Z tapczanu z Języczkiem pod pachą wprost w Przeczywistość. Marek Zychla
Nie miałam wcześniej okazji zetknąć się z twórczością Marka Zychli, lecz sam tytuł Przeczywistość jest tak intrygujący, że nie da się przejść obok niego obojętnie. Nie mogę zapomnieć również o wstępie po przeczytaniu którego byłam pewna, iż “odpalę tapczan”, przytulę (nie, nie Języczka, ja mam swojego ;)) Osiołka i udam się wraz z autorem w podróż do Callan i Żar.
Osiem opowiadań.
Poprzedzonych krótkim wprowadzeniem autora przenosi nas w odrealniony, przerysowany świat, w którym materializują się ludzkie przywary i głęboko skrywane lęki. Wszystko to pod płaszczykiem lekkiej opowiastki, czasem wręcz bajki, która podczas żonglowania absurdem i niewinnej zabawy słowami wprowadza nieco mroczny klimat i drugie dno.
Zielona Irlandia i miasto Żary.
Zbiór opowiadań otwiera Symbioza – postapo, jakiego nie znacie. Światem po zagładzie próbują zawładnąć cień i zieleń. Chcą one przejąć terytorium zajęte przez dwie zwalczające się wrogie frakcje. Czy “ludzkość” jest w stanie zjednoczyć się w obliczu zbliżającego się niebezpieczeństwa?
Z przyszłości przenosimy się do Żar gdzie w opowiadaniu T’estimo, Senior Garcia napotkamy ciekawskiego dzieciaka, tajemniczego antykwariusza i dwóch miejscowych pijaczków, którzy rozkręcają intratny interes skupując ludzkie duszyczki. Pazerność ludzka nie zna granic, a do tego kończy się przerażającym, całkowicie niespodziewanym finałem.
Zostańmy dalej w Żarach, bo tam toczy się akcja kolejnego opowiadania Wi@rus. W zwykłym bloku ludzie zmieniają się zombie. Przemiana ta jednak nie dosięga wszystkich mieszkańców. Dlaczego? I kim jest tajemniczy przybysz, który pomaga się im uporać z zombie apokalipsą? I czy rzeczywiście chodzi tylko o apokalipsę?
Jak już uporamy się ze samotnością i zombie, czas przenieść się do Callan, gdyż tam rozgrywa się akcja kolejnego opowiadania Fafradety i Nibywróżka. Sam tytuł na kilometr pachnie bajką, lecz taką dla troszkę starszych dzieci z bardzo przewrotnym humorem. W skrócie skacowany ojciec z przyjacielem faunem starają się odnaleźć zagubione dzieci.
Zostawiamy pociechy i wracamy do Żar, bo czas na Katharsis. Tajemnicze obdarzone niezwykłymi umiejętnościami Niebyty chcą nam dać lepsze jutro, ale czy na pewno?
Gdy już uporamy się z powrotem do nieistnienia czas na Przeczywistość, gdzie trójka ludzi mierzy się z reinkarnacją?
Jest też i coś dla miłośników zwierząt – Chomcio Paluch. ;) Chomik, świnka morska i kurczak zdobywają świat.
No i na koniec Czarna kawka ukazująca walkę młodego chłopaka/mężczyzny z wytworem własnego umysłu, chorobą, a może jeszcze czymś innym.
Absurd i groteska…
Podsumowując. Przeczywistość Marka Zychli to nie jest prosta książka do “połknięcia” na jeden wieczór. Wymaga ona sporo refleksji i uruchomienia najgłębszych pokładów wyobraźni. Choć muszę przyznać, iż wszystkie opowiadania czyta się niezwykle przyjemnie dzięki bardzo plastycznemu językowi połączonemu z gawędziarskim stylem i ogromnym pokładem (często czarnego) humoru.
W dodatku rozpoczynając każde opowiadanie, czułam się podekscytowana i czekałam, do jakiej rzeczywistości tym razem zabierze mnie autor i czym jeszcze mnie zaskoczy.
Ten kawałek świetnej prozy pełnej absurdu i groteski, wymykającej się wszelakim konwenansom polecam wszystkim tym, którzy nie boją się wyzwań, odkrywania samego siebie i drugiego dna. :)
Obiektywnie wyrażona pochwała jest chyba najcenniejsza, więc nie czyj się zbędna Sylwka :)
Ja też myślę, że jest najważniejsza. :D
Hej, całkiem fajnie to wygląda, lubię takie historie mieszające codzienność, taką zupełnie zwyczajną z fikcją… I w dodatku to są opowiadania, a ja uwielbiam króką formę. Na pewno czuję się zachęcona :)
To tylko brać i czytać!
