Kredziarz C.J. Tudor – kredowe rysunki i mroczne sekrety.
Koło promocji tego debiutu nie dało się przejść obojętnie. Kredziarz C.J. Tudor nęcił zajawką oraz fenomenalną, acz bardzo minimalistyczną okładką. Gdzieś pod kopułą zaczęło pojawiać się u mnie swoiste chciejstwo. Z drugiej jednak strony usłyszałam w głowie głos, który wciąż powtarzał, że chyba mnie ździebko pokręciło, bo w ostatnim czasie zakres i wielkość promocji (szczególnie debiutów) jest odwrotnie proporcjonalny do jakości książki. Głosu jednak nie posłuchałam i tak w moich rękach znalazł się przedpremierowo Kredziarz. :)
Małe miasteczko, trup i grupka przyjaciół.
Lato 1986 roku. Do małej, sennej angielskiej miejscowości przyjeżdża wesołe miasteczko. Jest to nie lada gratka dla wszystkich okolicznych dzieciaków (i nie tylko). Eddie nie może odpuścić sobie takiego doniosłego wydarzenia i wraz z grupką przyjaciół udaje się na karuzelę. Niestety na miejscu dochodzi do tragedii, a dzięki pomocy Pana Hallorana – nowego nauczyciela – Eddie staje się lokalnym bohaterem. Nauczyciel albinos okazuje się bardzo ciekawym człowiekiem z wieloma intrygującymi pomysłami w głowie takimi jak na przykład komunikowanie się przy pomocy narysowanych kredą symboli. Eddie bardzo szybko podłapuje ten pomysł komunikacji i już niebawem z okolicznych sklepów znika kreda, a na chodnikach pojawiają się tajemnicze, kolorowe wiadomości. Jaki będą one miały wpływ na życie grupki przyjaciół teraz i w przyszłości, szczególnie po tym, gdy doprowadzą ich na miejsce zbrodni?
Przeszłość i teraźniejszość.
Początek mnie zaintrygował. Chciałam tylko „rzucić okiem” na książkę i ani się obejrzałam, a przeczytałam już ponad 100 stron. Wszystko przez niesamowity klimat lat 80-tych przeplatany współczesnymi wydarzeniami.
Całość akcji obserwujemy z punktu widzenia Eddiego, który jest postacią skomplikowaną, niebanalną i posiadającą wiele tajemnic. Odkrywamy je dzięki poruszaniu się w dwóch ramach czasowych. Każdy kolejny rozdział nakierowuje nas na odpowiedzi. Jakie to mroczne wydarzenia pchnęły głównego bohatera ku samotności i dlaczego jego życie zmieniło się w pustkę. Ukazuje również konsekwencje nieprzemyślanych, a czasem wręcz impulsywnych decyzji, których echo będzie odbijać się w głowie sprawcy do końca życia.
Akcja książki rozpoczyna się powoli i przyspiesza z każdym kolejnym rozdziałem, a przeskoki czasowe potęgują napięcie tworząc dodatkową aurę tajemniczości i mroku. Dzięki temu, że język zaś jest lekki i przystępny przez książkę wręcz się „płynie” i z każdą kolejną stroną ma się ochotę na więcej.
No i na koniec jeszcze przysłowiowa łyżka dziegciu, czyli zwroty akcji „wysłane w kosmos”.
Nie wiem, z czego to wynikało, ale w książce pojawiło się sporo zwrotów akcji, które nie miały nic wspólnego z wątkiem głównym lub po prostu nie zostały wyjaśnione. Istotne zaś wskazówki, które miały nakierować czytelnika na właściwy trop często ginęły w gąszczu nieistotnych informacji. Dodatkowo zakończenie, choć ciekawe i bardzo zaskakujące nie odpowiedziało na kilka fundamentalnych pytań postawionych w książce. Choć może powinnam traktować je jako zapowiedź kontynuacji?
Podsumowjąc. C.J. Tudor stawiając na Kredziarza może uznać swój debiut za bardzo udany. Książka posiada bowiem wszystko to, co fani thrillerów lubią najbardziej. Nieszablonową, mroczną zagadkę, wartką akcję oraz trzymanie w napięciu do ostatniej strony. Dodatkowo przedstawione w książce problemy takie jak manipulacje religijne, brak tolerancji czy też aborcja dodatkowo podgrzewają atmosferę i wywołują wiele emocji.
Polecam! A premiera książki już 28 lutego!
Mi też trudno było się od niej oderwać, rzeczywiście wciąga!
Fajnie, że Tobie też się podobała. :)
Właśnie wczoraj chciałam tylko „spróbować” i znienacka mnie wciągnęła. Zapowiada się nieźle, a klimat faktycznie ma w sobie „coś” :) Do zwrotów akcji, o których piszesz, jeszcze nie doszłam, więc wrażenia póki co tylko na plus ;)
Masz ten sam problem z początkiem co ja. ;) Też tylko chciałam sprawdzić i mnie „wsysło”.
Czekam na wrażenia po przeczytaniu całej lektury.
Skończyłam wczoraj. Fakt, autorka parę razy odleciała, ale ogólnie dobre to było :)
No. :D W sumie nie spodziewałam się, że tak mnie wciągnie, a tych parę niedociągnięć, to można jej odpuścić. ;) :D
Dziękuję za wzmiankę o moim blogu :-* Widzę, że zdanie odnośnie książki mamy bardzo podobne :-) Oby więcej takich debiutów! :-)
Nie ma za co. :)
Czytelnicy dzięki takim linkom mogą zobaczyć inne opinie. Co mi przypomina, że przez ten [cenzura ;)] koniec finansowego roku jeszcze Twojej opinii nie widziałam, ale nadrobię. :D
I tak, oby więcej takich debiutów. :D
Narobiłaś mi smaka ale na całe szczęście książka już do mnie jedzie. Najbardziej mi zależy na tym kkimacie☺
Myślę, że się nie zawiedziesz, bo klimacik porywa. :D