W takt muzyki Behawiorysta Remigiusza Mroza.
Nowa Chyłka w natarciu, ale jak to bywa w moim przypadku, jeżeli chodzi o książki Remigiusza Mroza, to ja jestem „sto lat za…”. ;) Niestety próby przyspieszenia „czytania” książek autora nie przyniosły dobrego rezultatu. Dwa audiobooki, które miałam okazję wysłuchać okazały się dość przeciętne pod względem fabuły, a czytający je (dramatyczni) lektorzy skutecznie zniechęcili mnie do kolejnych eksperymentów. Dlatego też Behawiorysta wylądował bezpiecznie na czytniku. ;)
Koncert krwi czas zacząć.
Gerard Edling znany ze swojego ekscentryzmu i specjalizacji w zakresie badania komunikacji niewerbalnej jest byłym prokuratorem wydalonym dyscyplinarnie ze służby. Jednak mimo wydalenia z pracy nie dane jest mu zaznać spokoju. W internecie pojawia się strona, która na żywo transmituje przekaz z pobliskiego przedszkola, w którym zamachowiec „zaprasza widzów do zabawy”. Mają oni wybrać kto ze wskazanej dwójki (nauczycielka czy dziecko) jeszcze dziś pożegna się z życiem. Aresztowanie zamachowca nie zmienia sytuacji, koncert trwa, a dla Behawiorysty – Edlinga to dopiero początek koszmaru.
Mowa ciała prawdę Ci powie.
Takiego Mroza mi brakowało. ;)
Od pierwszej strony jest intrygująco, na czasie, a ciekawy bohater przykuwa nie tylko dzięki swojej specjalizacji w czytaniu mowy ciała, ale również całej otoczce – ubiorowi, sposobowi wysławiania się itp.
Do tego również postać terrorysty nie ma sobie nic do zarzucenia. Człowiek wyzuty z uczuć, doskonale przygotowany do swojej roli, niepopełniający błędów, znający się na technologii i doskonale wykorzystujący dylemat wagonika (ang. trolley problem). Dzięki czemu nie tylko bohater staje przed mrocznym problemem wyboru, a z każdą kolejną ofiarą również w głowie czytelnika „zapala się lampka”, z pytaniem „a Ty co byś wybrał?”
Oczywiście książka posiada kilka mankamentów jak na przykład to, iż człowiek, który jest wirtuozem w odczytywaniu ludzkich odruchów, nie jest w stanie odczytać ich u swoich najbliższych, czy też to, iż w kilku miejscach z człowieka wylało się trochę za dużo krwi, jednak tempo akcji i zawiła fabuła skutecznie odsuwają uwagę od tych niedociągnięć.
Podsumowując. Jeżeli macie ochotę na dobry, mroczny i zaskakujący thriller „na czasie” to Behawiorysta Remigiusza Mroza będzie jak znalazł.
O książce możecie również przeczytać na blogach:
Nowalijki;
Wielki Buk.
Miałam podobne odczucia po lekturze “Behawiorysty” – czytało się super, aż do końca, choć logika miejscami kulała. i to zakończenie…:O Pozdrawiam :)
Ach ta logika. ;) Najważniejsze, że jednak te drobne niespójności “nie popsuły” książki i dało się przymknąć na nie oko. ;) :D
Mroza lubię, ale nie w każdym wydaniu. Po przeczytaniu 16 książek tego autora zauważyłam, że te nowe jego nowe pozycje nie są tak zjawiskowe jak te pierwsze. Z serii Mroza z pewnością pozostanę wierna Chyłce. Jeżeli chodzi o Behawiorystę- fajny pomysł, niezłe rozwinięcie, ciekawe zakończenie, średnie wykonanie. Co do nieprawdopodobnych zwrotów akcji i braku realizmu niektórych scen- do tego już zdążyłam się przyzwyczaić czytając inne pozycje autora i jakoś przestało mi to przeszkadzać (nawet w serii z Komisarzem Forstem, gdzie Mróz nieźle popłynął :)). Pozdrawiam serdecznie :)
Tak przy Forscie i “Deniwelacji” po prostu odpadałam. Dlatego całkowicie odpuszczam sobie dostatnią odsłonę pentalogii. No i niestety muszę się również zgodzić z tym, że nowe książki autora nie są już tak zjawiskowe jak te na początku jego kariery.
Mam wrażenie, że Mróz piszę książki na ilość ;), zresztą wiele oburzonych czytelników porusza ten temat w sieci .Ooo w maju będzie 5 cześć Forsta, może wreszcie wyjaśni się czy Olga Szreńska żyje :p
To nie tylko Twoje wrażenie. ;)
Jednak to, że autor jest produktywny nie zwalnia wydawcy od tego, żeby te książki “przeczytać”. Czasem takie cudaki wychodzą, że mam wrażenie, iż szuflady autora książki idą wprost do druku.
