Wakacje ze Śmierciem, czyli Mort Terry Pratchett.
Przyszedł czas na jeden z moich ukochanych cykli ze Świata Dysku Terry Pratchetta, czyli Cykl o Śmierci, który otwiera cudny Mort. W sumie nigdy nie potrafiłam się zdecydować, który z cykli lubię najbardziej. Zawsze ogarnia mnie dylemat czy wybrać Wiedźmy, czy Śmierć (jakkolwiek to źle nie zabrzmi ;)). Pewnie ten dylemat zostanie ze mną do końca świata i nawet o jeden dzień dłużej, więc żeby nie przedłużać…
Śmierć i terminator Mort. ;)
Śmierć postanawia wziąć chłopca do przyuczenia, który posiądzie wiedzę tajemną i da odpocząć starym i zmęczonym Śmierciowym kościom. Chłopiec imieniem Mort wydaje się wyborem doskonałym. Chłonie wiedzę jak gąbkę, a tajniki przechodzenia przez ściany opanował do perfekcji w tempie ekspresowym. Wszystko idzie po myśli Śmiercia, może nawet odda mu rękę swojej „przyszywanej” córki i ten przejmie biznes?
Na razie czas na upragniony wypoczynek i odkrycie rozkoszy (z wykreśleniem tych cielesnych) „ludzkiego życia”. Czy Mort poradzi sobie w pojedynkę? Szczególnie że tak troszeczkę zmienił bieg historii, ratując piękną księżniczkę przed skrytobójstwem (choć może raczej jego brakiem) i naruszył równowagę świata.
Nawet Śmierć ma prawo do wypoczynku! :D
Uśmiech nie schodzi mi z twarzy, a przepona dopomina się choćby małego wypoczynku. Już prawie zapomniałam, jak rozkosznie jest ze Śmierciem. Jak ta krótka historia potrafi rozbawić, jak wylewająca się z niej hektolitrami groteska wywołuje niekontrolowane wybuchy śmiechu. No i jeszcze ten śmiertelnie poważny romans. Bo w końcu jak Śmierć bierze się za swatanie, to powaga musi być. Przecież nie ma większego eksperta w „tych sprawach” od niego. ;)
Bohaterowie.
Pozachwycałam się Śmierciem, który swymi niebieskimi oczami i chęcią poznania natury ludzkiej po prostu zniewala. Jednak Mort to także inni wspaniali bohaterowie, których nie sposób nie pokochać. Przede wszystkim tytułowy Mortimer, którym nie chciała zainteresować się żadna szkoła czy gildia – sprawca całego zamieszania. Ysabell przybrana córki Śmierci z lekką nadwagą, srebrnymi oczami i włosami oraz były mag Alfred, który obecnie pełni obowiązki „pani domu” w posiadłości Śmierci.
Podsumowując. Mort Terry Pratchetta to kolejna pozycja, w której autor pokazał swój niezwykły kunszt. Doskonale napisana, pełna zwrotów akcji i humoru, a przy tym niezwykle lekka i klimatyczna książka z cudownymi bohaterami. Gorąco polecam!
Wywołujesz we mnie wyrzuty sumienia, bo Świat Dysku ciągle czeka na odświeżenie… Ale z dawnych lat to właśnie Morta darzę największym sentymentem :)
Nie ma za co, staram się nadrobić choć część wyrzutów sumienia, które Ty u mnie wywołujesz. ;) :D
Śmierć!!! Ależ ja uwielbiam tego bohatera<3 Kocham te jego WIELKOLITEROWE przemyślenia i tę (nie)zamierzoną słodycz, a także poczucie humoru, którego zupełnie po wielkim szkielecie w czarnej szacie byśmy się nie spodziewali;)
Ulubioną częścią poświęconą Śmierci jest dla mnie "Kosiarz", ale i "Morta" wspominał z dużym sentymentem i uśmiechem na twarzy^_^
Tak “Kosiarz” to “wisienka na torcie” u Śmiercia. Już nie mogę się doczekać, aż dobiorę się do tej części. :D
Cykl o Śmierci to moje dyskowe początki – serię zaczęłam od Kosiarza (kupionego, bo miał fajną okładkę, miałam lat bodajże 12 i była to premiera), potem poszło już lawinowo. Mort był właśnie drugi. Sentyment ogromny mam do dziś <3
Ok, to jako fanka Śmierci machnę małą autoreklamę. Lata temu, jak pamiętałam jeszcze jak trzymać w dłoni piórko od tableta, popełniłam takie coś: https://aville.deviantart.com/art/Death-of-Discworld-47097486 :D
Ja zaczynałam od “Równoumagicznienia” – więc Wiedźmy. :D
Z resztą muszę przyznać, iż oba cykle pokochałam. :D
A grafika niczego sobie – ja to potrafię co najwyżej jakąś zgrabną figurę geometryczną walnąć. W tej materii talentu u mnie “0”. :P
A im dalej tym lepiej! :D “Mort” jednak to zdecydowanie coś, od czego można śmiało zacząć przygodę ze “Światem Dysku”. :D
I ja wiem, że jest lepiej. :D
A Ty kiedy w końcu ruszysz ponownie ze “Światem…” w tany? :)