Blade Runner 2049 (2017) czyli poszukujemy byłego łowcy androidów Ricka Deckarda.
Rzutem na taśmę, bo w ostatni dzień wyświetlania filmu w kinach w Bratysławie postanowiliśmy z mężem obejrzeć na dużym ekranie Blade Runner 2049 (2017). Film ten jest sequlem kultowego Łowcy androidów z 1982 r. Ridley’a Scott’a opartego luźno na książce Philipa K. Dicka o tym samym tytule.
O czym nowy Łowca?
Od wydarzeń z Łowcy androidów mija 30 lat. W futurystycznym Los Angeles nadal działają specjalne oddziały policji zajmujące się tropieniem zbiegłych starych modeli sztucznych ludzi. W jednym z takowych oddziałów służy Oficer K (Ryan Gosling), który podczas wykonywania rutynowego zadania natrafia na dość nietypowe informacje, wskazujące na sporą intrygę skrywaną przez karty przeszłości. By rozwikłać zagadkę potrzebny jest klucz, a nim wydaje się zaginiony przed wielu laty Rick Deckard (Harrison Ford).
Dobrymi chęciami…
Pomysł był, ale dla mnie logiki w nim nie ma. Pozbywamy się starych modeli androidów, które się zbuntowały. Już jesteśmy o krok od uwolnienia ludzkości od zagrożenia, jakie stanowiły, ale co robimy? Budujemy sobie nowe modele w ilości wiele.
Gdy już przełkniemy ten całkowity bezsensowny zabieg, możemy rozpocząć zachwycanie się pięknie dobraną wizualną otoczką miejskiej metropolii, która z jednej strony ma pokazać nam ludzką rozpustę, a z drugiej zachwycić nas ponadczasową technologią (nie tylko neony, ale także holo towarzyszka głównego bohatera), o którą potykamy się na każdym roku.
Za każdym razem podczas tych z wolna (bardzo wolna) przesuwających się obrazów mamy czas na (długą) chwilę zadumy nad człowieczeństwem, upadkiem moralnym człowieka, czekającą nas przyszłością oraz nad tym ile tak naprawdę “człowieka” jest w maszynie.
Jeżeli chodzi o bohaterów, to rola chłodnego Oficera K była idealna dla człowieka obdarzonego mizerną mimiką – Ryan’a Gosling’a. Z pozostałymi cechami głównego bohatera, które przyszło mu odtworzyć, aktor również nie miał problemu, gdyż w większości ról jest równie bezpłciowy, powściągliwy i bez wyrazu. Dzięki temu jednak mogliśmy w wielu fragmentach czytać aktora i rozumieć to, co nam chce przekazać bez zbędnego słowa komentarza.
Rola Jareda Leto była epizodyczna i pompatyczna. Czarny charakter, bogacz, wizjoner wygłaszający górnolotne teksty i knujący za plecami władzy, który jako “partnerkę” otrzymał “katastrofę” Sylvię Hoeks. Duet ten miał przyprawiać o gęsią skórkę, ale dla mnie ich występ to była jedna wielka żenująca komedia na miano kiepskiego filmu klasy B.
Hans Solo ponownie w akcji ;)
Jasnym punktem całego filmu okazał się weteran Harrison Ford, który przez większość czasu wyglądał, jakby tak tylko przypadkiem właśnie przechodził i postanowił zajrzeć co tam właściwie na planie filmowym się dzieje. ;) No i przy okazji jak się już tu pojawił, to postanowił wyjaśnić trochę niedokończonych wątków z pierwszej odsłony i jak zawsze zrobić niewielkie show dla widza.
Podsumowując. Strona wizualna Blade Runner 2049 robi wrażenie, jednak ślimacze tempo i ciągnące się w nieskończoność ujęcia psują całą przyjemność oglądania. Ludzie w kinie spali, kręcili się, a przy wyjściu było widać, iż były to stracone 3h, które można było spędzić w znacznie przyjemniejszy sposób. Ale czyż nie podobnie było, gdy po raz pierwszy wyświetlono Łowcę androidów z 1982 r?
