Sanderson corner #13: Idealny stan

Idealny stan Brandon SandersonBóg – Cesarz i randka – Idealny stan Brandon Sanderson.

Dziś bardzo króciutko, bo i opowiadanie Brandona Sandersona pod tytułem Idealny stan do gigantów nie należy. :)

Kairominas jest Bogiem – Cesarzem w swoim Stanie. Pokonał wszystkich wrogów i zjednoczył ludzi. Wiedzie szczęśliwe życie przetykane od czasu do czasu pojedynczymi potyczkami ze swoim największym arcywrogiem, który próbuje najechać jego świat.

Jednak dziś nie jest to jego największe zmartwienie. Czuwający nad wszystkimi Żywozrodzonymi Wode (taki trochę Wielki Brat) nakazuje mu bowiem spotkanie z kobietą z innego świata, celem przedłużenia gatunku.

Dzień dobry, czy to Matrix?

Muszę przyznać, iż początek wydawał mi się o dziwno toporny. Jednak za chwilę złapałam „rytm” i poczułam się trochę jak w Matrixie, gdzie płodom wycina się mózgi, zanurza w czymś na rodzaj słoja i podłącza do systemu. Systemu, który tworzy dla nich świat idealny, dopasowany do ich potrzeb, gdzie mogą realizować się w pełni. Są panami tego świata, choć do wszystkiego muszą dojść sami. Program zaś, co rusz podsuwa im nowe wyzwania, by nie mogli narzekać na nudę.

Główny bohater, choć wydaje się lekko zdziecinniały, zyskuje przy bliższym (acz krótkim) poznaniu, a sam finał w jego wykonaniu spowodował niekontrolowany „opad szczęki”.

Podsumowując. Idealny stan Brandona Sandersona to lektura na godzinkę, maks dwie. Czyta się ją lekko i przyjemnie, ale pozostawia po sobie lekkie poczucie niedosytu. Stworzony bowiem świat jest bardzo okrojony, powiedziałabym, że nawet ubogi i jakoś ten stan „bez opisów” nie pasuje mi do autora. A po odłożeniu książeczki pojawia się apetyt na więcej.

O książce możecie również przeczytać na blogach:
Misie czytanie podoba;
Świat fantasy;

12 komentarzy

    • Sylwka

      27 lipca 2018 at 17:16

      Tak, ta kruszynka jakoś Sandersonowi nie pasuje. Przyzwyczaiłam się, że muszę iść z podnośnikiem kiedy chcę czytać jego książki. ;)
      No i tak książeczka jest treściwa, ale kosztem świata, które Sanderson zawsze tak pięknie “maluje”. :D

      Odpowiedz
  • Ciach

    27 lipca 2018 at 17:31

    Co najmniej z 5 razy się przybierałem, żeby to kupić, ale zawsze mnie powstrzymuje, bo przypomina mi się, żeby kupict o w pakiecie z Legione, który jest bodaj tylko w Empiku. W końcu kupię. :)

    Odpowiedz
  • Ania

    28 lipca 2018 at 16:21

    Uczucie niedosytu to stan obecny u mnie zawsze po krótkich formach u Sandersona. Za każdym razem sobie myślę, że kurcze, ja chcę więcej tego świata, tych bohaterów, dlaczego wszystko się dzieje tak a nie inaczej, panie Sanderson, jak tak było można? ;P

    Nie inaczej było z “Idealnym stanem”, którego zakończenie mnie rozwaliło zupełnie, a zarazem wkurzyło, że co, jak to, już koniec?

    Odpowiedz
    • Sylwka

      30 lipca 2018 at 04:53

      Sanderson nas trochę “rozpuścił” z pięknie namalowanymi światami, więc masz rację, że takie drobinki w jego wykonaniu powodują lekką irytację. Swoją drogą “Idealny…” może być wstępem do czegoś więcej. ;)

      Odpowiedz
  • Kirima

    1 sierpnia 2018 at 18:36

    Uczucie niedosytu i owszem, u mnie też było. Bo przecież ten świat można było tak bardzo rozwinąć, zwłaszcza z wyobraźnią Sandersona, a tutaj tylko taki ochłap. :D No ale co zrobisz, nie można zawsze wymagać cegieł na 1000 stron. :) Bardzo mi się podobała ta książeczka i miło ją wspominam. :)

    Odpowiedz
    • Sylwka

      2 sierpnia 2018 at 05:16

      Jak to nie można wymagać? ;)
      Ostatnio nawet zastanawiałam się, czy to opowiadanie nie jest tylko preludium i autor gdzieś myślami jest przy stworzeniu kolejnej “kobyłki”. ;)

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

*

Wyrażam zgodę