Wielka pielgrzymka i mityczne grobowce – Hyperion Dan Simmons.
Z moim sięgnięciem po Hyperion Dana Simonnsa, amerykańskiego pisarz science fiction, było trochę tak, jak z tą sójką co się wybiera za morze. ;) Już miałam się zabierać za czytanie, ale akurat pojawiła się inna książka na horyzoncie, a do tego nie miałam skompletowanej całej serii i w zasadzie, dopóki nie mam całości, to nie było przecież sensu zaczynać… W końcu jednak nadszedł ten dzień, gdy na półce zawitał komplet, wymówki powoli też zaczęły się kończyć i trzeba było spakować walizki i wyruszyć na wielką pielgrzymkę. ;)
Siedmiu pielgrzymów.
Kapłan (Lenar Hoyt), Żołnierz (Fedmahn Kassad), Uczony (Sol Weintraub), Poeta (Martin Silenus), Kapitan (Het Masteen), Detektyw (Brawne Lamia) i Konsul (imię nigdy nie wymienione) u progu wojny udają się na Hyperiona, by odbyć pielgrzymkę do Grobowców Czasu. Tam bowiem przebywa Władca Bólu i ostatecznej pokuty – przerażający Dziezba, który może pomóc w ocaleniu ludzkości. Dla pielgrzymów to ogromna szansa, jednak jest w tej wyprawie jeden mały haczyk. Dziezba choć wysłucha próśb pielgrzymów, spełni tylko jedną, a pozostałym pielgrzymom odbierze życie.
Niezwykła międzygalaktyczna podróż.
Takie książki science – fiction mogłabym czytać zawsze. Od pierwszej do ostatniej strony byłam urzeczona i przyznaję, że miałam spore problemy z oderwaniem się od historii. Wszystko przez to, że ta międzygalaktyczna podróż, w którą zabrał mnie autor, była po prostu niesamowita. Misternie stworzone opisy świata zawładnęły mą wyobraźnią do tego stopnia, że obrazy rysowały się przed moimi oczami i miałam wrażenie, że sama znajduję się w środku każdej opowieści z doskonale nakreślonymi indywidualnościami.
Opowieści.
Indywidualnościami, które mają swoje cele, pragnienia i tajemnice oraz co najważniejsze jakiś związek z Hyperionem.
Do tego każdy z bohaterów swą osobą wniósł nieocenione wiano do historii. Począwszy od pierwszej opowieści Kapłana, która dawała bardzo wiele do myślenia, przez dość mocno zakręconą opowieść Poety na niezwykle wzruszającej opowieści Konsula kończąc.
Jeżeli zaś miałabym wybrać tę, która najbardziej mi się podobała, to bez zastanowienia postawiłabym na opowieść Uczonego. Wprowadziła ona bowiem tak wielki ładunek emocjonalny, że nie sposób przejść obok niej obojętnie.
Podsumowując. Dan Simmons napisał fantastyczną powieść szkatułkową, doprawioną wspaniale wykreowanym światem pobudzającym wyobraźnię i nieszablonowymi bohaterami. Światem, w którym wszystkie historie doskonale się zazębiają i tworzą jedną spójną całość, wciąż owianą lekką tajemnicą. Po prostu miód na moje serducho. :D Polecam!
Hyperion jest prześwietny. Jedna z najlepszych powieści science-fiction, które dane było mi czytać. Do tego ma wartość sentymentalną, gdyż nabyłem go sobie sam na urodziny, dzień po których urodził się Maks.
Tej wartości sentymentalnej nic nie przebije. :)
Drugi tom jest jest jeszcze lepszy, całość nabiera rozmachu, a czyta się niesamowicie :) jeżeli chodzi o Hyperiony, to jestem pod ogromnym wrażeniem, niestety, Endymion rozczarowuje przynajmniej mnie, utknęłam w połowie Triumfu i zbieram się mentalnie do poczytania tych czterystu stron, które jeszcze przede mną…
No właśnie o tym Endymionie czytałam/słyszałam. Więc przed sięgnięciem nastroję się odpowiednio i obniżę oczekiwania. ;) :P
Bardzo lubię tego autora, ale tej serii trochę się obawiam;) Musiałabym zgromadzić od razu wszystkie tomy i mieć dużo czasu na czytanie, bo dzielenie sobie tej lektury na małe fragmenty i podczytywanie gdzieś w przerwie pomiędzy mnóstwem innych obowiązków jakoś mi nie pasuje;)
Ja dlatego czekałam, aż postawię całość na półce, żebym później „nie przebierała nóżkami” ze zniecierpliwienia. :D
Ojej ojej ojej! ♥ Mam dokładnie tak samo z tą książką – wciąż nie mogę się za nią zabrać, a czeka na mnie, wiem, że to będzie fenomenalna przygoda i… nadal nic. Muszę wziąć z Ciebie przykład! :)
Tylko uważaj, bo jak już się „wybierzesz” za to morze, to potem ciężko będzie Ci wrócić. ;) :D
Hyperion jest świetny! Bardzo się cieszę, że w końcu sięgnęłaś :) Upadek jest równie pyszny :)
Ja też się cieszę, że w końcu udało mi się „ułożyć” książkę w kolejce.
A może chciałam po prostu zostawić sobie tę przyjemność na dłużej… ;)
No cudo. Aha, ja czytałam, gdy Dzierzba był jeszcze Chyżwarem :)
Widzę, że mnie podlinkowałaś, ostatnio pojawił się pod moim wpisem ciekawy komentarz, że to bełkot, ten cały Hyperion :)
Aż „poszłam” oblookać. ;)
Widzę komentarz z kategorii – „nie wiem, ale się wypowiem i będę udawać mądrego”. :D
Widzisz – google Cię dość szybko wskazał jak „hladałam” linków znajomych blogów, na których już pojawiła się opinia. :D
KOOOOOOOCHAM!
WIEEEEEEEELBIE!
Jezu, uwielbiam tę serię. Czytałąm ją jeszcze w pierwszym wydaniu od Maga, które było wielkości ksiażek Erikssona.
Przekocham! Aż mi słów brakuje <3
Więc ja też nie mam nic więcej do dodania :D
Nie mia łam wątpliwości, że ci się spodoba. To jedna z moich ulubionych książek, a najbardziej przemawia do mnie opowieść Kapłana.
Przyznam się szczerze, że do momentu opowieści Uczonego Kapłan był moim absolutnym faworytem. Miałam później niezły zgryz, która ostatecznie bardziej mi się podoba i wybrałam jednak Uczonego, choć walka była równa i zwycięstwo ważyło się do ostatniej chwili. :D
Czytałam sporo pochlebnych recenzji tej książki, nie dziwię się więc, że Tobie też się spodobała. Mignęła mi nawet w chciejkach Emila :P. Ja raczej się nie skuszę, może, że nagle mi się odmieni gust czytelniczy i nawrócę się na fantastykę ;). A tak na marginesie- okładka jest przerażająca…
Założymy specjalny kościół pod wezwaniem fantastyki i będziesz jedną z naszych pierwszych nawróconych. ;)
Już tak na poważnie – to okładka powinna przerażać jak sam Dziezba. ;) :D