Reżim i ortodoksja – Opowieść podręcznej Margaret Atwood.
Opowieść podręcznej Margaret Atwood podpatrzyłam u Katarzyny z bloga Kącik z książką. Gdzieś później przewinęło mi się przed oczami, że książka ta, dzięki której autorka jest laureatką pierwszej Nagrody im. Arthura C. Clarke’a z 1986 roku doczekała się ekranizacji w 2017 roku. Zaintrygowana postanowiłam zatem sięgnąć pierwsze po książkę, a jak czas pozwoli to również rzucić okiem na jej interpretację na „szklanym ekranie”.
Ekstremiści u władzy.
Republika Gilead zmaga się z bardzo słabym przyrostem naturalnym. Władze w państwie przejmują fanatyczni, chrześcijańscy fundamentaliści, którzy postanawiają rozwiązać ten problem, wprowadzając reżim religijno-wojskowy i nowe „zasady”. W imię czystości pozbywa się wszystkiego, co kuszące i prowadzące do złego. Wszystkie zaś zdolne do rozmnażania kobiety zostają Podręcznymi. Nie wolno im czytać ani pisać. Ich jedynym zadaniem jest pozostawanie w domu Komendanta oraz jego Żony i odbywanie regularnych stosunków seksualnych pod nadzorem Żony z nadzieją, że tym razem się uda i zarządca je zapłodni. Bo tylko ciężarna Podręczna (lub wprost niewolnica seksualna) ma jakąś wartość.
A co z pozostałymi kobietami niezdolnymi do posiadania potomstwa? Jeżeli mają trochę szczęścia, mogą zostać uprzywilejowanymi Żonami lub służbą domową.
Antyutopia.
Od pierwszego pacnięcia paluchem wsiąknęłam w historię trzydziestoletniej Fridy, która nie dość, że została zmuszona do zostania Podręczną, to jeszcze straciła swojego męża i dziecko. Teraz stara się żyć dalej, wykonywać swoje obowiązki, ale gdzieś tam w jej głowie wciąż jest życie, które utraciła. Życie, w którym miała prawo decydowania o sobie i swoim losie. Życie, w którym miała prawo pracować i kochać.
Dlatego też te liczne, czasem dość chaotyczne retrospekcje przynoszą wiele bólu i cierpienia, a jednocześnie ukazują nam, jak bardzo nie doceniamy tego, co jest tu i teraz. Jak bardzo przywykliśmy do wolności, do wyborów które możemy samodzielnie podejmować, do zdania które możemy posiadać.
Koszmar…
Brnąc coraz bardziej w książkę, zaczęłam również uświadamiać sobie, że ta historia wcale nie jest jakąś „fantastyką”. Wystarczy spojrzeć w kierunku Bliskiego Wschodu, by zdać sobie sprawę, że tam nadal łamane są prawa kobiet. Ba, nawet w Europie zdarzają się przypadki, gdy religijni fanatycy próbują przeforsować powrót średniowiecza (tak, chodzi mi o Czarny Protest). Czy zatem taki scenariusz w przyszłości nie jest możliwy? Szczególnie iż obserwujemy wyraźny spadek przyrostu naturalnego.
Podsumowując. Opowieść podręcznej Margaret Atwood to przerażająca, wręcz ponura historia, a zarazem wizja społeczeństwa, która wprawdzie została napisana w latach 80-tych, jednak nie straciła nic na swojej aktualności. Stonowany, stroniący od wulgaryzmów język powieści niesie ogromny ładunek emocjonalny i nie pozwala o książce zapomnieć. Polecam!
Chciałam najpierw obejrzeć serial, ale stwierdziłam, że nie, najpierw książka, i tak ją ciągle odkładam. W końcu przeczytam, żadna antyutopia mnie nie ominie. :)
Też się pierwsze zastanawiałam nad serialem, który podobno jest bardzo dobry, ale jednak ostatecznie zdecydowałam się, że pierwsze książka. :)
Mam na półce, razem z serią Maddaddam, ale wciąż nie mam czasu, żeby do niej usiąść i przeczytać chociaż pierwszy tom lub Opowieść Podręcznej. Sądząc po Twojej opinii, to książka powinna mi się spodobać :D
Wiem, ostatnio jesteś trochę zarobiony. ;)
Ale w końcu przyjdzie czas. :D
Cenię prozę Atwood, ale do fanek serialu nie należę. Nie sądziłam, że kiedykolwiek to napiszę, bo przecież nie gustuję w kinie akcji, ale dla mnie ekranizacja ma zdecydowanie zbyt wolne tempo.