Jak “Łowca…” Ci się dłużył to przygotuj się na bardzo ślimacze tempo w “Blade…”.
Miałam napisać, że takie same odczucia miałam po Łowcy Androidów, ale sama dodałaś o tym fragment na koniec. Łowcę oglądałam w październiku i wizualnie świetnie, nawet jeśli to stary film, ale reszta… no niespecjalnie do mnie trafiła. Sama nie mogłam doczekać do końca tego filmu, wszystko takie przedłużane. Blade Runnera jeszcze nie widziałam, ale na pewno obejrzę.
A czyż w życiu nie jest tak, że jedną plagę zwalczamy, tworząc jednocześnie drugą? Bardzo chcę obejrzeć ten film, mimo Goslinga, ale teraz już nie jestem pewien czy warto…. :(
No coś w tym zwalczaniu plag jest. ;) A czy warto – nie mnie oceniać. Może Tobie przypadnie do gustu i nie będziesz marudził tak jak ja na przeciąganie akcji. ;)
Ciekawi mnie jak autorzy wykorzystali klasyczny motyw zaczerpnięty od Dicka. Recenzje ten film zdobywa świetne i liczę, że spodoba mi się bardziej niż klasyk, czyli 1 część. Generalnie nie przepadam za drewnianym Fordem i tamten film też długo mi się nie podobał, póki nie przeczytałem książki. Do moich ulubionych się nie zalicza, jest okej, ale myślę, że jest duża szansa, że współczesny obraz spodoba się bardziej. Nie mniej jednak polecam literaturę Dicka – nie ma i nie było takiego drugiego pisarza wariata i geniusza w jednym!
Pierwszego Łowcę, również “rozkminiłam” dopiero po przeczytaniu książki. Ten zaś jest tak jak wskazuje większość ocen takie 7-8/10. Jest w porządku, ale w niektórych momentach “przeciągnięty”. :)
Czytałem jedynie książkę Dicka, więc na film nie miałem zamiaru się nawet wybrać. Najpierw musiałbym obejrzeć poprzednią część, a później dopiero tę, jednak brak mi na to czasu :)
Sam słyszałem chyba dużo więcej pozytywnych opinii niż tych bardziej negatywnych, więc aż jestem ciekawy, jak mi ten film przypadnie do gustu :)
No ja właśnie przed obejrzeniem nowego Blade’a obejrzałam film z 1982 r. Chciałam być w miarę w temacie. Moje odczucia nie są ani pozytywne, ani negatywne. Film był dla mnie po prostu “przeciągnięty”, cała reszta była jak najbardziej w porządku. Niestety jednak, gdy coś trwa za długo w kinie robi się szum, ludzie się kręcą i nie można skupić się clue tematu.
Co do opinii zaś ja powiedzmy miałam okazję spotkać się z nimi tak w połowie i w sumie największym powtarzanym grzechem było przeciąganie scen na siłę. Natomiast te pozytywne głównie bazowały na tym, że film odnosi się do dzieła i jest fenomenalny, bo ciężko pociągnąć historię z niczego. Czyli w sumie pozytywna opinia z sentymentu.
Chyba trochę to spłyciłaś?
http://herbataiobiektyw.pl/czy-androidy-snia-o/
Moje zdanie na temat tego filmu jest nieco inne, bardziej pochlebne.
Widać, że reżyser sięgnął do książki i dał jej rozwinięcie. Ten film jest bardzo “dickowski”. Choć gdyby autor powieści był Polakiem nie było by to pochlebne stwierdzenie.
Osobiście uważam nowego BR za godnego następcę części 1 i niezłe nawiązanie do książki.
Poza tym w prozie Dicka nie wszystko jest logiczne. Tam więcej jest psychodelicznej filozofii niż zimnej logiki Lema.
Dał rozwinięcie ok., ale w moim odczuciu trochę przedobrzył z “czasem na przemyślenia”. Film był sztucznie przedłużany, przez co w kinie było widać znudzenie materiału. Przedstawiona wizja miała dać do myślenia, a spowodowała tylko zmęczenie materiału.