Wolna Sidheania! Triskel. Gwardia czyli debiut Krystyny Chodorowskiej.
Muszę się przyznać, iż gdy tylko zobaczyłam zajawkę debiutanckiej książki Krystyny Chodorowskiej pod tytułem Triskel. Gwardia to trochę się napaliłam. Jak łatwo zauważyć ja i fantastyka bardzo się lubimy, a ta książka zapowiadała się na taki właśnie całkiem „świeży i bardzo smakowity kąsek”. Czy nowo wykreowane imperium i bohaterowie z nadnaturalnymi zdolnościami spełnili moje oczekiwania? :)
Gwardia: Kret, Burza i Mayday.
Sinead Clarke to na co dzień zwykła studentka pochodząca z uciskanej przez Imperium Sidheanii, która angażuje się dość mocno w działalność na rzecz swoich rodaków. Chce również, aby świat przestał postrzegać sidheańczów tylko i wyłącznie w kategorii uprzykrzających innym ludziom życie terrorystów.
Jednak, gdy tylko na horyzoncie pojawiają się kłopoty, Sinead przywdziewa maskę Mayday i wraz z Kretem i Burzą rusza, by swoimi nadprzyrodzonymi zdolnościami wspierać miasto w walce z przestępczością. Czy Sinead jest w stanie pogodzić swoje dwie odmienne role szczególnie teraz, gdy do miasta przybywa jej przyjaciel Duncan, bojownik o wyzwolenie Sidheanii spod jarzma imperium? Szczególnie teraz, gdy w niedawnym napadzie na Muzeum Historii Naturalnej użyto całkiem nowej broni, która przeczy wszystkim znanym prawom fizyki?
Rebelianci, superbohaterowie i afera na skalę międzywymiarową!
Od pierwszej strony zostaję wrzucona w sam środek bardzo gorącej akcji, a postać charyzmatycznego Duncana nie pozwala mi oderwać się od książki. Obserwuje jego walkę jako bojownika o wyzwolenie Sidheanii, wchodzę w jego życie z buciorami dzięki retrospekcjom, dzięki czemu łatwiej mi wczuć się w sytuację i poznać motyw, jakie kierowały jego życiem przy podejmowaniu kolejnych decyzji. I gdy już myślę, że jesteśmy „w domu”, mam swojego bohatera, za którym będę podążać, wspierać go w walce o wolną ojczyznę na scenę wkracza Sinead.
Muszę przyznać, iż w tym miejscu miałam mieszane uczucia, bo już trochę tego Duncana polubiłam. ;) O dziewczynie też już cóż prawda padły przynajmniej „dwa słowa” w retrospekcjach, więc wiedziałam, że z niej to taka zadziorna sztuka, ale nie przypuszczałam, że swą osobowością tak szybko mnie do siebie przekona.
Mayday bohaterka jak z komiksu ;)
Sinead w moich oczach jawi się jako taka typowa społeczniczka. Bardzo mocno angażuje się w sprawy swoich rodaków w Scyld City, działa w Fundacji, pomaga przy remoncie lokalu, który udało się uzyskać dzięki swojej pozycji od miasta. Bardzo aktywnie działa również na rzecz zmiany wizerunku sidheańczyków. Nie chce, żeby wszyscy postrzegali ich tylko i wyłącznie przez pryzmat mniej lub bardziej udanych ataków terrorystycznych.
Mimo setki obowiązków przyłącza się również do Gwardii, by wraz z Burzą i Kretem wykorzystywać swoje niezwykłe umiejętności i strzec miasta przed niegodziwcami. Jednak w stosunku do pozostałej dwójki ukrywa swoją twarz i przybiera pseudonim Mayday. Nie wiem dlaczego, ale od razu po pojawieniu się tego pseudonimu zobaczyłam taką klasyczną bohaterkę z peleryną na plecach jak z typowego komiksu.
Jeżeli chodzi o tę dwójkę, to poza poznaniem ich nadprzyrodzonych mocy nie dowiecie się o nich zbyt wiele. Powolutku autorka rzuca nam jednak jakieś „ochłapy”, dzięki czemu mogłam umiejscowić ich na mojej małej „mapie przydatności w historii”.
Zamknięty w sobie i małomówny Kret na razie nie odgrywa znaczącej wersji w historii. Za to Burza „idzie” jak na swoje imię przystało. Bardzo podoba mi się jej osobowość i chęć dążenia do wiedzy. Już widać, iż jest to babeczka, która nie da sobie „w kaszę dmuchać”.
