Mroczna Wieża. Roland – czyli co czytałam podczas Ogólnopolskiego Dnia Czytania Stephena Kinga 2017.
W 2016 roku Ogólnopolski Dzień Czytania Stephena Kinga całkowicie umknął mi z głowy. W tym roku postanowiłam się jednak zawczasu przygotować i o zgrozo nawet zaznaczyłam sobie tę datę w kalendarzu. ;) Na miesiąc przed całą „zabawą” zaczęłam się zastanawiać, co ja tak właściwie chciałabym przeczytać. Jako że wielką fanką Kinga nie jestem (i raczej już nie będę) do wyboru miałam całkiem pokaźne książkowe grono. Przyjrzałam się mojej biblioteczce i tam dojrzałam Lśnienie. Pomyślała, iż ok biorę to, co jest pod ręką i nie będę wydziwiać. Daj jednak babie miesiąc na rozmyślenia, to ze sto razy zmieni zdanie. ;) No i właśnie w ten sposób stwierdziłam, że może czas najwyższy zmierzyć się z „fantastyczną” stroną autora, stąd mój ostateczny wybór padł na Mroczna Wieża. Roland.
Roland Deschain jest ostatnim Rewolwerowcem ze swojego klanu. W tym jednak, iż jest ostatni nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie jego nadzwyczajne zdolności, o których zwykłym śmiertelnikom nawet się nie śniło, a także Wyższa Mowa, którą potrafią posługiwać się tylko nieliczni. Przemierza on złowrogi, pustynny kraj ścigając tajemniczego człowieka w czerni, który to podobno posiadł tajemnicę Mrocznej Wieży, a ta jest właśnie głównym celem bohatera.
Bo to jest tom najmniej udany.
I chwała Kingowi za to, iż powiedział to już na samym początku. Gdyż rzeczywiście początek nawet dla takiej osoby jak ja, która wiele wybacza książkom fantastycznym, był bardzo toporny.
Gość w pelerynie i pukawkami, goni jakiegoś starego dziada w czarnym płaszczu. Skąd, co, gdzie i jak nie wiadomo. Dopiero tak od połowy, bardzo mozolnie i powoli, posiłkując się retrospekcjami byłam w stanie coś z tej książki „wyłuszczyć”. Jednak, gdy już „witałam się z gąską” okazało się, iż jest to koniec tomu pierwszego.
Tak trochę dziwne zakończenie, ale z drugiej strony zasiało ono we mnie ziarno ciekawości i chęć lepszego zapoznania się z tajemniczym bohaterem.
Podsumowując. Wiem, iż od razu po Rolandzie powinnam sięgnąć po Powołanie trójki, jednak nie przewidziałam tej książki w budżecie. Choć kto wie, może do końca roku jednak zmienię zdanie. Mimo wszystko jestem zaintrygowana, a nie zniechęcona mimo bardzo specyficznego i nie łatwego pierwszego tomu. Ale tak jak już wspominałam, jeżeli chodzi o fantastykę, to jestem bardzo tolerancyjna. ;)
Ten tom był dla mnie bardzo ciężki do przebrnięcia, więc faktycznie dobrze, że i King ostrzegał, i znajome, blogujące, dobre dusze :) Ja czytałam od razu tom drugi i jest o niebo lepiej w momencie, kiedy pojawia się pierwsza postać z ekipy Rolanda, czyli prawie na samym początku. Ale teraz mam dość Kinga i muszę od niego odpocząć.
Masz rację bez ostrzeżenia byłoby ciężko. ;) No, a sama gdzieś tam mentalnie zbieram się do czytania tomu II, choć jakoś nie mogę się przemóc. ;)
U mnie z fantastyką trudno bywa. Mało tolerancyjna jestem w tej kwestii. Mimo wszystko za Kinga wypadałoby się zabrać
Za Kinga jako Kinga, czy za fantastykę od Kinga?
Dość dawno temu czytałem w oryginale pierwsze dwa tomy i nie przekonał mnie ni pierwszy, ni drugi. Przeczytałem z rozpędu i nie miałem chęci wracać. Zresztą mi w ogóle z Kingiem jest nie po drodze.
Ja również, tak jak pisałam powyżej, nie jestem wielką fanką Kinga. Popełniłam kilka książek, ale to tak z czystej ciekawości i przypadku.
Do pierwszego tomu Mrocznej… podeszłam z nastawieniem „szału nie będzie, ale jakoś tych 300 stron przełknę”. Muszę przyznać, iż czekam na to wielkie WOW od drugiego tomu i wtedy dopiero wydam werdykt – czy dalej czytam Kinga coś od przypadku i wielkiego święta, czy jednak skuszę się na większą ilość jego książek.
Czyli niesłusznie rzuciłam kiedyś tę książkę w kąt i nie dałam szansy kontynuacji? Hmm, może muszę sobie zafundować powrót, choć nie wyzbyłam się do końca sceptycyzmu :(
Ja nastawiłam się od początku na słaby początek więc nie byłam jakoś szczególnie rozczarowana. Spróbuj z tym nastawieniem, a później sprawdzimy czy Katarzyna miała rację. ;)
Dokładnie, najmniej udany, bo potem to już się zaczyna jazda bez trzymanki :) Cieszę się, że zaczęłaś MW, właściwie to, kto wejdzie do tego świata, to już w nim przepada :D
No tę „jazdę bez trzymanki” liczę. ;)