Feyra ponownie na Dworze Wiosny czyli Dwór skrzydeł i zguby Sarah J. Maas.
Nie będę ukrywać, iż oczekiwałam kolejnej odsłony cyklu Dwór cierni i róż Sarah J. Mass z wielkim napięciem. Dwór mgieł i furii zakończył się takim cliffhangerem, że szczęka opadała, przez co czas do pojawienia się kolejnej odsłony cyklu dłużył się niesamowicie. Więc, gdy tylko Dwór skrzydeł i zguby znalazł się w moich rękach, od razu go przytuliłam i rozpoczęłam kolejną przygodę z Feyre, Rhysandem i resztą bandy. ;)
Ponownie u Tamlina.
Feyra zgodnie z ustaleniami powraca na Dwór Wiosny. Jest jej ciężko, ale miast użalać się nad swoim nieszczęsnym losem postanawia wykorzystać sytuację i dowiedzieć się jak najwięcej o złowrogim królu Hybernii. Ciężki plan zdobycia informacji kończy się sukcesem, a Feyra może ponownie zasnąć w ramionach ukochanego Rhysanda. Jednak to wciąż nie koniec. Zaczyna się swoista partia szachów, w której ciężko wskazać zwycięzcę. Sama bitwa zaś zbliża się wielkimi krokami.
Trzy odsłony, czyli nie do końca tak to sobie wyobrażałam.
SPOILER ALERT! Może mi się coś niechcący wymsknąć. ;)
Początek fenomenalny i pełen napięcia. Feyra stara się odkryć tajemnice króla Hybernii u boku swojego byłego partnera. Musi stworzyć wokół siebie iluzję miłości i radości z powrotu na Dwór Wiosny. Widać, iż stąpa po bardzo cienkiej linie, ale udaje jej się w mniejszym, bądź większym stopniu zrealizować swój plan i powrócić na Dwór Nocy.
No i tu następuje dla mnie odsłona druga zwana potocznie katastrofą z domieszką 50 Twarzy Greya. Wygląda to mniej więcej tak. Oh Rhys Twoje palce w…, będziemy knuli, urażona siostrzyczka, oh Rhys błądź swoimi…, moje biedne siostrzyczki, może jakiś plan, Oh Rhys… i tak do porzygu. ;) Nuda jakich mało, niby coś się dzieje, ale wszystko było tak “rozmamłane” i nieciekawe, że zastanawiałam się, czy ja na pewno czytam właściwą książkę.
Jeżeli jednak przeżyjecie ten przy nudny kawałek zaczyna się dynamiczna akcja, pełna nieoczekiwanych zwrotów i emocji. Ta część zrekompensowała mi w pełni nudę jakiej doświadczyłam w drugiej odsłonie książki.
Jeżeli chodzi o bohaterów, to nadal są bardzo wyraziści i wzbudzają skrajne emocje. Feyra swoją głupotą potrafiła doprowadzić mnie na skraj furii, by za chwilę zaskoczyć niesamowitym pomysłem wraz z jego wykonaniem. Co do Rhysa to miałam momentami wrażenie, iż cofną się w rozwoju, by za chwilę docenić jego myśl taktyczną i poświęcenie. Azriel, Cassian czy Morrigan dość klasycznie, z małymi dodatkami. ;) Zaś siostrzyczki Feyry zostały chyba stworzone tylko po to, by irytować czytelnika.
Jest dobrze, choć mogło być lepiej.
Podsumowując. Dwór skrzydeł i zguby Sarah J. Mass to dobra, trzymająca w napięciu kontynuacja cyklu Dwór cierni i róż. Jednak ja ze względu na “środkową część” nie jestem do końca usatysfakcjonowana, gdyż od książek tej autorki wymagam jednak czegoś więcej. Nie mniej jednak czytającym cykl polecam, bo warto sięgnąć po książkę choćby ze względu na jej trzecią, wciągającą odsłonę.
Ja jeszcze się męczę. Tzn. czytam jeszcze;) Mam z 20% do końca i tak od kilku miesięcy. Z jednej strony nie chcę kończyć, bo dalszego ciągu nie będzie, a z drugiej chyba po prostu mnie jakoś nie zachwyca;) Może ją zmęczę do końca roku ale na razie w pełni zgadzam się z Twoją opinią. Rozwlekło się to jakoś…
Będzie dalszy ciąg. Autorka już wrzuca zajwaki na instagrama. Jednak ten środek książki jest męczący i nie zachwyca, więc ciężko się było zmobilizować i doczytać do końca.
No i co mam zrobić? Już się wyleczyłam z tej serii, a Twoja recenzja znowu zapala światełko: “a może powinnam sama wyrobić sobie opinię…?” ;) Chyba tak się skończy, choć na razie mam trochę przesyt około-młodzieżowych pozycji.
Nie musisz dziękować, zawsze do usług. ;)
Co do samej serii, to jak Ci przesyt przejdzie to jednak polecam – całkiem przyjemne czytadełko. :D