Imperium i moce nadprzyrodzone.
Sam pomysł na historię z uciskanymi przez imperium rebeliantami, superbohaterami, mnóstwem intryg i sięgnięciem do innego wymiaru bardzo mi się spodobał. Również tempo prowadzonej akcji, lekkość języka i częste niedopowiedzenia były bardzo w porządku. Dodatkowo duży ukłon z mojej strony w kierunku wielowątkowości. Przy takiej ilości łatwo się pogubić, a jeszcze ciężej łączyć to wszystko w logiczną całość, a to autorce – debiutantce się udało.
Jedna rzecz natomiast bardzo „kuła mnie w oczy” podczas czytania. Nierealny obraz walki. Wiem, że to książka skierowana głównie do młodzieży, ale podczas czytania odniosłam wrażenie, że zabicie drugiego człowieka jest owszem złe, ale w sumie można je traktować jak wyciśnięcie pryszcza z nosa. Do tego przy wszystkich tych efektownych walkach o krwi czy obrażeniach możemy zapomnieć. W zasadzie wygląda to tak, jakby wystarczyło się po wszystkim otrzepać i po prostu iść do domu.
Podsumowując. Triskel. Gwardia Krystyny Chodorowskiej to w mojej ocenie bardzo dobry debiut, który jest zwiastunem „bardzo smakowicie” zapowiadającej się serii. Czekam na kontynuację i polecam wszystkim, którzy lubią fantastykę z nutką buntu i ciekawych, młodych bohaterów. Na zachętę dorzucam również kilka bardzo dobrych ilustracji z książki.
Dla starożytnych celtów triskele i spirale (od których wywodzą się te pierwsze) były w pełni świętymi znakami. Symbol ten jest jednym z najstarszych, związany z człowiekiem praktycznie od początku jego istnienia. Spirale w zależności od kierunku w jakim się “skręcały” miały dwa różne znaczenia. Prawoskrętna spirala jest przyjęta jako ta pierwotna. Oznaczała energię, rozwój, wzrost i słońce. W triskelach oznaczały odrodzenie i nowe życie. Lewoskrętne spirale oznaczały więc tym samym wszystkie przeciwne i negatywne aspekty, związane były również z podróżą duchową przez kolejne wcielenia. Więcej...
O, zapowiada się bardzo ciekawie. Cieszy kolejny udany debiut na fantastycznym rynku.
Wygląda na to, że tak. :)
Czytając Twoje wpisy zawsze nabieram ochoty na lekturę książek, na które wcześniej w życiu bym się nie zdecydowała :p. Interesujący debiut, ado tego piękne wydanie ;).
Bardzo się z tego faktu cieszę, choć ogarnia mnie też taki dreszczyk niepewności, bo jak Ci się nie spodoba? :D
A mnie w pierwszym momencie odrzuciła trochę okładka, taka komiksowa, ale nie w przyciągającym wzrok, ciekawym stylu. Patrząc jednak na ilustracje w środku i to, co napisałaś o samej książce, wydaje mi się, że jednak do wnętrza pasuje, przez co tak jakoś nagle nabrałam ochoty na przeczytanie tego debiutu:)
Ja akurat spoglądając na okładkę widziałam młodzieżówkę w stylu zbuntowanym. Masz jednak absolutną rację, ta jej komiksowość bardzo pasuje do wnętrza.
Zapowiada się nieźle – dodaję do listy do przeczytania :) Jakoś mam słabość do rebeliantów uciskanych przez imperium.
O to to, na walkę chyba tutaj wiele osób zwraca uwagę. Taka… Niby sami najmocniejsi się klepią, ale w efekcie wygląda jak pojedynek na szachy – jedyne co zostaje zranione to duma pokonanego. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo fajna książka.
Swoją drogą chyba jedna z najdłuższych opinii u Ciebie, jakie widziałem! :D
Ja ciągle nie przeczytałam Twojej recenzji, aż mi wstyd, ale przynajmniej wiem, że mamy choć jeden wspólny mianownik. ;)
Tak, to chyba będzie jedna z dłuższych. Choć ostatnio łapię się na tym, że piszę, piszę i przerwać nie mogę. :P
https://www.zpiorem.pl/2018/06/premiera-triskel-gwardia-krystyna.html
Teraz już nie masz wymówki! :D
Już idę, więc nie bij. ;P