Człowiek bez twarzy i Harry Hole, czyli Wybawiciel Jo Nesbo.
Moje pierwsze spotkanie z Jo Nesbo nie należało do udanych. Wiedziałam cóż prawda, iż po otwarciu cyklu z Harrym Hole nie należało się zbyt wiele spodziewać, ale jednak gdzieś podświadomie liczyłam, że mój zawód nie będzie tak gigantyczny. Jednak z każdą kolejną książką było już tylko lepiej, a autor zaczął się jawić w mych oczach jako wytrawny kucharz, który z każdym kolejnym daniem poprawia swój warsztat. My zaś nie możemy przejść koło jego restauracji obojętnie, bo nie dość, że wabi nas cudowny zapach, to jeszcze pcha ciekawość, co tym razem zaserwuje nam kucharz. Czy Wybawiciel będzie tym „daniem”, które podtrzyma dobrą passę autora?
Armia Zbawienia.
Jeden z członków Armii Zbawienia zostaje zamordowany. Niestety nikt nie potrafi przypomnieć sobie szczegółów, by opisać człowieka, który dokonał egzekucji. Nawet sama Beate Loon, „ekspertka” w dziedzinie zapamiętywania twarzy wydaje się tym razem bezradna. Kim jest „człowiek bez twarzy” i czy miał jakiś związek z Armią Zbawienia?
Kolejne wyśmienite danie w menu.
Wybawiciel okazał się bowiem tym czego oczekiwałam. Piekielnie ciekawą zagadką, z planem zbrodni idealnej w tle. Żeby połączyć wszystkie elementy układanki trzeba wspiąć się na wyżyny, a autor nie ułatwia. Wodzi za nos, podsuwa fałszywe tropy i gdy już „witamy się z gąską”, uśmiecha się szyderczo i mówi „nie tędy droga”. ;)
O, Harry!
Mimo nałogu i aspołecznego zachowania nadal ciężko gościa nie lubić. Wszystko przez tę wciąż tląca się w nim iskierkę buntownika, która jest nadal fascynująca, choć alkoholowe odloty już nie bardzo. Do tego jeszcze dochodzi jego niezwykła inteligencja, dedukcyjne myślenie i trwanie przy swoich zasadach. Muszę przyznać, iż inne postacie przy nim bledną, choć Beate nadal daje radę, a Bjarne Møller zaskakuje.
Podsumowując. Jo Nesbo i Wyzwoliciel to była kolejna wyśmienita kryminalna uczta, która pobudziła moje szare komórki do działania i spowodowała chęć na więcej. Tak pomysłowe i pełne napięcia zagadki mogłabym czytać zawsze. Polecam!
Ja na razie przeczytałam tylko jedną (a może powinnam napisać ażjedną?) książkę z tego cyklu i spasowałem, bo wielotomowe serie trochę mi się przejadły. Do samego Harrego nic nie mam, to w gruncie rzeczy całkiem ciekawy facet :p
Ja się nauczyłam robić małe przerwy między kolejnymi tomami i tak jakoś ciągnę. ;)