Gdy Zona wzywa – Powrót Michała Gołkowskiego.
Michała Gołkowskiego chyba nie potrzeba już nikomu przedstawiać. Ten zafascynowany Czarnobylem lingwista, a z zamiłowania historyk wojskowości, który na co dzień zakłada słuchawki i pełni rolę tłumacza kabinowego (angielsko-polsko-rosyjskiego) wpisał się już na dobre i złe w koloryt Zony. Przyszedł jednak czas na ostatnią przygodę i Powrót za kordon czarnobylskiej Zony.
Zew Zony.
Miszka się ustatkował. Wraz z Nastką osiadł na Dużej Ziemi i prowadzi dość prężnie działającą firmę. Jednak gdzieś ciągle czuje, że ta normalność jest jakby nie dla niego, a była „kochanka” szepcze i wzywa. Więc gdy tylko w drzwiach staje postrzelony przyjaciel – stalker, decyzja może być tylko jedna. Zono, przybywam!
The world is changing…
Do czarnobylskiej Zony weszłam po raz pierwszy ze Ślepym i Miszką. To z nimi zdobywałam pierwsze „szlify”, poznawałam mutanty, rzucałam mutrą i uczyłam szacunku do „zazdrosnej kochanki”. Więc nikogo chyba nie zdziwi, że do obu Panów podchodzę z wielkim sentymentem.
Dlatego też, gdy Miszka ogłosił Powrót, z wielką przyjemnością wyruszyłam z nim po raz ostatni do Zony, którą „dopadła” technika. Nad głową latają drony, a w rękach pojawiają się czujniki anomalii wszelakich. Jednak gdzieś pod płaszczykiem tej nowoczesności wciąż jest ta, której zew nie pozwala w nocy spać.
Nie tylko Zona się zmieniła. Miszka po kilku latach spędzonych na Dużej Ziemi również „dojrzał”. Już nie jest tylko silnym stalkerem samotnikiem, który nie ma nic do stracenia. Teraz część jego życia, wielka miłość i lęki pozostały po drugiej stronie Kordonu i on nie boi się o tym mówić. Nie boi się również brać odpowiedzialności za życie drugiego człowieka. Mogłoby się wydawać, że „zmiękł”, ale wręcz przeciwnie. Nadal potrafi być prawdziwym twardzielem z nerwami ze stali.
Kobieta – stalker!
Poza Miszką w książce pojawia się również kilku starych znajomych, a także nowych interesujących postaci. Jednak żadna z nich nie jest w stanie przebić Soni – inteligentnej, ironicznej i zadziornej kobiety stalker. Bardzo fajnie wykreowana postać, z bardzo ciekawą historią oraz przydzielonymi zadaniami. Cóż nie miałabym nic przeciwko, jeżeli w przyszłości to właśnie Sonia została bohaterka osobnej książki. :)
Podsumowując. Dla mnie Powrót Michała Gołkowskiego to było dokładnie to, czego oczekiwałam. Stalkerska akcja, ironiczny humor, kręcące się tu i tam mutasy, mutry wpadające w anomalie i ten unoszący się wszędzie klimat Zony. Wszystkim, którzy lubią wycieczki za Kordon, gorąco polecam! :)
A tak z ciekawości… Czytałaś książkę-prowodyra? ;)
Jeżeli masz na myśli „Piknik…”, to czytałam w liceum. :)
Ale ostatnio myślałam czy sobie przypadkiem nie zrobić powtórki.
Nie jestem pewna, mam wrażenie, że gdzieś już czytałam o książkach tego autora. Chętnie się zapoznam bliżej.
Fajnie tu, pozdrawiam.
Dzięki. :)
I o książki Michała ciężko się nie „potknąć”. ;)
Coś w tym w sumie jest, że wrył się na stałe w zonę, bo jeszcze niczego nie czytałem z Fabrycznej Zony, ale nazwisko „Gołkowski” jest pierwszym, które mi przychodzi na myśl, kiedy słyszę o zonie. :D
To w sumie Gołkowski „wprowadził Fabryczną Zonę na salony”. ;) Dlatego słusznie Ci się kojarzy. I jak będziesz kiedyś miał ochotę „pobujać się” za Kordonem polecam tegoż pana za przewodnika. ;)
Mam dokładnie tak jak Emil^^; Nie znam Zony w ogóle, a mimo to Gołkowski od razu mi się z nią kojarzy. Mówisz, że na przewodnika będzie nadawał się idealnie? Może wreszcie się skuszę;)
Jak to gdzieś ładnie napisali: „Michał Gołkowski ojcem chrzestnym Zony”.
A za przewodnika polecam bardzo razem z Wiktorem Noczkinem. :)