, czyli Adept Adama Przechrzty.
Na książkę Adept Adama Przechrzty, doktora nauk humanistycznych i polskiego pisarza fantasy, zwróciłam uwagę zaraz po premierze. Wszystko przez to zapowiadane połączenie magii, alchemii i historii. Jednak jak to u mnie bywa, książka musiała najpierw zebrać odpowiednią warstwę kurzu, bym nabrała na nią apetytu. 😅No i w te Święta w końcu nadszedł czas na ten „smakowity kąsek”.
Początek XX wieku.
W centrum Warszawy pod rosyjskim zaborem pojawia się enklawa. Nadprzyrodzone zjawisko naszpikowane jest magią, a pojawiające się tam demony są sporym zagrożeniem dla „normalnego świata” i ludzi. Dlatego też zostaje ona odgrodzona wysokim murem i zabezpieczona srebrnymi prętami. Wstęp na jej terytorium mają jedynie alchemicy poszukujący składników do swoich badań oraz carskie patrole.
Olaf Arnoldowicz Rudnicki, warszawski aptekarz i alchemik, podczas jednego ze „spacerów” po enklawie pomaga przeżyć patrolowi dowodzonemu przez carskiego oficera gwardii Aleksandra Borysewicza Samarina. Zawarta w ten sposób znajomość obu panów dość szybko przeobraża się we współpracę polegającą głównie na zdobywaniu nowych wrogów. ;) Czy Rudnicki z Samarinem poradzą sobie ze spiskami i narastającym konfliktem między mocarstwami?
W alchemicznych oparach.
Od pierwszej strony się wkręciłam się na maksa i miała problemy oderwaniem się od książki.
Wszystko przez wspaniały, wręcz „namacalny” klimat okupowanej Polski początku XX-wieku oraz połączeniu alchemii i magii doprawionej to tu, to tam pojawiającymi się demonami. Wartkiej, spójnej akcji z dającym się wyczuć podskórnie dreszczykiem emocji związanym z pojawiającymi intrygami i niezwykle ciekawie wykreowanymi i budzącymi czasem sprzeczne emocje bohaterami.
Rudnicki vs Samarin.
No i w tym miejscu należy się kilka słów dwójce panów, którzy są odpowiedzialni za klimat książki. Z góry powiem, iż obaj skradli moje serce (mimo iż jeden jest Moskalem ;)), choć diametralnie się od siebie różnią. Olaf Rudnicki to klasyczny człowiek nauki, który ma niesamowitą wiedzę nie tylko z zakresu alchemii. Jego intrygująca osobowość ukazuje się nam w pełnej krasie wraz z rozwojem akcji, a do tego mamy okazję zobaczyć jak w ramach doświadczenia alchemik się zmienia.
Aleksander Samarin został wykreowany zaś na typowego carskiego oficera. Wykonuje rozkazy, przestrzega procedur, ale można wyczuć w jego osobie pewne „przebłyski”, dzięki którym tak dobrze dogaduje się z Rudnickim i szybko zdobywa nowych „przyjaciół”.
Podsumowując. Nie spodziewałam się, że będę tak pochłonięta i że podczas czytania będę tak świetnie się bawić. Wielki ukłon w kierunku Adama Przechrzty, bo stworzył niesamowicie wciągającą historię z wartką akcją oraz fantastycznymi i zapadającymi w pamięć bohaterami. Tak, „randkę” z Adeptem uważam za niezwykle udaną, dlatego też z wielką przyjemnością spotkam się z Namiestnikiem. :D
Ha, troszkę podziwiam, że jednak sięgnęłaś po coś z FS – poza Iloną Andrews (której tłumaczenie skopali) nie jestem w stanie czytać nic od nich :P
Jakby Ci to powiedzieć…
Ja bardzo często sięgam po książki FS i w sumie bawią mnie uprzedzenia do tego wydawnictwa.