Ostatnia powieść ze Świata Dysku, czyli Pasterska korona Terry Pratchetta.
Z drżącym sercem i duszą na ramieniu podchodziłam do ostatniej powieści ze Świata Dysku Terry Pratchetta pod tytułem Pasterska korona. Gdzieś z tyłu głowy zapaliła się czerwona lampka, iż ta napisana tuż przed śmiercią ostatnia część Świata Dysku może okazać się najsłabszym ogniwem, ale z drugiej strony jakkolwiek by to zakończenie nie było, to czas zamknąć wątek z Babcią Weatherwax i Tiffany Obolałą. :)
Tiffany wyczuwa, iż coś się święci. Jakaś zła siła przebudziła się w Kredzie. W dodatku właśnie, teraz gdy zakończyła się jedna era, a rozpoczęła kolejna. Czy Tiffany podała nowemu zadaniu? Czy uda jej się zebrać wszystkie czarownice, by stanąć na ich czele w walce z hordą elfów, które szykują się do inwazji? Przekonajcie się sami. :)
Początek i koniec.
Tak w skrócie można podsumować książkę. I choć od pierwszej strony wzbudza ona wiele emocji, to utrzymana jest w doskonałym tempie i nie brakuje jej charakterystycznego smaczku, do którego autor zdążył nas przyzwyczaić.
Do tego czytając ją można odczuć, iż jest to takie swoiste pożegnanie. Nie tylko ze Światem Dysku, ale przede wszystkim Pratchett’a z jego czytelnikami. Nie chodzi tylko o przejawiający się motyw przemijania czy śmierci, ale także o poruszenie tych najważniejszych “nut” w życiu człowieka miłości, rodziny i przyjaźni.
I choć jak mówi piosenka Queen “The show must go on”, to cieszę się, iż rodzina nie zdecydowała się na sztuczne podtrzymywanie stworzonego świata (dla pieniędzy), a Rob Wilkins, któremu powierzone zostało dokończenie Pasterskiej korony, nie dopisał nic na siłę do tego, co zostawił po sobie Terry Pratchett.
Podsumowując. Pasterska korona to fantastyczne zakończenie Świata Dysku dopieszczone charakterystycznym Pratchett-owskim humorem, dająca nam odpowiedź na wiele nie zamkniętych pytań z całego uniwersum. To również bardzo emocjonalne pożegnanie, mnie samej aż łezka się w oku zakręciła, zaś w głowie nie obyło się bez pewnych porównań, których dla dobra jeszcze tych, co nie mieli jeszcze okazji przeczytać, nie zdradzę. Polecam gorąco!
Panie i Panowie czapki z głów, dla tego który zapisał się jako jeden z najlepszych pisarzy fantastycznych w historii!
O, uwielbiam Pratchetta! Choć mam za sobą dopiero kilka książek (i to też niekoniecznie po kolei), to zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Na pewno do Pasterskiej Korony kiedyś dotrę! :D
Myślę, że Pratchetta ciężko nie pokochać. ;) Ja zauroczyłam się nim kilkanaście lat temu, ale wtedy czytałam go na wyrywki – co wpadło w ręce to było. Teraz poruszam się po Świecie Dysku cyklami – niektóre książki sobie przypominam, a inne są dla mnie nowością. Świetnie się przy tym bawię. :D
Terry Pratchett to nie tylko jeden z najlepszych pisarzy fantasy, ale przede wszystkim niezwykle uważny obserwator naszego świata i absurdalnej, pokręconej rzeczywistości. W jego książkach zawsze potrafiłam znaleźć komentarz dotyczący zagadnień nas wszystkich nurtujących oraz codziennych wydarzeń i rzeczywistości polityczno-społecznej, a wszystko to ukryte w ciętym dowcipie i fantastycznych bohaterach. Szkoda, że już nigdy nie pojawi się nowa opowieść o przygodach wiedźm, magów i straży miejskiej.
“Pasterską koronę” na pewno przeczytam, dziękuję za recenzję:)
Pozdrawiam,
Ania z https://ksiazkowe-podroze-w-chmurach.blogspot.com
Bez wątpienia Pratchett to mistrz i myślę, iż niewiele jest osób, które chciałyby temu zaprzeczyć.
Co do tego, iż nigdy nie pojawi się już kolejna książka z przygodami bohaterów ze Świata Dysku, to z jednej strony jest to żal, a z drugiej, tak jak pisałam wyżej, cieszę się, iż rodzina nie zdecydowała się na “pchanie tego wózka” rękami jakiegoś innego pisarza. Obawiam się, iż ten cudownie wykreowany świat straciłby wiele, a tego bym nie chciała.