Sopel i Przygranicze – czyli Śliski Pawła Kornewa.
Za oknem (przynajmniej w teorii) zima. Więc jest to bardzo dobra okazja, by powłóczyć się wraz z Soplem (zwanym również pieszczotliwe Śliski) i poczuć choć namiastkę chłodu rodem z Przygranicza.
Sopel budzi się ze snu zimowego (dosłownie). Wyłania się spod zaspy, która ulega właśnie powolnemu roztopieniu. Ostatnie co pamięta to wydarzenia sprzed pół roku. Czyżby spędził tyle czasu zasypany śniegiem? Dlaczego nie zamarzł? Nic, trzeba wrócić do Fortu. Może przynajmniej przez ten czas część win zostało mu zapomnianych i nie będzie musiał chować się po kątach. Choć patrząc na zmiany, jakie zaszły, może czas brać nogi za pas i opuścić pogranicze? Tylko czy mu na to pozwolą?
Kolejna typowo męska “przygoda”.
Wszystko kręci się wokół Śliskiego, a nawet można powiedzieć, iż widzimy i analizujemy wszystko to, co dzieje się dookoła wprost z jego mózgownicy. Z każdej strony ktoś, ewentualnie coś, czyha na jego życie.
Bez większego rozwodzenia można napisać wprost. Jest po męsku, dynamicznie, bez zbędnej gadki, nostalgicznych uniesień i koloryzowania. Adrenalina wylewa się z każdej kartki, a krew zaczyna już powoli znaczyć paluchy od przerzucania kolejnych stron.
Choć muszę przyznać, iż historia zaczyna być już trochę nudnawa, a patrząc na bohatera, miałam czasem wrażenie, iż porusza się on “od questa do questa”, a ilość questów pobocznych zaczyna przekraczać granicę dobrego smaku i pełni funkcję swoistego zapychacza, byle tylko książka osiągnęła więcej niż 400 stron.
Podsumowując. Śliski Pawła Kornewa to takie solidne czytadło, które o ile nie będziecie wymagać od niego zbyt wiele, dostarczy kilka godzin niezłej rozrywki. Polecam wszystkim spragnionym męskich wrażeń.
Nie jestem fanem tego rodzaju książek, tak jak zacząłem czytać z zaciekawieniem tak w połowie sobie odpuściłem.
W połowie całej serii Fabrycznej Zony, czy w połowie konkretnej pozycji?
Sopel był OK, natomiast Śliski to jeszcze raz to samo, tylko więcej :D
Tylko więcej i czasami z powtórzeniami questów. ;)
Trochę szkoda, mogło być lepiej. Swoją drogą, trochę mi ostatnio tęskno się zrobiło do klimatów postapo, muszę się za czymś rozejrzeć:)
Ewidentnie autor nastawił się na akcję, bez zbędnego dywagowania. Z jednej strony miało to swój urok, a z drugiej przechodząc od “questa do questa” było po prostu nużące.
Rozglądaj się, rozglądaj. Ostatnio na rynku tyle się tego namnożyło, że jest w czym wybierać. ;)
To że się namnożyło to niestety nie taki znowu plus, bo połowa nie nadaje się do czytania pewnie :(
Chyba nie jest aż tak źle. Może tak z 1/4. ;)