Chirurg plastyczny, kula i porwane dziecko, czyli Jedyna szansa Harlana Cobena.
Z kryminałami i thrillerami, które wychodzą spod pióra Harlana Cobena, jest zasadniczo jeden problem. Po przeczytaniu bardzo szybko wszystkie książkowe fakty zacierają się, a sama fabuła jak za dotknięciem magicznej różdżki umyka z pamięci. Oczywiście można w tym widzieć również plusy, w postaci możliwości powrotu i wielokrotnego delektowania się danym tytułem. I właśnie z tym optymistycznym nastawieniem, po raz drugi w moich rękach znalazła się Jedyna szansa.
Po wybudzeniu ze śpiączki.
Marc Seidman wzięty chirurg plastyczny wybudza się po kilku tygodniach ze śpiączki, w jaką zapadł po postrzale we własnym domu. Tuż po przebudzeniu dowiaduje się również, że jego żona została zamordowana, a sześciomiesięczna córeczka zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Komu Marc aż tak bardzo „nadepnął na odcisk”, że mógł zrobić coś takiego? A może to policja ma rację, stawiając go w roli głównego podejrzanego? Czy pojawiające się nagle teraz żądanie okupu, to farsa, a może jednak Marc ma jeszcze szansę i odzyska swoją małą córeczkę?
Wszystko da się przetrwać, ale świat już nigdy nie będzie taki sam.
Od pierwszej strony książka trzyma w napięciu, a autor w swoim stylu stopniowo podgrzewa atmosferę. Uchyla powoli rąbka tajemnicy, by za chwile zaśmiać się nam prosto w twarz, że po raz kolejny daliśmy się nabrać na tę samą sztuczkę.
Dodatkowo ilość zwrotów akcji i duża doza tajemniczości powodują, iż sama zaczynałam mieć w pewnych momentach wątpliwości, kto tu jest dobry, a kto zły.
No i jeszcze wisienka na torcie. Autor pokazał po raz kolejny, że człowiek jest w stanie przetrwać wszystkie przeciwności losu. Przeciwności, które go zahartują, ale również i zmienią.
Podsumowując. Jedyna szansa Harlana Cobena to kolejny świetny thriller w résumé autora, który nie tylko pobudził moje szare komórki do działania zagmatwaną intrygą, ale także zwrócił uwagę na trzy najważniejsze wartości w życiu człowieka. Miłość, rodzinę i przyjaźń. Polecam nie tylko fanom gatunku! :D
Jestem chyba ostatnią osobą na tej planecie, która jeszcze nie czytała CObena :D
Ja myślę, że jeszcze ze dwie by się znalazły. ;) :D
O, a ja się przyznam, że “Jedyna szansa” nieszczególnie mi się podobała, mam jednak nadzieję, że w moje łapki trafią również inne książki autora, bo nie sposób ocenić całego dorobku po zaledwie jednej pozycji. :D Mimo wszystko cieszę się, że Tobie książka przypadła do gustu! :D
Z jeżowymi pozdrowieniami i dzisiaj cieplutkim serduszkiem
Nikodem
Ja co do Cobena jestem mało obiektywna, ale jak uda Ci się sięgnąć po którąś z książek, to daj znać jak odczucia. :D