Alkaloid Aleksandra Głowackiego, czyli Stanisław Wokulski na dopalaczach. ;)
Książkę podpatrzyłam u Michała z bloga Zapomniany pokój. Ponieważ ostatnio jakoś tak naszła mnie ochota, by ruszyć śladami polskiego steampunku (co poniektórzy już to zapewne zdążyli zauważyć ;)), więc Alkaloid od razu wylądowała w kręgu mojego zainteresowania. Do tego nie będę ukrywać, iż nie mogłam oprzeć się wizji, w której Stasiek Wokulski, zamiast wzdychać do Izabeli Łęckiej (tak, tej od Lalki Bolesław Prusa), bierze sprawy w swoje ręce i rozkręca poważne biznesy oraz rozwija się na polu naukowym.
W narkotycznym surżu.
Stanisław Wokulski podczas jednej ze swoich licznych biznesowych podróży odkrywa tajemniczą bulwę. Bulwę, która po przetworzeniu daje nieograniczone możliwości fizyczne, jak i umysłowe. Dlatego też Wokulski postanawia porzucić los sklepikarza i całkowicie poświęcić się stworzeniu alkaloidowego imperium.
Alka zmienia świat, a Stasiek staje się jednym z najpotężniejszych ludzi na ziemi. Czy udźwignie to brzemię, szczególnie iż każde liczące się mocarstwo chce poznać sekret wytarzania Alki?
Dziwne acz fascynujące.
Muszę przyznać, iż czytają tę alternatywną historię Staszka Wokulskiego, miałam wrażenie, iż jest ona trochę dziwna i miejscami nawet powiedziałbym, że „ciężkostrawna”.
Muszę jednak przyznać, iż sam pomysł alternatywnej historii, w której narkotyk zmienia świadomość oraz daje fizycznego i psychicznego kopa, uważam za bardzo udany. Szczególnie że jego odkrycie zmienia świat i wprowadza go na wyższy poziom rozwoju. Można nawet powiedzieć, że Alka dla ludzi nauki była swoistym błogosławieństwem, bo przenosiła umysł na poziom wyższej świadomości i „otwierała drzwi” nowym wynalazkom. Niestety przedstawienie tego ciekawego świata jest miejscami dość chaotyczne, a ilość enigmatycznych wyrażeń i dziwnych nazw bez wyjaśnienia potrafi przyprawić o ból głowy.
Wokulski.
Jak pisałam już we wstępie, książka zainteresowała mnie również ze względu na postać Staszka Wokulskiego. Muszę przyznać, że poza tym, iż nie wzdycha on do Izabeli, to jest niemal tym samym człowiekiem, którego znaliśmy z Lalki. Czyli bezwzględnym rekinem biznesu i doskonałym analitykiem zmierzającym pewnie, acz z wyczuciem do celu. Dzięki Alce zaś wzniósł te umiejętności na „wyższy level” i otrzymał kilka bonusów. Stał się nadczłowiekiem, kreatorem rzeczywistości i herosem. Niczym mnie ta postać nie zaskoczyła, ani też nie wprowadziła jakichś szczególnych uczuć.
Podsumowując. Alkaloid Aleksandra Głowackiego jest oryginalnym, acz dziwnym tworem, który ujmuje pomysłem, klimatem i dobrym tempem narracji. Jeżeli szukacie alternatywnej wizji świata lub macie ochotę na ponowne spotkanie ze Staszkiem Wokulskim, to będzie to pozycja w sam raz dla Was. W innym przypadku powinniście się dwa razy zastanowić. ;)
O książce możecie również przeczytać na blogu:
Zapomniany pokój;
Jest to grupa naturalnie występujących zasadowych związków organicznych (na ogół heterocyklicznych), głównie pochodzenia roślinnego, zawierających azot. Aminokwasy, peptydy, białka, nukleotydy, kwasy nukleinowe, aminocukry i antybiotyki nie są zwykle zaliczane do alkaloidów. Dodatkowo do tej grupy włączone są niektóre obojętne związki chemiczne biogenetycznie związane z alkaloidami zasadowymi.
Więcej…
W pierwszej chwili myślałam, że żartujesz z tym Wokulskim i to tylko luźne skojarzenie, a potem do mnie dotarło, w czym rzecz… :D Rany, tematyka genialna – ja co prawda Lalkę wspominam dobrze, ale jeszcze bardziej lubię wszelkie historie alternatywne, no i od czasów Czterdzieści i cztery kuszą mnie takie “polskie” klimaty jeszcze bardziej. Szkoda, że historię określasz jako “ciężkostrawną”, bo to już trochę niepokoi.
To jest jedyna bolączka. Autor ukrywający się zgrabnie pod pseudonimem czasem zapomina, że czytający nie siedzą w jego głowie. Trzeba się wiele domyślać, ale sam pomysł jak i oprawa pozawalają wiele wybaczyć. ;)