HO. HO. HO… – Wiedźmikołaj Terry Pratchetta.
W ostatnich miesiącach postanowiłam zrobić mały odpoczynek od Świata Dysku i Terry Pratchetta. Wszystko przez to, iż w następny „w kolejce do czytania” objawił się Wiedźmikołaj. Aura wrześniowa jakoś nie sprzyjała bliższej znajomości z tym jegomościem. ;) Odczekał więc grzecznie na swoje pięć minut i gdy tylko zrobiło się troszkę chłodniej, a za oknami spadł pierwszy śnieg (dosłownie), przyszedł w końcu jego czas… ;) :D
Noc przed Strzyżeniem Wiedźm.
Gość przynoszący zabawki gdzieś się zawieruszył. Śmierć od razu rusza na ratunek i postanawia przejąć rolę Wiedźmikołaja. Porzuca swą kosę na rzecz worka wypchanego po brzegi zabawkami.
Susan, która stara się żyć normalnie i nie mieszać w sprawy dziadka, niestety ponownie musi wkroczyć do akcji. Ze Śmierciem Szczurów, krukiem i bogiem kaca wyrusza na poszukiwanie brzuchatego jegomościa, który powinien przynosić zabawki. Musi zdążyć przed świtem. Inaczej nie wzejdzie słońce.
Czy byliście grzeczni? :D
Śmierć w każdym wydaniu jest rozbrajający. Jego cięty język, trafne uwagi i spostrzeżenia są wręcz miodem na moje serducho.
Jego wnuczka Susan również nie ma sobie równych. Szczególnie jeżeli za wszelką cenę nie chce brać na siebie odpowiedzialności, ale i tak ostatecznie kończy z nową misją „ratowania dziadka”. ;) W duecie z PIP Śmierciem Szczurów jest po prostu rozbrajająca.
Nie będę jednak po raz kolejny rozpływać się nad cudownymi bohaterami i fantastycznym, acz mocno ironicznym poczuciem humoru autora.
Dlatego, że każda książka aż ocieka absurdem, ale ma również pewne przesłanie.
Tym razem w tym iście świątecznym nastroju autor postanowił wręcz wyśmiać komercyjny obraz Świąt Bożego Narodzenia. Ludzie nie pamiętają o co, w tym święcie chodzi. Wszystko skupia się na dostarczeniu drogich prezentów, czy też oddaniu tego, co nam zbywa ubogim, byśmy poczuli się spełnieni i lepsi. Głębokie refleksje Śmierci o niesprawiedliwości są niesamowicie trafne i powodują chęć zatrzymania się na chwilę i przemyślenia wielu spraw dotyczących przeżywania zbliżających się świąt.
Jeżeli macie ochotę na świąteczne przemyślenia w iście pratchettowskim stylu, to gorąco polecam jeszcze dziś w tym zabieganym okresie pochylić się nad lekturą Wiedźmikołaja. Nie będziecie zawiedzeni. :)
Śmierć najlepszy jest i zawsze!
U mnie zawsze rywalizuje z Babcią Weatherwax. :D
Uparłam się, że będę czytać po kolei! I tak utknęłam po Trzech wiedźmach, ale Twoje recenzje stymulują mnie do powrócenia do Świata Dysku (pewną rolę ma w tym też ostatnio wydany cudowny zbiór o Świecie Dysku, który mi się marzy!)! :D Ostatnio w ogóle czytanie idzie mi ciężko więc muszę jakoś ogarnąć swoje życie! ;)
No to sześć książek masz już za sobą. ;)
A tak przy okazji, jak słabo idzie w czytaniu to Pratchett jest niezłym balsamem na ten problem. Choć może siódme w kolejce Piramidy na razie pomiń i na przykład wyrusz ze Strażą w dalszą podróż. :)
Wiesz co, największym problemem jest ostatnio brak czasu i niespodziewane zmęczenie… Przez ostatnie kilka dni wracam z pracy i padam jak muszka na twarz… Więc mimo, że czytam niezłe książki to niestety zmęczenie mnie zniechęca. Ale może jakoś to w końcu ogarnę i dziękuję za książkoporadę! ;)
Pamiętam te czasy powrotów z pracy i nie zazdroszczę. :/
Trzymam kciuki żeby jak najszybciej te dni minęły. :)