Chyłka i Zordon ponownie w natarciu, czyli Testament Remigiusza Mroza.
Ostatnie spotkanie z Chyłką i Zordonem zakończyło się (jak zawsze) dość mocnym clifhangerem, a do tego sama końcówka zwiastowała pewien powiew świeżości, a może nawet zwiastun czegoś nowego. Wiedziona tym ostatnim postanowiłam sprawdzić, co słychać u dwójki najbardziej krzywdzonych bohaterów w ostatniej odsłonie cyklu Remigiusza Mroza pod tytułem Testament.
Spadek, pacjentka i ginekolog.
Po niedawnych przeżyciach Chyłka próbuje dojść do siebie, a przy okazji próbuje wybawić Zordona z tarapatów, w jakie wpakował się na własne życzenie. Gdy tak rozkminia, jak wyciągnąć jej niedoszłego kochasia z więzienia i nie pozwolić dobrać się do jego dupci Gorzymowi zgłasza się do niej jej ginekolog, który nieoczekiwanie otrzymał spadek od swojej pacjentki. Problem w tym, że pacjentkę widział na oczy tylko raz i odnalazł jej zwłoki w stanie zaawansowanego rozkładu w jednej z posiadłości wchodzących w skład rzekomego spadku. Całej sprawie dodaje pikanterii fakt, iż doktorek może pomóc w wyciągnięciu Kordiana z więzienia. Jakie tajemnice kryją się za ginekologiem, spadkiem i rodziną, od której pochodzą?
Show must go on!
Muszę przyznać, iż po zakończeniu Oskarżenia liczyłam na przełamanie pewnych utartych schematów, jakie mogliśmy obserwować przez sześć ostatnich odsłon cyklu. Niestety trochę się przeliczyłam.
Kordian nadal zachowuje się jak zagubiony szczeniak, który tylko czeka na skinięcie swojej pańci, gotowy wykonywać dla niej każdą, nawet najtrudniejszą sztuczkę. Oczywiście czasem pokaże, iż jest urażony, ale wystarczy lekkie „posmyranie za uszkiem” i wszystko w jego zachowaniu wraca do normy.
Jeżeli chodzi o samą Chyłkę, to niby możemy obserwować jakieś przemyślenia po utracie dziecka, dywagacje na temat długości żałoby itp. Jednak na dłuższą metę mam wrażenie, że nic w jej postawie się nie zmieniło. No może poza tym, że jej odzywki stają się bardziej wulgarne niż inteligentne.
Związek, a może raczej jego brak, tej dwójki to zaś dla mnie klasyczna opera mydlana, choć może raczej już zabawa w przedszkole. No i oczywiście, gdy coś się klaruje, autor ponownie rzuca tej dwójce „kłody pod nogi”. Muszę osobiście przyznać, że to już przestaje wywoływać we mnie jakiekolwiek emocje i przed tym grand finale zastanawiałam się tylko co tym razem.
The case.
Sama sprawa z ginekologiem, wszelakie manewry, zwroty akcji czy też to napięcie związane z rozprawą, w której wciąż więcej niewiadomych niż oczywistości, dla mnie bardzo w porządku. Choć muszę przyznać, iż ostatnia rozmowa oskarżonego z Kordianem wydawała mi się lekkim „przerostem formy nad treścią”.
Podsumowując. Testament Remigiusza Mroza to dobra kontynuacja serii, która ma wszystko to, czego od takich kryminałów oczekujemy. Liczne zwroty akcji, ciekawą zagadkę i utrzymujący się przez cały czas lekki dreszczyk emocji. Oczywiście dużym atutem tej książki jest również to, iż czyta się ją lekko i szybko. Myślę, że fani gatunku powinni być zadowoleni.
Właśnie skończyłam Immunitet i pomimo dość schematycznej fabule, fajnie było wrócić do Chyłki i Zordona. Miałam trochę stresu ostatnio w pracy, a ta lektura świetnie mnie zrelaksowała :). Na półce już czekają nastepne.
Tak Chyłka z Zordonem potrafią zrelaksować – to jest bardzo duży plus tej serii. :D
Z założenia nie przekonam się, co dalej słychać u tej dwójki (jestem jedną z tych, co potrafią nie kontynuować serii, której pierwsza odsłona się nie spodobała), ale Twoje wrażenia pokrywają się z tym, co mówiła mi o niej moja współlokatorka (która dla odmiany całego Mroza przeczytała, mimo, że nie do końca jej się podoba). Schematom i wulgarności Chyłki mówimy stanowcze NIE!;)
Mi też nie wszystko się podoba, ale Chyłkuję z czystej ludzkiej ciekawości. ;)
Chcę przekonać się na własne oczęta, jakie jeszcze tortury zostaną zaserwowane tej uroczej parce. ;)
Jeszcze niedawno byłam posiadaczką tej książki, ale jako że nie znam poprzednich tomów, odesłałam ją do koleżanki, która ma je już za sobą i aktualnie boję się, że ponownie się przejedzie, bo już „Oskarżenie” lekko ją rozczarowało. No nic, czas pokaże. A ja tymczasem będę poznawać prozę Mroza (Dopiero niedawno rozpoczęłam z nim przygodę.), ale od jednotomówek, by później nie odczuwać presji, że jestem tak głęboko w du… znaczy w tyle. :)
Pozdrawiam!
Z Chyłką to jest tak, że lepsze tomy przeplatają się z tymi przeciętnymi/słabszymi. Do tego końcówka zawsze jest taka, że gdzieś tam uruchamia się „nutka ciekawości” i sięga się po kolejną odsłonę cyklu.
A od jakich singli miałaś okazję zacząć?
Seria z Chyłką to moim zdaniem najlepszy cykl Mroza. Po takim zakończeniu jestem ciekawa czy będzie kolejny tom ;). Ja w tym miesiacu planuje 5 tom Forsta j mam nadzieję, że nie pożałuję :p
Jeżeli chodzi o najlepszy cykl to postawiłabym na ten moment na Parabellum.
Nie czytałam jeszcze nic z „Kręgów władzy”.
Co do Forsta zaś, tę serię po IV tomie postanowiłam sobie odpuścić. Jak dla mnie ten cykl powinien zakończyć się po III tomie.
Nie czytałam Parabellum (nie przepadam za książkami, których akcja rozgrywa się podczas jakiejkolwiek wojny). Forst to trochę odgrzewanie kotleta. Niby powinnien, ale Mróz pewnie postanowił wskrzesić Olgę Szrebską :P, żeby Forst miał się z kim zestarzeć ;). Ja zaczęłam I tom kręgów, ale po 200 stronach skapitulowałam, średnio kręci mnie political fiction
Czy ja wiem z tym wskrzeszeniem Olgi… Ja to mam wrażenie, że autor po prostu lubi się znęcać nad swoimi bohaterami. ;)
Tekst ze Szrebską to była taka lekka ironia. Masz rację- znęca się na nimi tak podle, że wydłuża cykl w nieskończoność :P
Jeszcze trochę i zacznę podejrzewać, że to taki fetysz autora. ;)