Bóg – Cesarz i randka – Idealny stan Brandon Sanderson.
Dziś bardzo króciutko, bo i opowiadanie Brandona Sandersona pod tytułem Idealny stan do gigantów nie należy. :)
Kairominas jest Bogiem – Cesarzem w swoim Stanie. Pokonał wszystkich wrogów i zjednoczył ludzi. Wiedzie szczęśliwe życie przetykane od czasu do czasu pojedynczymi potyczkami ze swoim największym arcywrogiem, który próbuje najechać jego świat.
Jednak dziś nie jest to jego największe zmartwienie. Czuwający nad wszystkimi Żywozrodzonymi Wode (taki trochę Wielki Brat) nakazuje mu bowiem spotkanie z kobietą z innego świata, celem przedłużenia gatunku.
Dzień dobry, czy to Matrix?
Muszę przyznać, iż początek wydawał mi się o dziwno toporny. Jednak za chwilę złapałam „rytm” i poczułam się trochę jak w Matrixie, gdzie płodom wycina się mózgi, zanurza w czymś na rodzaj słoja i podłącza do systemu. Systemu, który tworzy dla nich świat idealny, dopasowany do ich potrzeb, gdzie mogą realizować się w pełni. Są panami tego świata, choć do wszystkiego muszą dojść sami. Program zaś, co rusz podsuwa im nowe wyzwania, by nie mogli narzekać na nudę.
Główny bohater, choć wydaje się lekko zdziecinniały, zyskuje przy bliższym (acz krótkim) poznaniu, a sam finał w jego wykonaniu spowodował niekontrolowany „opad szczęki”.
Podsumowując. Idealny stan Brandona Sandersona to lektura na godzinkę, maks dwie. Czyta się ją lekko i przyjemnie, ale pozostawia po sobie lekkie poczucie niedosytu. Stworzony bowiem świat jest bardzo okrojony, powiedziałabym, że nawet ubogi i jakoś ten stan „bez opisów” nie pasuje mi do autora. A po odłożeniu książeczki pojawia się apetyt na więcej.
Uczucie niedosytu i owszem, u mnie też było. Bo przecież ten świat można było tak bardzo rozwinąć, zwłaszcza z wyobraźnią Sandersona, a tutaj tylko taki ochłap. :D No ale co zrobisz, nie można zawsze wymagać cegieł na 1000 stron. :) Bardzo mi się podobała ta książeczka i miło ją wspominam. :)
Jak to nie można wymagać? ;)
Ostatnio nawet zastanawiałam się, czy to opowiadanie nie jest tylko preludium i autor gdzieś myślami jest przy stworzeniu kolejnej “kobyłki”. ;)
Może być ciekawe, w wolnej chwilce (bo tylko tyle potrzeba) być może sięgnę
Wystarczy naprawdę bardzo krótka wolna chwila, a taka myślę, że spokojnie się znajdzie. ;) :D
Lecisz z tym Sandersonem :) Ja się zatrzymałam na ABŚ i kurczę, Dawca przysięgi leży i leży i coś się nie mogę zabrać…
Nie tyle lecę, co czytam z półki, próbując systematycznie wyzbywać się półkowników. ;) :D
Uczucie niedosytu to stan obecny u mnie zawsze po krótkich formach u Sandersona. Za każdym razem sobie myślę, że kurcze, ja chcę więcej tego świata, tych bohaterów, dlaczego wszystko się dzieje tak a nie inaczej, panie Sanderson, jak tak było można? ;P
Nie inaczej było z “Idealnym stanem”, którego zakończenie mnie rozwaliło zupełnie, a zarazem wkurzyło, że co, jak to, już koniec?
Sanderson nas trochę “rozpuścił” z pięknie namalowanymi światami, więc masz rację, że takie drobinki w jego wykonaniu powodują lekką irytację. Swoją drogą “Idealny…” może być wstępem do czegoś więcej. ;)
Co najmniej z 5 razy się przybierałem, żeby to kupić, ale zawsze mnie powstrzymuje, bo przypomina mi się, żeby kupict o w pakiecie z Legione, który jest bodaj tylko w Empiku. W końcu kupię. :)
Ja kupiłam akurat przez sklep Maga, ale nie wiem czy tam jeszcze mają te pakieciki. Możesz sprawdzić. :)
Krótko, ale jakże treściwie ;). Swoją drogą gabarytowo to kruszynka w porównaniu z pozostałymi książkami autora.
Tak, ta kruszynka jakoś Sandersonowi nie pasuje. Przyzwyczaiłam się, że muszę iść z podnośnikiem kiedy chcę czytać jego książki. ;)
No i tak książeczka jest treściwa, ale kosztem świata, które Sanderson zawsze tak pięknie “maluje”. :D