Zaczynam czuć się tu zbędna. ;)
Ale nie mam nic przeciwko. :D
Miło tutaj, to się pojawiam… :)
Najbardziej zachęca mnie to stworzenie na okładce :D Zastanawiam się, jak tej grotesce i absurdowi daleko do np. stylu Waltera Moersa – jesteś w stanie jakoś się odnieść do tego? :) bo te “klimaty” albo kupują mnie w całości, albo odpychają…
Ja się odniosę, a przynajmniej spróbuję:) Każde z opowiadań różni się poziomem absurdu czy oniryczności. Styl wraz z przewodnim motywem (p)rzeczywistości (jako czegoś osobistego, unikalnego dla każdego z nas, gdzie stawiamy czoła lękom) je łączy. Absurd objawia się raczej w humorze, czasami w deus ex machinie fabularnej… :) A czytywałem Moersa, Adamsa, Pratchetta, Duncana, Mitchella, Noona, Barkera,Priesta, Mievilla, Wattsa,Simmpnsa, Brunnera itp. Zawsze z zapartym tchem. Czyli coś się tam może znaleźć, również odpychajacego… Bo zgadzam się, że albo Panią te teksty porządnie wyciągną, albo… nie. Z każdym z nich oddzielnie zresztą może tak być. Osobiście polecam :D
Czy ja mogę tu coś jeszcze dodać?
Chyba nie. ;)
Też polecam i myślę, że to jest ten poziom absurdu, który Ci przypadnie do gustu. :D
Skąd Ty, do diaska, takie ciekawe książki wyciągasz?
Każde z wymienionych przez Ciebie opowiadań brzmi intrygująco, a ponieważ lubię zbiory opowiadań, bo można je czytać jako przerywniki między innymi książkami, na pewno po Marka Zychla (Zychlę? jak to odmienić?) sięgnę:P
Zychlę, Zychlę :)
Zachęcam, nieobiektywnie, ale jednak :)
Ania wiesz jak to mówią, co drugi głupi… No i mi się właśnie tak przytrafia. ;) :D
A zachętę zrobił już ktoś przede mną, więc ja już chyba nie mam nic do dodania. :D
Wygląda bardzo ciekawie, ostatnio czytałam podobny (zdaje się) zbiór opowiadań “Amnezjak” i Twoja recenzja mnie bardzo zachęciła do sięgnięcia po książkę Zychla, to zdecydowanie moje klimaty :)
Bardzo się cieszę, że moja recenzja Cię zachęciła. Książka jest warta poświęconego jej czasu. :)
I czekam na Twoje odczucia po przeczytaniu książki. :)
Najpiękniejsze w pisaniu/czytaniu jest to, że można spotkać na kartkach książek wrażliwców podobnych sobie klimatycznie właśnie, przez co osamotnienie w obliczu lęków pryska.
Ale obiecuję, że niedługo pojawią się moje powieści o charakterze niemalże rozrywkowym :)
Żeby odetchnąć. Nie samym strachem człowiek żyje.
Pozdrawiam.
Niemalże rozrywkowym? Czuję w tym jakiś podstęp. ;)
Czyli również Ci się spodobała:)Fakt, każde opowiadanie to nowa, nieprzewidywalna przygoda. Szkoda, że ja nie mam swojego Osiołka ani Języczka;p Dzięki za podlinkowanie:*
Opowiadania idealnie wpasowały się w moje gusta. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, iż nie jest to coś “standardowego” i wiele osób może nie poczuć klimatu. :)
I nie ma za co :*
Właśnie spojrzałem na zdjęcia powyżej i takiego samego Osiołka (ciut ciemniejszego może) miał za malucha mój syn :) Łał…
Już nie ma? Takiej fajnego Osiołka się pozbył? :o ;)
Uwaga, będzie smutno. Obawiam się, że osiołek jest na strychu, ciasno zapakowany w worek foliowy wraz z towarzyszami niedoli. Pozostał przy młodym jedynie piesek pluszowy Łatek. Czyli mamy ekwiwalent Języczka…
Bardzo smutno, szczególnie dla Osiołka. Całe szczęście, że choć Łatek ocalał. ;)
Na własnego Osiołka czy Języczka nigdy nie jest za późno! ;)
To prawda! Może dzieci mi kiedyś sprezentują swoje przytulanki:D
Sama sobie sprezentuj ;) :D
Żeby biedny w worku skończył?
Uszyć można, od bólu… ;)
Nie chciałabym spać ze stworkiem, któregoś bym “uszyła” spokojnie w horrorze mógłby występować. Mam dwie lewe ręce
Czyli bez wydatków się nie obejdzie :)
Nikt nie jest idealny ważne, że byłby kochany. ;) Gdy w domy zaś pojawiłby się jakiś nieproszony gość, szybko by spacyfikował i uciekł. ;)