Negatyw Klaudiusza Szymańczaka, czyli kolejny kryminalny debiut.
Rok 2018 debiutami stoi. Dlatego ciężko przejść obojętnie i nie pokusić się o przeczytanie kilku z nich, szczególnie gdy pochodzą spod pióra rodzimych pisarzy i zapowiadają się naprawdę „pysznie”. No i tak właśnie w moje ręce trafił Negatyw Klaudiusza Szymańczaka, byłego pruszkowskiego policjanta, który przerwał służbę, by rozpocząć studia politologiczne na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na UW, a potem amerykanistyczne. Jak wypadł w roli pisarza?
2016 Warszawa, Praga.
Warszawska policja odnajduje w kanale ściekowym nagie zwłoki młodego mężczyzny, który okazuje się synem amerykańskiego ambasadora w Polsce. Delikatną sprawą ma zająć się dwóch komisarz Laurentowicz i Hozer, a wsparcie ma zapewnić im przebywający w Polsce agent FBI John Slade.
2017 New York, Harlem.
W hostelu w Harlemie zostaje zamordowany turysta. Wszystko wskazuje na motyw rabunkowy, jednak ze względu na narzędzie zbrodni – pozytywkę – John Slade zaczyna mieć wątpliwości.
Jeden człowiek, dwa śledztwa.
Początek książki trochę mnie przytłoczył. Wydawał mi się wręcz toporny i miałam problemy z koncentracją. Jednak gdy już „wsiąkłam” w fabułę nie byłam w stanie się od niej oderwać. Czułam również tę swoistą irytację związaną z „przeskokami”, bo jak już „witałam się z gąską” w Warszawie, natychmiast akcja przenosiła się do Nowego Yorku i odwrotnie.
Jeżeli chodzi o samą fabułę, to jest ona dobrze przemyślana, a odpowiednie tempo i zwroty akcji dodają jej tylko pikanterii. Jednak książka to nie same zbrodnie czy intrygi. To także świetnie poprowadzony wątek różnic kultowych, jakie występują pomiędzy dwoma społeczeństwami oraz zwrócenie uwagi na problemy choćby takie jak dyskryminacja rasowa, które występują zarówno w Polsce jak i Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej.
John Slade. Agent FBI, który za kołnierz nie wylewa.
Przyznaję szczerze, że informacja, iż John jest kolejnym bohaterem zaglądającym do kieliszka, średnio mnie ucieszyła. Prawdę mówiąc, już mi się trochę „ulewa” na samą myśl, że nie da się wymyślić innego modelu dla policjanta, śledczego czy też agenta. Więc podeszłam do Johna trochę z rezerwą i byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Jego rozmyślania i sposób działania po prostu mnie ujęły. Szczególnie jeżeli chodzi o analizę emigracji jego rodziców oraz postrzeganie Warszawy i Nowego Yorku.
Podsumowując. Choć początek „znajomości” okazał się trudny, to muszę przyznać, iż Negatyw Klaudiusza Szymańczaka to dobry i przemyślany kryminał, który poza wartką akcją i ciekawymi zagadkami przyniósł o wiele więcej. Polecam ten niezwykle udany debiut każdemu, kto oczekuje od kryminału czegoś więcej.
“Negatyw” to kolejny przykład świetnego kryminału spod pióra polskiego pisarza. Świetna historia, skomplikowana fabuła, ciekawe postaci, a całość czyta się naprawdę dobrze. Polecamy więc wraz z Tobą! :)
Debiut i od razu wart uwagi – to bardzo dobra wiadomość! Sięgnę na pewno.
Świetne to zdjęcie “Negatywu” w negatywie, super pomysł :)
Pozdrawiam ;)
Nie zrażaj się początkiem, bo tak jak sama napisałam nie wypadł najlepiej. ;) :D
Znowu mnie kusisz! Jak na książkę debiutanta zapowiada się obiecujaco, a w tym roku stawiam na kryminały i thrillery :).
Pisze ta, która niby nie kusi. ;)
Jeżeli stawiasz w tym roku na te dwa gatunki, to myślę że warto zapoznać się z agentem FBI Johnem Slade.
Właśnie przechodziłam przez stoisko z książkami na lotnisku i choć nie planuję na razie nic kupować, sekcja kryminalna przyciągnęła mój wzrok. Wniosek? Brakuje mi dobrego kryminału, może połączę zapełnienie tego braku z poznaniem nowego autora, dwie pieczenie na jednym ogniu ;)
Czyżby zbyt wiele fantastyki w ostatnim czasie i przydałaby się zmiana? :)
Ostatnio sparzyłam się na kilku debiutach, ale akurat ta powieść zapowiada się ciekawie, więc nie wykluczone, że po nią sięgnę w niedalekiej przyszłości. Szkoda, że znów mamy bohatera z problemami alkoholowymi, ale skoro mimo wszystko postać zapada w pamięć, to jestem w stanie ten schemat wybaczyć.
Ja również sparzyłam się na kilku debiutach, więc staram się nie reagować szczególnie na polecenia z okładki. Są one zazwyczaj “wystrzelone w kosmos”, a im większe zachwyty tym książka gorzej wypada w ogólnej ocenie.
Jeżeli chodzi o bohatera, to nie jest w książce napiętnowane to, iż ma on problemy alkoholowe. Po prostu przychodzi do domu i nalewa sobie jacka. Nie ma typowego walania się w rynsztoku.
Kolejna książka, którą muszę przeczytać masakra jakaś
Mam podobnie. Lista książek do przeczytania rośnie i rośnie, a czasu na czytanie “chciejek” jakoś nie przybywa. :P