Wielka kumulacja, czyli zdobycze maja 2018. ;)
Jak już w poprzednich miesiącach delikatnie napomknęłam, to właśnie maj miał być tym miesiącem, który całkowicie dobije mój portfel. Koszyki w księgarniach internetowych pękały bowiem w szwach, a ja ciągle przyjeżdżałam do rodzinnego domu jakoś „nie w czasie” i powiedzmy, że nie byłam na bieżąco. Do tego jakby zakupów było mało, to jeszcze po drodze wpadło kilka fajnych tytułów do recenzji od Uroboros (Grupa Foksal), Burda Książki i autora Andrzeja Mathiasza. Żeby jednak nie przedłużać wielka kumulacja, czyli zdobycze maja 2018. :D
Miałam ją dorzucić do koszyka jak tylko będzie dostępna, ale sama przywędrowała do mnie jeszcze przed premierą wprost od Wydawnictwa Uroboros. :D
W paczce od Uroboros znalazły się również „japońskie klimaty”:
- Tancerze burzy;
- Bratobójca.
Debiutancki kryminał Klaudiusza Szymańczaka przybył do mnie od wydawnictwa Burda książki.
Od dłuższego czasu obiecywaliśmy sobie ze ślubnym, że cała Kossakowska stanie na półce. No i dzięki promocji tu i tam. ;)
P.S. Wiecie, że kupiłam wcześniej pierwszy tom Bram Światłości w twardej, a nie zintegrowanej oprawie. Nie wiem jak to zrobiłam, ale moje feng shui dostaje szału. ;)
Nowa seria od Fabrycznej Zony. Jest Gołkoś, więc brać trzeba. ;)
Grzędowicza staram się mieć w komplecie na półce. Brakowało mi Azylu, no więc już jest. ;)
Te dwie pozycje chyba również nie wymagają komentarza. Zarówno mnie jak i ślubnego wciąż pociąga to, co znajduje się po drugiej stronie kordonu. ;)
Dwie nowości z serii UW:
- Matka Edenu Chris Beckett ;
- Czerwony śnieg Ian R. MacLeod .
Jak już się przeprosiłam z nowym wydaniem Gaimana, to nie potrafię się oprzeć i kolejne książki autora lądują na półce. ;)
Modyfikowany węgiel czeka na półce (ślubny zdążył już przeczytać), więc do kolekcji nie mogło zabraknąć kolejnej części. :)
Czyste chciejstwo. Wiem, że książka musi poczekać trochę czasu na swoją kolej, ale jakoś nie potrafiłam się oprzeć, żeby nie kupić jej tuż po premierze.
Po raz kolejny pokonała mnie cena za komplet. Mag wie jak drenować mój portfel.
Oboje z mężem uwielbiamy serial na podstawie tej książki. Gdy się okazało, że właśnie teraz jest jej wznowienie od razu pomyśleliśmy, że warto będzie również przeczytać książkę.
Czterdzieści i cztery rozłożyło mnie na łopatki, więc bardzo ucieszyła mnie wiadomość o wznowieniu Zadry i to jeszcze w tej oprawie. :D
Kolejna porcja Grzesiuka bez cenzury. Czekam jeszcze na książkę Na marginesie życia, która ma ukazać się we wrześniu tego roku.
Zakup na życzenie ślubnego. :D
- Enzo Ferrari. Wizjoner z Maranello;
- Wieczny Ayrton Senna;
- Colin McRae. Autobiografia legendy WRC;
- W drodze. Dorastanie w ośmiu podróżach.
Taką miłą niespodziankę otrzymałam od Agaty z Agata czyta książki na pamiątkę naszego spotkania w Warszawie. :D
A jak Wasze majowe zdobycze?
SPoro tego, ja się ostatnio raczej ograniczam. Ale takiego Dawcę to bym podkradła. Kossakowska ładnie wygląda i z mojego punktu widzenia akurat w tym przypadku to jedyne, co ma do zaoferowania. Nad Rajaniemim myślę. Macleoda akurat czytam, bardzo wolno się wkręcam w Pieśń czasu/Podróże. A Bradbury to jeden z najpilniejszych punktów na liście zakupów :>
Siedzę i zbieram szczękę z podłogi. Jakie cuda!!! :) :) :)
Kilka za mną, polecam zwłaszcza Zadrę, SPiżowy gniew, Matkę Edenu, Draculę (to wydanie!) i Rzeczy ulotne. Raczej rozczarowało mnie “Kiedy Bóg zasypia”, a szkoda, bo spodziewałam się bomby.
