Stalowe szczury. Błoto Michała Gołkowskiego czyli fantastyka z elementami militarnymi.
Na salonach króluje Komornik, który jak podkreśla mój ślubny “nieźle ryje banię”. Ja natomiast mam małe zaległości. ;) Więc dla odmiany zabieram się za troszeczkę inny klimatycznie kawałek twórczości Michała Gołkowskiego i wyruszam wraz z bohaterami książki Stalowe szczury. Błoto na front I Wojny Światowej w alternatywnej rzeczywistości.
Mamy rok 1922. I Wielka Wojna wciąż trwa. Kapral Wilhelm Reinhardt zwany pieszczotliwie “kapitanem” przez swój oddział zwyrodnialców prowadzi właśnie natarcie na francuskie wojsko. Do dzisiaj nad kampanią karną zdaje się roztaczać opiekę jakaś tajemnicza siła, gdyż mimo najgorszych i niejednokrotnie niemożliwych do wykonania misji, oddział spisany na straty wciąż walczy i spisuje się nadzwyczaj dobrze. Jak długo szczęście będzie dopisywać Reinhardt-owi i jego ludziom? I dlaczego człowiek o tak wielkiej wiedzy taktycznej znalazł się na czele oddziału opryszków, złodziei i morderców?
Pochłonęłam w jeden dzień…
Michał Gołkowski bowiem już od pierwszej strony nie pozwala nam się nudzić. Włazimy z buciorami w sam środek akcji, która nie zwalania nawet na chwilę, aby dać, choć pięć minut wytchnienia. ;) W tej prostej, nieskomplikowanej, acz świetnie poprowadzonej fabule znalazło się również odrobinę miejsca na polityczne decyzje i salonową intrygę.
Pikanterii historii dodają zaś plastyczne obrazy i opisy. Czytając książkę miałam wrażenie, iż słyszę mlaskanie błota podczas podczołgiwania się do okopów, a także czuję gdzieś pod paluchami ciała zabitych żołnierzy.
Bohaterowie…
Cała kompania straceńców. Uciekając spod stryczka, nie spodziewali się, iż trafią w sam środek wojny i to w tym najgorszym wydaniu. To świetnie nakreślone indywidua, które wydawałoby się, iż nigdy nie będą ze sobą w stanie współpracować, a jednak… Doskonale się uzupełniają i osiągają kolejne zwycięstwa. Na czele tej barwnej grupy stoi wirtuoz “kapitan” Wilhelm Reinhardt. Tajemniczy człowiek odznaczający się niezwykłą inteligencją i zmysłem taktycznym. Co robi wśród bandy straceńców, dowiadujemy się pod koniec książki.
No i jeszcze może swa słowa o wydaniu. Co tu dużo ukrywać jest niezwykle klimatyczne. Okładka zaprojektowana przez Dark Crayona, papier no i oczywiście wewnętrzna oprawa autorstwa Andrzeja Łaski (kilka ilustracji poniżej).
Podsumowując. Stalowe szczury. Błoto Michała Gołkowskiego to świetne czytadło, od którego ciężko się oderwać. To również doskonały początek cyklu, krzyczący po prostu “chcemy więcej”.
Huh, nie widziałam tej książki w księgarni, jak to możliwe? Nie słyszałam również żadnej recenzji na jej temat, dlatego dziękuję bardzo!:)
Brzmi nieźle, akurat na szybki wieczorny seans czytelniczy, a jeszcze ta oprawa graficzna *rozpływa się*
Pozdrawiam,
Ania z https://ksiazkowe-podroze-w-chmurach.blogspot.com
Nie jest to popularna książka, nie pojawia się w ilościach tonowych na instagramie czy FB stąd pewnie brak recenzji na innych blogach.
Widzę, że kolejna seria do listy. Mam nadzieję, że znajdę na nią czas. :)
Pozdrawiam jeżowo
Nikodem z https://zaczytanejeze.blogspot.com/
Mam nadzieję, że lista nie jest zbyt długa, bo warto. ;) :)