Ja czułam się czytelniczo zbulwersowana po przeczytaniu W cieniu prawa. Moglo by się zdawać, że wydawcy biorą książki Mroza w ciemno, bo nazwisko autora to marka . Ja rozpoczynałam kilka serii autora, ale niektórych pozycji nie dało się uczytać. Nawet w mojej ukochanej Chyłce dało się zauważyć spadek formy. Ale każdemu kto spędza całe dnie pisząc może kiedyś zabraknąć pomysłów ;).
To jest właśnie chyba ten problem. Pomysłami nie da się “sypać jak z rękawa”. Co do Chyłki to dla mnie ta seria strasznie faluje. Jak już myślę, że po kolejnej książce odpuszczę, to akurat ta “ma kopa”. Biorę się za kolejną i normalnie zastanawiam się WTF.
“W cieniu…” jeszcze nie czytałam, więc jestem ciekawa czy też będę czytelniczo zbulwersowana.
Mnie niestety brak realizmu odrzucił przy “Ekspozycji” i to na tyle, by of 2015 nawet nie pomyśleć, by do tego pana wrócić… Poza tym sam sposób jego narracji wydał mi się wręcz obrzydliwy :c
“Ekspozycja” jeszcze była do przełknięcia, bo cudów z “Deniwelacji” nie czytałaś. ;) :D
Nope, nie dla Mroza i tyle. Choć może z drugiej strony powinnam mu jednak dać drugą szansę i dopiero wtedy zobaczyć, czy rzeczywiście zupełnie do siebie nie pasujemy…
Co do odczytywania mowy ciała itd. u najbliższych, to tak chyba właśnie działa, że najciężej jest zobaczyć coś u tych, z którymi wiążą nas uczucia czy więzi rodzinne. Najciemniej pod latarnią czy jakoś tak :P
Z tym nie dla Mroza, to tak z przekonania, czy już miałaś jakąś styczność z książkami autora?
Czytałam Chyłkę, pierwszą z nią książkę w sensie, i niestety nie przypadła mi do gustu. Jakoś w ogóle mi się nie spodobało, ani język, ani bohaterowie. O Czarnej Madonnie pozwolę sobie nie wspomnieć ><
O “Czarnej Madonnie” lepiej zapomnieć. ;)
Jeżeli kiedyś by Cię natchnęło na kolejne spotkanie z Mrozem, to mogę polecić te nie kryminalne książki. Seria Parabellum i “Turkusowe szale”. Jednak tylko pod warunkiem, że lubisz książki z II Wojną Światową w tle.
Ciekawa jestem tego Mroza, bo bardzo skrajne opinie słyszałam więc czas samemu sprawdzić :) Siostra ma całą serię o Chyłce więc pewnie zacznę od tego . W “Behawioryscie” pomysł wydaje się ciekawy ale trochę jakbym już gdzieś coś podobnego oglądała :|
Myślę, że Mroza warto sprawdzić jako ciekawostkę.
Chyłka na początek to dobry pomysł, choć seria “faluje”. Dobre tomy przeplatane są słabszymi.
Jeżeli chodzi zaś o mnie, to ja najbardziej upodobałam sobie “wojenną” wersję Mroza.
Dla mnie cykl Parabellum i “Turkusowe szale” do tej pory są nie do przebicia przez żaden kryminał, ale ja lubię takie klimaty.
Jest tak wiele książek od tego Mroza (i ciągle nowe powstające), że nie wiadomo za co się brać. Ja już się łapałem kilka razy na tym, że myślałem, że przeczytam następnie książkę A, a okazało się, że jednak B, przy czym w trakcie zanim do tego doszło jeszcze zastanawiałem się dodatkowo na C,D itp. :D Póki co na półce mam nieprzeczytaną tylko drugą część z Chyłką i najprawdopodobniej za to właśnie się zabiorę w okolicach wakacji. Ale czy na 100%? Tego nie wiedzę najstarsi Indianie. :D
Tak, w przypadku Mroza albo trzeba czytać szybciej, albo już bookować czas na emeryturze. ;)
Ja teraz planuję siódmą odsłonę Chyłki. Forsta odpuszczam, bo Deniwelacja mnie strasznie zmęczyła.
Kolejno na tapetę powinien skoczyć “Świt, który nie nadejdzie”, a w międzyczasie zdąży już pojawić się z 5 nowych książek autora.