Drugie spotkanie z Hirką i Rimem – Zgnilizna Siri Petteresen.
Otwarcie cyklu Krucze pierścienie urzekło mnie swoją fabułą. Płynęłam przez książkę z przyjemnością i chłonęłam historię Hirki i Rimiego w niezwykle plastycznie opisanym świecie o klimacie nordyckim. Wiedziałam również, iż obecnie przede mną jest najsłabsza część cyklu Zgnilizna, więc postanowiłam podejść do niej z nieco obniżonymi wymaganiami.
Hirka opuściła Ym i przebywa obecnie w „naszym świecie”, a dokładniej w mieście York w północnej Anglii. Próbuje ułożyć tu swoje życie najlepiej jak potrafi. Okazuje się jednak, że Ślepi są również po tej stronie wrót i dziewczyna musi uciekać?
W tym samym czasie Rimi szaleje w Ym. Bardzo chce ponownie spotkać się z Hirką. Jak wysoką cenę będzie gotów zapłacić za możliwość ponownego spotkania ze swoją miłością?
Czy współczesny świat był dobrym rozwiązaniem?
Muszę przyznać, iż autorka bardzo zaskoczyła mnie umiejscowieniem akcji we współczesnym świecie. Liczyłam na to, iż bohaterka trafi raczej do podobnego „technologicznie” środowiska – czytaj średniowiecza. Spotkało się to raczej z moimi mieszanymi uczuciami.
Mam jednak wrażenie, iż to całe „wrzucenie” akcji do naszego świata miało jednak swój cel. Gdyż wyraźnie zarysowany został mocno pesymistyczny obraz współczesnego europejczyka. Tak informacja dla wszystkich – współczesny świat jest „martwy”. Nasze kontakty z naturą ograniczają się do minimum, a do tego ludzie są egoistyczni i dwulicowi. Otrząśnijcie się!
Wracając jednak do fabuły. Cała akcja powoli nabiera rumieńców, „przeskakuje” pomiędzy bohaterami, a do koszyka towarzyszących nam emocji dorzucane są co rusz nowe tajemnice.
Sami bohaterowie – no cóż są tacy jak w pierwszym tomie. Dzieciaki irytujące każde na swój sposób, ale taki chyba ich urok. ;)
Do tego nie wiem, czy takie było zamierzenie autorki, ale wyszło na to, iż Hirka jest geniuszem. W pół roku opanowała język i w pewnym stopniu nauczyła się obsługiwać otaczające ją technologie. Biorąc pod uwagę to, co przeczytałam w Dziecku Odyna nastąpiła jej niesamowita przemiana, a na świat wypłynął nowy talent. ;)
Podsumowując. Choć miałam wielkie obawy przed sięgnięciem po kontynuację cyklu Krucze pierścienie, to muszę przyznać, iż były one absolutnie nieuzasadnione. Oczywiście da się odczuć, iż Zgnilizna jest słabszym „tworem”, ale widać w tym cel i budowanie podwaliny na (mam nadzieję) wielki finał. Polecam!
Zanim przeczytałem drugi tom (gdy już wyszedł 3) to dorosła czytelniczka w księgarni bardzo sobie chwaliła 2 tom. Nie zawiódł mnie, i bardzo podobało mi się umieszczenie akcji we współczesności – miało sens. Tym bardziej, że jako poganin mam podobne przemyślenia na temat współczesnych kontaktów z naturą. ;)
Ja miałam, co do umieszczenia akcji mieszane uczucia, ale ostatecznie wyszło bardzo fajnie. :D
Już chyba gdzieś o tym pisałem, ale z początku cykl ten mnie zniechęcał ogólnym zarysem, ale im więcej czytam, tym bardziej mnie intryguje. A do motywu „naszego” świata w fantastyce mam słabość – patrz np. Amber czy też Kroniki Thomasa Covenanta.
Spróbuj, zobaczysz czy Ci odpowiada. :)
Klątwa drugiego tomu :) Sama byłam zaskoczona, kiedy czytałam w reckach, że Hirka trafia do współczesności. Myślałam, że to taka normalna seria w jednym świecie, a tu proszę, takie zaskoczenie. Trochę spoiler dla mnie, ale co tam :P Nie wiem, kiedy sama się za to wezmę, jakąś trylogię może zaliczę w tym roku, ale nie wiem czy to będzie to, czy Mechaniczny.
Czy klątwa w tym przypadku to nie wiem… Jest trochę słabsza, ale autorka sama sobie zgotowała ten los pierwszym tomem, w którym poszła po całości. ;) Jakby wszystko zaczynało się od tomu drugiego, to powiedziałabym, że to bardzo dobra książka. :D
Obie trylogie Ci polecam tylko pytanie w którym kierunku wolałabyś pójść. Jeżeli bardziej steampunkowo – to oczywiście Mechaniczy, jeżeli zaś wolisz nordyckie klimaty i dzieciaki (które potrafią irytować – bardzo) to Krucze pierścienie. :D
No właśnie przez te dzieciaczki szala przechyla się jednak w stronę Mechanicznego :) Ale kto wie, jak to wyjdzie w praktyce :) Ze steampunku nic jeszcze nie czytałam… no chyba, że można pod to podciągnąć Stop prawa :)
W mojej ocenie, którąkolwiek trylogię wybierzesz to zrobisz dobrze. :D W każdym razie nie będziesz żałować, ewentualnie będziesz sobie pluła w brodę, że tak późno się za tę trylogię zabrałaś. ;)
P.S. Co do „Stopu prawa” to jak najbardziej możesz to podciągnąć pod steampunk.
Faktycznie Zgnilizna jest najsłabsza (co nie znaczy, że zła), ale za to trzeci tom nadrabia :D
Też nie twierdzę, że jest zła. Autorka po prostu po pierwszym tomie postawiła sobie wysoko poprzeczkę. ;)