Alternatywna wizja historii Polski – Impuls Tomasz Duszyński.
Ostatnio mam małego świrka i wyszukuję książek spod znaku steampunku. Ba, idę nawet o krok dalej i zachłannie przeszukuję internety w pod kątem „steampunk Made in Poland”. Jeżeli jeszcze do tego uda mi się zahaczyć o alternatywną historię Polski to już jestem usatysfakcjonowana na całej linii. ;) Dlatego nie mogłam przejść obojętnie wokół książki Tomasza Duszyńskiego pod tytułem Impuls.
Józef Piłsudski nie podpisał traktatu brzeskiego…
Jest rok 1932 wojna z Moskalami oraz Niemcami wciąż trwa. Wszystkie strony są już u kresu swoich możliwości i za wszelką cenę starają się znaleźć sposób, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Marszałek Józef Piłsudski poszukuje ratunku dla Polski w rytuałach spirytystycznych, popadając w coraz większy obłęd. Jednak poza sferą parapsychiczną jest jeszcze jedna szansa. Tajemniczy projekt Golem, który ma za zadanie stworzyć super żołnierzy, odmieniając losy wojny i zapewnić Polsce niezwykle ważny sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Czy genialny wynalazca i konstruktor Andrzej Winnicki jest w stanie doprowadzić porzucony projekt do końca? Szczególnie teraz, gdy dowiedział się, iż jego wcześniejsze prace były sabotowane, a Niemcy, którzy wykradli plany projektu, są bliscy jego ukończenia?
Historia i fantastyka.
Byłam pod wrażeniem, jak zgrabnie Tomasz Duszyński połączył fakty historyczne, doprawił je nutką fantastyki i przedstawił alternatywną wizję okresu dwudziestolecia międzywojennego w Polsce.
Bo jeżeli choć minimalnie interesujecie się tym okresem historii Polski, bardzo łatwo wyłapiecie w książce liczne historyczne fakty i postacie (choćby inżyniera Stefana Ossowieckiego czy Agnieszkę Plichową). Postacie, które nie zostały dodane do książki na siłę, ale doskonale wpasowane i przedstawione w sposób niezwykle barwny. Jednak największych „rumieńców” historycznej części nadają pojawiające się co kilka rozdziałów wspomnieniom Józefa Piłsudskiego. Wspomnienia, które doskonale pokazują, pod jak wielką presją upływał każdy dzień Marszałka. Po części również wyjaśniają jego zachowanie i motywacje, jakimi kierował się przy podejmowaniu swoich decyzji.
Parowe maszyny, sterowce i balony stratosferyczne.
Poszukiwacze steampunku również powinni czuć się dopieszczeni. Poza charakterystycznymi i dobrze znanymi maszynami parowymi, balonami stratosferycznymi czy sterowcami książka „ocieka” wręcz wynalazkami. Gdyż czas wojny sprzyjał pracy nad wynalazkami, a najtęższe umysły każdego dnia pracowały nad osiągnięciem zwycięstwa. Dlatego co rusz pojawiają się informacje o nowych śmiercionośnych rodzajach broni czy choćby pociskach transportowych. Jednak trzeba przyznać, że wszystkie te nowinki przyćmiewa Golem. Projekt niezwykłej mechanicznej zbroi oraz wspominana wielokrotnie mechaniczna dłoń syna Andrzeja Winnickiego, która chowa w zanadrzu kilka całkiem konkretnych sztuczek.
Świat nie bez wad. ;)
Porozpływałam się nad częścią historyczną i steampunkiem, więc czas spojrzeć na książkę też z innej perspektywy. ;)
Niestety książka w wielu miejscach jest dość mocno przegadana, a akcja szczególnie na jej początku strasznie się dłuży i czasami nie do końca wiadomo „co autor miał na myśli”. Owszem fajnie, że autor nakreślił dokładnie sytuację zarówno na frontach, w państwie, jak i w domu oraz życiu Winnickiego, ale jakby tak trochę, to wszystko „zzipować” byłoby o wiele lepiej. Na szczęście tak mniej więcej od połowy książki akcja przyspiesza, pojawiają się bardzo ciekawe wątki szpiegowskie i na scenę wkracza najstarszy syn Winnickiego — Marek.
Podsumowując. Tomasz Duszyński bardzo fajnie połączył fakty historyczne z fantastyką i stworzył niezwykle interesującą alternatywną historię Polski. Historię, w której to nasza ojczyzna jest liczącą się na arenie międzynarodowej potęgą. I choć początek książki jest trochę niemrawy i przegadany, to końcówka oraz doskonale oddany klimat tamtych lat rekompensuje te małe niedoskonałości. Więc jak macie ochotę na „steampunk Made in Poland”, to Impuls jest doskonałą propozycją. Polecam!
Wiesz, że ja ostatnio też lecę na takie klimaty, od Czterdzieści i cztery (po którą sięgnęłam zresztą przez Ciebie :P). Zaczynam się tylko martwić tym, że tego typu książek nagle zrobiło się jakoś dużo – mam zapisane już kilka tytułów – widać trend “alternatywnej historii Polski” się w fantastyce sprawdził i teraz odcinamy kupony. Na początku było to coś nowego, ale teraz trochę się obawiam, że trochę tego wszystkiego jest “za dużo”. Przy Impulsie już chyba pasuję.
Zrobiło się takich książek sporo, bo pojawiło się zapotrzebowanie na rynku.
Ja na razie patrzę na te książki pod kątem steampunku. O tym światowym mówi się sporo, a ten rodzimy jakoś nie szczególnie prezentowany. Jak zaczęłam “szperać”, to widzę, że jest tego całkiem sporo. Więc testuję. ;)
Ależ oczywiście, że to kwestia popytu. Tyle że niekoniecznie potem podaż trzyma poziom – wiesz, to jak z Sekretnymi / duchowymi / wszelkimi innymi życiami zwierząt i innego tałatajstwa. Wohlleben się sprzedał, narobiło się tego tyle… i niby fajnie, ale połowa “jedzie na fali” i do czytania się nie nadaje :(
To samo można powiedzieć o Metrze 2033. Pisane na fali, nie każde “wychodzi”, ale część w mojej ocenie jest lepsza niż pierwowzór. Poza tym od takich książek (i nie tylko) na fali nie uciekniemy. Jak coś się zaczyna sprzedawać, od razu znajdą się chętni na “uszczknięcie tego tortu”. ;)