Łaska, czyli moje pierwsze spotkanie z twórczością Anny Kańtoch.
Od dłuższego czasu zbierałam się w sobie i planowałam zapoznać z twórczością Anny Kańtoch. Wszystko przez bardzo pozytywne recenzje krążące to tu, to tam w Internetach. Do tego nijaki Pożeracz przeprowadził wywiad z autorką. No i wtedy klamka zapadła, trzeba się zabrać za porządne wyszukiwanie promocji. Tak właśnie w me ręce trafiła Łaska. ;)
Od Marysi do Marii.
Jest rok 1955. Sześcioletnia Marysia, która tydzień temu zgubiła się w lesie, została odnaleziona. Na ubraniach ma liczne ślady krwi. Poza ogólnym nieładem, brudem i utratą pamięci wygląda jednak na to, iż dziewczynce nie stała się krzywda. Jak to jednak możliwe by sześcioletnie dziecko przetrwało samodzielnie w leśnej głuszy?
Mija trzydzieści lat. Maria Lenarczyk powraca do domu rodzinnego w Mgielnicy, by zaopiekować się umierającą ciotką. Podejmuje również pracę jako nauczycielka języka polskiego w miejscowej podstawówce. Nic nadzwyczajnego, może poza klasycznie dopadającą ją zimową depresją. Ten pozorny spokój burzy jednak jeden z uczniów, który zamiast kartkówki z “Syzyfowych prac” oddaje jej rysunek przedstawiający Kartoflanego Człowieka z czwórką przyjaciół. Tego samego dnia chłopak nie dociera również do domu. Podobno popełnił samobójstwo. Czy na pewno? W końcu tuż przed opuszczeniem szkoły był zdenerwowany i prosił ją o pomoc. Maria postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, przeprowadzić śledztwo i zmierzyć się z demonami z przeszłości.
Intryga i PRL-owski klimat.
Biorąc do ręki kryminał Anny Kańtoch nie spodziewałam się, iż wsiąknę w niego całą sobą. Już od pierwszego “pacnięcia paluchem” poczułam bowiem klimat, a fenomenalnie skonstruowana zagadka kryminalna pobudziła w mojej głowie szare komórki. Starałam się połączyć przeszłość z teraźniejszością i choć mój “pierwszy strzał” okazał się słuszny, to do końca książki autorka wodziła mnie za nos i nie byłam w stu procentach przekonana, iż mój wybór jest właściwy.
Kreacja głównej bohaterki to zaś “wisienka na torcie”. Wycofanie, depresja oraz zmaganie się ze wciąż nierozliczonym incydentem z dzieciństwa są przedstawione bardzo sugestywnie. Do tego zachowanie Marii oddaje ten stan doskonale. Miałam wrażenie, iż bohaterka jest jak zaprogramowana i już dawno nie wykonała żadnej aktualizacji. Dlatego parę razy miałam ochotę potrząsnąć nią i powiedzieć jej, żeby w końcu wzięła się w garść i zaczęła żyć.
Inni bohaterowie byli również ciekawie nakreśleni i wzbudzali emocje. Szczególnie pewny siebie i wciąż pyszniący się porucznik Adam Bogusz. Jakbym mogła, to zdzieliłabym go policyjną pałką. ;)
Podsumowując. Łaska Anny Kańtoch to świetny kryminał, który uwiódł mnie prostym stylem, mroczną zagadką, ciekawie skrojonymi bohaterami i niesamowitym klimatem. Gorąco polecam!
Nijaki? Ach, ależ potwarz! :P
Ten znowu marudzi. :P