Pożegnanie z Gosławą i Mieszkiem – Przesilenie Katarzyny Bereniki Miszczuk.
Szeptucha Katarzyny Bereniki Miszczuk oczarowała mnie swoim słowiańskim duchem. Noc Kupały i Żerca nie były złe, ale jak dla mnie zmieniły świetną zapowiadającą się serię fantastyczną w romans z dodatkiem fantastyki i słowiańskich bóstw. Dlatego też przed sięgnięciem po Przesilenie zastanawiałam się, czy oby na pewno chcę tę książkę przeczytać? Z jednej strony ten nadmiar romansu mnie trochę odstraszał, a z drugiej byłam ciekawa zakończenia całej serii i tego, jak potoczyły się dalsze losy bohaterów. I jak łatwo się domyślić tę nierówną walkę wygrała zwykła, ludzka ciekawość. ;)
Obietnica.
Gosława jest w ciąży z Mieszkiem, a jakby problemów było mało, to dowiaduje się jeszcze o klątwie, która dotyka wszystkie kobiety z jej rodziny. Do tego Swarożyc ciągle kręci się w pobliżu, przypominając o obietnicy, a Witek przeszedł „na ciemną stronę mocy”. No i jeszcze zbliżają się pierwsze Dziady po śmierci Mszczuja, a w Bielanach Żercy brak. Tyle problemów i tajemnic. Jak poradzi sobie z nimi Gosława? Czy uda się jej rozwikłać rodzinną tajemnicę i przechytrzyć Swarożyca?
Trudne sprawy. ;)
Muszę przyznać, że czytając książkę, całkiem nieźle się bawiłam. Romans odszedł „w siną dal”, a pojawiło się więcej obyczajówki i słowiańskiego klimatu.
Choć muszę przyznać, że początek nie należał do najszczęśliwszych i mógłby spokojnie konkurować o miano najlepszego odcinka Trudnych spraw.
Na szczęście te wszystkie dziwaczne zawirowania i totalnie nie zrozumiała dla mnie postawa Mieszka, szybko się skończyły i na scenę wkroczyli słowiańscy bogowie.
Było dynamicznie, intryga goniła intrygę, bogowie to tu, to tam wtrącali swoje „trzy grosze”, a my powoli wraz z zakręconą Gosławą dopasowywaliśmy do siebie kolejne elementy układanki.
Podsumowując. Przesilenie Katarzyny Bereniki Miszczuk to bardzo dobre zamknięcie Cyklu Kwiat Paproci. Z dużą dawką humoru, słowiańskimi bogami i rodzinnymi tajemnicami. Doprawiona klasycznym czarnym charakterem i nutką romantyzmu. Muszę jednak nadmienić, że jednego mi tylko było żal. Baby Jagi, która niestety dostała tak mało „czasu antenowego”, a retrospekcje wskazywały, że jej historia mogłaby wywołać rumieńce na twarzy. ;)
Spasowałam po pierwszej części, mimo, że zazwyczaj staram się tego nie robić^^; Nie wiem, coś mi w tej książce nie pasowało, denerwowali mnie bohaterowie, denerwował mnie język autorki. Może w złym momencie się za nią wzięłam? W każdym razie dokładnie tak samo mam ze „Żniwiarzem”, którego też po pierwszym tomie porzuciłam…
No właśnie o tym „Żniwiarzu” czytałam wiele bardzo rozbieżnych opinii i spasowałam przed czytaniem.
Zaś co do „Kwiatu…”. Autorka ma dość specyficzny styl, może to Cię tak raziło w oczęta. :D
Czyli nie jest tak źle :) CHociaż ja spasowałam z sięgnięcia po cykl, gdy poczytałam opinie właśnie na temat 2 i 3 tomu. Skręcanie w stronę romansu jest ZŁE…
No właśnie jakby ten II i III tom trochę „odromansić”, to seria byłaby jedną z moich topek. ;) :P
Seria jest naprawdę bardzo dobra. Cieszę się, że Ci się podobała
Trochę „zabolało” mnie ten nadmiar romansu, ale ogólnie bardzo na plus i całą serię bardzo fajnie się czytało.
Dotarłam do „Nocy Kupały” i jakoś tak specjalnie mnie nie ciągnie do kontynuowania tej przygody.
„Noc…” była dla mnie najsłabszą częścią. Później „Żerca” też trochę za mocno „poszedł” w romans. Mnie najbardziej cieszy to, że w tej ostatniej części znowu wrócił ten fajny balans z przewagą fantastyki i słowiańskości nad romansem. A do tego książka „lekka” – idealna na lato. :)