Stalowe szczury # 2: Stalowe szczury. Chwała

Stalowe szczury. ChwałaStalowe szczury. Chwała – czyli „kapitan” Wilhelm Reinhardt powraca.

Wracam na front I Wojny Światowej w alternatywnej rzeczywistości. A wszystkiemu winny Michał Gołkowski. Kupił mnie on pierwszym tomem cyklu Stalowe szczury pod tytułem Błoto, który pochłonęłam zaledwie w jedno popołudnie i wieczór. Czas więc sprawdzić co słychać u charyzmatycznego „kapitana” Wilhelma Reinhardta i niezwykłego oddziału, którym ma okazję dowodzić w kolejnej odsłonie cyklu pod tytułem Stalowe szczury. Chwała.

Sterowiec “Marlene”.

Przywrócony do rangi kapitan Reinhardt szykuje swoich ludzi do być może najważniejszej misji toczącej się już ósmy rok Wielkiej Wojny. Jeżeli ta zakończy się sukcesem, mogą to być już jej ostatnie podrygi. Do osiągnięcia celu potrzebna jest mu jednak „Marlene”. Czy uda się ją odzyskać i wyszkolić bandę opryszków na prawdziwych władców przestworzy?

Podczas gdy Reinhardt zajmuje się szkoleniem, gdzieś w kuluarach rodzi się wielka intryga sięgająca swoimi mackami, aż do samego odległego i zimnego Königsberga. Jaki wpływ będzie ona miała na kapitana i jego chłopaków? I kto tak naprawdę pociąga za sznurki? Przeczytajcie sami. :)

Z przytupem od pierwszej do ostatniej strony.

Muszę przyznać, iż Stalowe szczury. Chwała nie są tak absorbujące i porywające jak Stalowe szczury. Błoto. Jednak nie można im odmówić dynamizmu i nagłych zwrotów akcji. Zataczająca zaś coraz szersze kręgi intryga jest mocno zajmująca.

Stalowe szczury. Chwała

Dla mnie jednak największą wartością dodaną książki było pokazanie odmiany, jaką przechodzi ekipa Reinhardta. Wkracza ona bowiem na zupełnie nieznany sobie ląd, a do tego po przerwie i szkoleniu widać, jak u chłopaków pojawia się niesamowity stres. Do tego momentu byli przecież tylko „mięsem armatnim”, a teraz mają przed sobą szansę na nowe życie.

No i jeszcze na dwa słowa zasługują sceny, które odbywały się w przestworzach. Od najmniejszej reakcji niedoświadczonej załogi, po niezwykle klimatyczne batalie toczone na sterowcu „Marlene”. Były momenty, gdy sama miałam wrażenie, że towarzyszę w tym zgiełku i jestem równie podekscytowana, jak załoga sterowca.

Jeżeli zaś chodzi o bohaterów, to pojawia się oczywiście kilka starych znajomych mordek, ale także parę nowych intrygujących postaci. Jednak wszystkie one są tylko tłem dla charyzmatycznego kapitana Reinhardta. Gość z każdą kolejną stroną książki zyskiwał w moich oczach jako dowódca i człowiek. Mimo ogromnej wiedzy towarzyszył swoim ludziom na każdym etapie szkolenia. Wiedział, jak wielka jest to zmiana dla całego oddziału, dlatego też z jednej strony w odpowiednich momentach „popuszczał lejce”, a z drugiej strony wciąż utrzymywał żelazną dyscyplinę.

Podsumowując. Stalowe szczury. Chwała może nie są tak porywającą i pasjonującą pozycją jak Stalowe szczury. Błoto jednak wartka akcja i mroczny klimat powodują, iż książkę wciąż czyta się szybko i przyjemnie. Polecam!

8 komentarzy

Dodaj komentarz

*

Wyrażam zgodę