No i tu mnie “zabiłaś”, bo serial sobie bardzo chwalą i jak na razie o wolnym tempie nie było zbytnio mowy. Choć muszę przyznać, że patrząc po książce, tempo raczej też nie jest porażające.
No właśnie, ale w książce mi to nie przeszkadza, a w serialu to i owszem. Wiem, wszędzie widzę pochwały na jego temat, ale mnie on po prostu nie leży.
Jak Ci nie leży, to trudno. Będziesz musiała z tym żyć. ;)
Laureatem to może być jedynie osoba, a nie przedmiot. Proszę nie używać słów, których znaczenia się nie zna!
Dziękuję za zwrócenie uwagi.
Bardzo proszę i pozdrawiam serdecznie.
Genialna powieść. Uważam, że proza Atwood zasługuje na Nobla. Tyle że obecnie to sama nagroda Nobla nie zasługuje na Nobla, więc …
Za to zebrała się komisja na “zastępczego Nobla”, więc… ;)
Zastępczy Nobel należy się Tokarczuk!
Ja niestety najpierw obejrzałam serial. A może stety? Jest genialny, jeśli książka jest równie dobra, to wiele tracę i muszę ją nadrobić.
Co do Gilead, to w serialu nie byli to chrześcijańscy fundamentaliści. Ich wierzenia opierały się na Starym Testamencie, a dzieci nie chrzczono o ile dobrze pamiętam. W każdym razie serial jest godny polecenia, mam nadzieję, że książka wciągnie mnie tak samo :)
Nie wiem dlaczego, ale Twój komentarz został oznaczony jako spam. :/
Książkę zaś polecam, bo jest bardzo dobra i będziesz miała fajne porównanie z serialem. :)
Cieszę się, że Ci się spodobała :) Ja byłam z jednej strony bardzo zadowolona z lektury, a z drugiej wstrząśnięta, bo taka właśnie wizja świata wcale nie jest trudna do osiągnięcia…
Nie jest trudna do osiągnięcia i można powiedzieć, że namiastki może trochę zmodyfikowane, już przecież w obecnym świecie funkcjonują.
Czytałam w wersji angielskiej kilka miesięcy temu, książka nawiązuje do sezonu pierwszego ekranizacji, zaś sezon drugi to już wymysł reżysera, ale jakże udany.
Nie mogę się doczekać kontynuacji serialu, który dopiero w przyszłym roku. Historia przedstawiona w książce jest tak teraźniejsza, że aż przeraża. Ale warto po nią sięgnąć. To coś w stylu Orwell’a “Rok 1984” czy “Folwark zwierzęcy”, które mimo swoich lat, nadal nawiązują do działań w niektórych państwach, łącznie z Polską.
Czytałam o tym, że drugi sezon to już będzie wolna interpretacja autora. Zakończenie książki było otwarte więc jestem ciekawa jaką wizję będziemy mogli oglądać. Tyle tylko, że muszę w końcu obejrzeć sezon pierwszy. Na szczęście mam na to jeszcze troszkę czasu. ;)
To chyba serial nawiązuje do książki, nie zaś odwrotnie, prawda?
[Zaczynam pisać ten komentarz trzeci raz. Jeśli jeszcze raz wszystko mi się zawiesi, to szlag mnie trafi :P]
No i masz, będę musiała przeczytać. Antyutopie są mi bliskie od lat (nawet miałam taki temat maturalny ;)), wiec z automatu zwracam na nie uwagę. Tutaj dodatkowo istotny problem społeczny – tak jak mówisz, wbrew pozorom bardzo realistyczny (nie tylko Bliski Wschód – spojrzałabym uważniej na Indie i Afrykę, jakoś mniej medialne, ale to, co tam się dzieje w stosunku do kobiet, szokuje chyba jeszcze bardziej).
Jak widzę przy pisaniu komentarza dopadła Cię klasyczna złośliwość rzeczy martwych. ;)
I czekam na Twoją opinię o książce po przeczytaniu. :D