Zakończenie apokalipsy według Michała Gołkowskiego, czyli Komornik III. Kant.
Komornik II. Rewers pojechał po całości, przemielił mój malutki móżdżek i zrobił z niego ziemniaczaną papkę. ;) Odkrył również nowe pokłady tolerancji oraz przesunął ich granicę daleko poza horyzont. Jak po takim „ryciu beretu” na wysokim poziomie wypadnie ostatnia odsłona apokalipsy według Michała Gołkowskiego pod tytułem Komornik III. Kant?
Dziecię się narodziło.
Proroctwo się wypełniło. Wróć. Narodziło się dziecię, choć do wypełnienia tych, tam przed wiekiem pisanych dyrdymałów jeszcze daleko. Jakby to powiedzieć. „Status” noworodka nie zgadza się tam w dolnych partiach między nogami. Niedobitki ludzkości nie są jednak świadome tego „drobnego” uchybienia i już wznoszą kolejne pieśni i „kupują bilety” na pielgrzymki.
Góra jednak nie zamierza zostawić tego faktu bez komentarza i postanawia właśnie teraz doprowadzić do całkowitego wyludnienia planety Ziemi. Co na to Zek i spółka?
Na pohybel Cherubinom! (ten tego mogę spojlerować ;))
Muszę przyznać, iż mam z tym zakończeniem mały problemik. Wszystko przez to, iż czytając miałam wrażenie, iż mojemu ulubionemu (już nie) Komornikowi na usługach Góry – Ezekielowi Siódmemu po prostu „zmiękła faja” (ewentualnie zapomniał w tym odcinku o zażyciu rutinoscorbinu).
Nie mam żadnych zastrzeżeń co do pomysłu z niewłaściwym dzieckiem, wędrówką, ratunkiem niewiasty jak z Westernu i skrzyknięciem chłopaków na ustawkę. Wszystko to grało, akcja się kręciła, ale… Zek, gdzieś Ty zgubił fiuta! Gdzie ta zadziorność, prześmiewczość i ironia wylewana hektolitrami?
Może gdyby Azi nie czmychnął od pieluch, by stać się głosicielem dobrej nowiny, czy jakimś innym tanim prorokiem do zadań specjalnych, to dałoby się ten jebnięty humor uratować, a tak po prostu historia była…
Podsumowując. Komornik III. Kant Michała Gołkowskiego jest pełen akcji i dynamizmu, ale po Rewersie, który powodował opad kopary, wypada blado. Nawet niekonwencjonalne zakończenie nie powoduje efektu WOW. Niemniej jednak warto pochylić się nad książką, by po dwóch tomach dowiedzieć się co się stało z Azim i Zekiem.
Syndrom trzeciego tomu i tym razem daje się we znaki :) A tak dobrze szło. Myślałam, że tylko ja wybrzydzam i się czepiam, ale widzę, że Twoje odczucia są zbieżne z moimi, czyli nie jest ze nna jeszcze tak źle. Kto nie czytał całości, powinien jednak to zrobić, bo język, poczucie humoru i generalnie osoba głównego bohatera są zacne.
No właśnie chyba zbyt dobrze szło. ;) Ten drugi tom wzmógł apetyt na więcej. :D
I masz w pełni rację, że jeżeli ktoś lubi takie klimaciki, to powinien przeczytać całość ze względu na humor i głównego bohatera. :)
No dobra… jak wiesz, mnie się akurat trzeci tom nie podobał :/ Zgadzam się, że Zek już nie ten, ale w ogóle czegoś mi tu brakło, jakby Gołkoś pisał to na kolanie… Tak abstrahując, „Spiżowy gniew” jest za to bardzo dobry :D
Wiem, że Ci się nie podobało. :)
Ja zaś bardziej jestem zawiedziona wykonaniem i brakiem „Gołkowskiego” w książce. Może tak jak Zekowi podczas pisania zabrakło mu „rutinoscorbinu”. :P
Albo był już myślami przy kolejnym projekcie ;) Tempo jego pisania i wydawania zaczyna się zbliżać do tego „mrozowego”, oby tylko jakościowo się utrzymał :)
Właśnie to tempo zaczyna mnie powoli niepokoić.
Już ukończona kolejna książka w tym roku. Jeszcze trochę i będzie pisanie książek na akord. :/
Gatunkowo nie moja bajka (jeżeli chodzi o poziom wykonania również :p), za to Twoja opinia jak zawsze okazała się zjawiskowa ;)
Dzięki, takie komentarze budują :D
Miałam zamiar czytać tę trylogię, jednak przeczytałam u Kasi, że ostatni tom psuje efekt całości i dałam sobie spokój.
Ja bym nie powiedziała, że psuje efekt. Po prostu przy drugim tomie wypada blado. :P
Nie czytałam żadnej z książek cyklu? serii?, ale zawsze bardzo mnie fascynowali panowie (a może to jeden pan?) na okładce;P
Czy one wszystkie są połączone fabułą? Czy tylko bohaterowie ci sami, a każdy tom opowiada o czymś innym? Bo jeśli tak, to dobrze, że będziesz mogła wracać do poprzednich i zachwycać się nimi (nie wiem, czy zachwyt to dobre słowo;P) bez konieczności sięgania po finał:)
Tak. Wszystkie są połączone fabułą. Bohaterowie Ci sami (o ile przeżyli ;)).
Tom III nie wypadłby tak średnio, gdyby nie miazga w tomie II. Można powiedzieć, że tom III dopadł syndrom II tomu. ;)