Dawcę mam w planach, Bradbury już leci ;)
I zazdraszczam okrutnie Kossakowskiej :)
O rany, to są naprawdę ZDOBYCZE! “Toń” i “Wojna lotosowa” to coś czego jeszcze nie dorwałam, ale to tylko kwestia czasu. Artefakty, UW i Gaimann <3 Marzę o tym, żeby mieć to na półce, tak po prostu, bo są piękne, ale niestety miejsca w domu brak, więc są obecne, ale tylko na czytniku. Ogromnie Ci zazdroszczę! Podobnie Kossakowska (i "Malowany Człowiek"), niestety tylko w wersji ebooka…
PS "Przebudzenie lewiatana" – ja też jak je zobaczyłam to od razu – hyc – na czytniczek, a też będzie musiało trochę poczekać. :D
Ja też za chwilę będę miała problem z miejscem na półce, ale są tytuły, autorzy czy serie, które koniecznie chcę mieć w papierze. Na niektóre mam dobrą wymówkę, że są dla ślubnego, bo on nie chce czytnika. :D
P.S. “Malowanego…” też mam tylko na czytniku i w sumie nie wiem, czy chciałabym na półce. ;)
Poszalałaś ze zdobyczami :D
Bardzo dużo książek ze zdjęć mam u siebie na półce, lub chciałbym przeczytać, co mnie bardzo cieszy :)
To wygląda jakbyśmy mieli lekko podobne gusta czytelnicze. ;)
Nooooo powiem Ci, że zacnie się to prezentuje! Zazdroszczę bardzo! Dawno już nie kupiłam takiej ilości książek. Ostatnio jednak opatentowałam metodę, żeby mój narzeczony nie widział, że kupiłam nową książkę (umówiliśmy się, że raz lub dwa razy do roku kupujemy dużo, a potem mamy spokój :P). Robię, tak jak typowa kobieta z ubraniami: kupuję, przynoszę do domu i szybko chowam, żeby “zaprzyjaźniła się” z koleżankami z półki. Dopiero po jakimś czasie wyciągam z ukrycia a na zaskoczoną minę narzeczonego odpowiadam “Przecież ona już od dawna tutaj jest!” :P Na razie działa :D Albo chłopak udaje, że daje się nabrać… Sama nie wiem :D
Pozdrawiam :)
No ja miałam posuchę przez dwa ostatnie miesiące to się odkułam. ;)
A sposób na narzeczonego masz całkiem dobry. ;) :D
Kurde, też poluję na Matkę Edenu i Toń – ale powstrzymuej mnie pytanie “KIEDY???” ^^’
Mnie już przestało powstrzymywać. :D
Kupują i zwiększam swoją listę “półkowników”. :P
Zdobycze piękne – i ile! Strasznie mi się podoba ten nowy Fahrenheit – miałam tę książkę kiedyś w takim strasznie szpetnym wydaniu, teraz chętnie kupiłabym tę nową, mimo że nie zostałam jakąś zadeklarowaną fanką powieści. To samo zresztą z Draculą, co za wydanie <3 Zadrę muszę przeczytać, bo 44 podobało mi się ogromnie.
A wiesz, co Fabryka Słów zrobiła z twardookładkowym wydaniem Bram Światłości? Drugi tom jest 3 mm niższy od pierwszego. Zauważalnie. Moje feng shui powiesiło się pod żyrandolem, słowo daję ;) więc nawet trzymanie się jednego typu okładek nie pomogło. Blah.
Ja mam Draculę w jakimś starym, tragicznym wydaniu i postanowiłam, że jako klasykę chciałabym z dumą prezentować ją na półce. A te wydania od Vespera prezentują się bajecznie.
Co do FS, to mnie zaskoczyłaś. Czyli w sumie jakbym zakupiła 2 tom w twardej oprawie, też cierpiałabym katusze. ;) Ach to feng shui. :P
Serio – odkryłam to, rozmawiając z Wiedźmą przez telefon o książkach z FS właśnie. Aż zaniemówiłam z wrażenia ;) Nie wiem, jakim cudem to przepuścili*.
*Chociaż biorąc pod uwagę, jak radośnie wydają Piekarę – co chwilę zmieniając edycję, a i w obrębie jednej wersji nie trzymając się standardowych parametrów – to chyba nie powinnam się dziwić.
Pewnie stwierdzili, że te 3mm są niezauważalne. ;) :D
Grzesiuk – czyli to, co misie lubią najbardziej :) Bogaty miesiąc u Ciebie, oj bogaty. U mnie marnie zakupowo, a i jakość przeczytanych bez szału. Ale czerwiec się zaczął, więc na bank będzie lepiej :)
U mnie czerwiec nie zapowiada się tak bogato. Mam tam trochę w koszyczku. Jedna paczuszka już dziś odebrana, ale z resztą czekam na jakąś promkę. ;) :D
O szlag, przypomniałaś mi, że miałam kupić Eden i 451 i zapomniałam.
:)
Nie ma za co ;) :D
Przepiękne skarby, i to w takiej ilości, aż chce się podziwiać! Większość z tych książek bym sama z chęcią przygarnęła, bo nie dość, że treściowo ciekawe, to jeszcze jak cudownie się prezentują Teraz tylko przydałoby się wydłużyć dobę, żeby to wszystko przeczytać
Wydłużenie doby to jedno, ale przydałoby się jeszcze mieszkanie z gumy. ;)
Imponująco :) jeśli jeszcze nie masz dość, to od siebie polecam “Spętanych przeznaczeniem” <3
Autorkę z tą serią polecali mi już przy okazji “Naznaczonych śmiercią”. Na razie odpuszczam i trochę “zwalniam” z młodzieżówkami.
Ale stos! Nie wypada mi nic innego, ja życzyć miłej lektury :)
Dzięki. :)
Wait, what? To z maja? Tylko?!
Tylko z maja. :D Tylko…
Ooo, ale popłynęłaś :D Aż miło mieć towarzyszy w nałogu. Też popłynąłem okrutnie w maju, pojutrze pewnie coś skrobnę.
Ale Twojego małżona nie ogarniam – nie pojmuję co może być interesującego w samochodach…
Nie mogę Cię zostawić samotnego na placu boju. ;)
A w samochodach może być wiele interesujących rzeczy. :D
>A w samochodach może być wiele interesujących rzeczy<
Jasne, kable, rurki, śrubki i (…) wi co jeszcze :D
Jeszcze dodaj silnik, zawieszenie… ;)
Jeśli samochód nie powoduje u Ciebie emocji – kupiłeś zły samochód :P
Nie, najzwyczajniej nie widzę nic ciekawego w samochodach (a także sprzęcie RTF, telefonach, smartfonach). Nie odróżniam nawet marek samochodów, bo a) nie jest mi to do niczego potrzebne, b) nie przyglądam się autom, bo są mało interesujące. Oczywiście czymś tam jeżdżę, ale poziom dbania zależny jest od poziomu zainteresowania, czyli w moim przypadku zerowy. Skutek – zajeżdżam samochód średnio co półtora roku.
No, z jednym wyjątkiem: dawno temu miałem nissana sunny i ten był nie do zajechania. Jeździłem nim 6,5 roku, zrobiłem ponad 300 tysięcy km i nawet oleju nie wymieniłem :D A skubaniec to przetrzymał, załatwił go dopiero pijany kierowca, który wyjechał mi z podporządkowanej.
Moja “miłość” do aut rozciąga się na podróżowanie – mając wybór zawsze wybiorę PKP. Nie, koleje tez mnie nie interesują :D Po prostu, dla mnie czas za kierownicą to czas zmarnowany, a w banie mogę poczytać, albo się przespać.
Chciałbym widzieć silnik tego Sunny bez wymiany oleju przez 6 lat. Obawiam się, że “dojechałeś” ten samochód ;)
Jeśli chodzi o zainteresowania, to jak sam zauważyłeś: Ciebie kręcą inne rzeczy.
Są też ludzie, których kręci motoryzacja. Cieszy ich prowadzenie samochodu, dłubanie w nim i tak dalej. Takie osoby będą się cieszyć z jazdy w samochodzie na np.: Colle del Nivolet we Włoszech, Rumuńskim Transfăgărășan, czy Austryiackim Grossglockner Hochalpenstraße. Uśmiech na ich twarzy nie będzie znikał z każdym kilometrem i z chęcią będę sprawdzać i mocować się ze swoim “stalowym rumakiem”. Szczerze? Jeśli ktoś nie łyknął bakcyla – nie zrozumie. Naprawdę (sam to zresztą napisałeś). Sprawa jest dość prosta. Jedni “uciekają” w szelest książki, inni w zapach potu podczas maratonu, jeszcze inni w zapach benzyny i smaru. I najlepsze jest to, że… każdy ma rację ;)
O jaaaa… *.* Nie, czekaj, napatrzę się jeszcze chwilę…
A myślałam, że to ja w tym miesiącu kupiłam dużo. :D Cudny stos książek, zdecydowaną większość bym Ci zabrała. :D
Uzbierało się trochę przez ostatnie miesiące wstrzemięźliwości. ;)