W północ się odzieję czyli kolejne spotkanie z Tiffany Obolałą w Świecie Dysku Terry Pratchetta.
Przyszła pora na przedostatnie spotkanie z uroczą i wciąż młodziutką czarownicą z Kredy – wielką ciut Wiedźmą Tiffany Obolałą czyli W północ się odzieję Terry Pratchetta.
Tiffany to bardzo zabiegana młoda dama. Gdzie nie spojrzeć tam ludzie potrzebują pomocy. No, a po jarmarku (zwanym szorowaniem) pojawia się kolejny problem. “Mocno zawiany” pan Petty skatował swoją trzynastoletnią córkę, która była w ciąży. W mieście już słychać kocią muzykę i znowu trzeba gnać, by ratować sytuację. Gdyż w takich przypadkach może pomóc jedynie czarownica. Trzeba bowiem odebrać ból dziewczynie, która straciła swoje maleństwo no i oczywiście znaleźć sposób na to, by pan Petty mimo swojego okrutnego czynu jakoś uszedł z tej całej afery z życiem. Ciągle pełne ręce roboty i brak czasu na sen, a jakby tego było mało, to rozpoczęły się jakieś dziwne prześladowania czarownic. Czy Tiffany podejmie kroki, aby wyjaśnić sytuację i znaleźć sprawcę nagonek na czarownice? No i czy w końcu uda jej się wyspać? :)
Wyśmienity kawałek fantastyki, który czyta się w mgnieniu oka z zapartym tchem. A wszystko to dzięki wartkiej akcji bez przestojów, fenomenalnym dialogom, dużej ilości ironii i oczywiście ciekawym bohaterom.
Trzeba to powiedzieć. Terry Pratchett doskonale rozwinął postać Tiffany. Od niepozornej, acz upartej dziewczynki z patelnią, po pełni świadomą czarownicę, która rozwiązując cudze problemy, próbuje również ogarnąć swoje – również te sercowe. ;)
Pisząc o bohaterach nie da się również pominąć Mac Nac Feegli, którzy (łojzicku) ponownie zachwycają, choć jest ich tu znacznie mniej, gdyż to Tiffany była tą, która miała rozwiązywać problemy.
Warto również wspomnieć o przerażającym czarnym charakterze. Jako że jest to powieść dla młodszych, jego niesamowita kreacja może napędzić nieco stracha. ;)
Podsumowując. W północ się odzieję to kolejne świetne spotkanie ze Światem Dysku. Choć niezwykle mroczna i pełna zmagań ze śmiercią to wciąż pełna humoru, nagłych zwrotów akcji i niesamowitych przygód. Czy można chcieć czegoś więcej? ;)
Chyba muszę się przeprosić z Tiffany. Przeczytałem niemal cały Świat Dysku, ale z Tiffany tylko jedną część i średnio mi do gustu przypadła. Może spróbuję znów…
Ja wcześniej czytałam tylko “Zimistrza” i było w porządku. Teraz podczas odświeżania idę kolejnymi książkami cyklu, jak “bozia przykazała” i muszę przyznać, iż po “Wolnych ciut ludziach” miałam moment zwątpienia. Zastanawiałam się czy przypadkiem nie odpuścić młodej i przeskoczyć do Cywilizacji. W końcu stwierdziłam, że obiecałam sobie przeczytać “Świat Dysku” od deski do deski i zabierałam się za kolejne pozycje. Mogę nadmienić tylko, że nie żałuję, a Pratchett tą postacią zaskakuje. :D
Nie lubiłam początkowo serii o Tiffany – pierwszy tom mnie odrzucił. Przy Zimistrzu było już nieco lepiej. Ostatni – to była już miłosć literacka :) zgadzam się, że Pratchett rewelacyjnie rozwinął tę postać oraz całą tę historię. W ogóle przymierzam się teraz do czytania ŚD seriami, żeby zobaczyć, jak rozwijały się poszczególne pomysły :)
Mnie nie tyle odrzucił, co strasznie zanudził ten pierwszy tom z Tiffany, ale im dalej tym lepiej. :D
Nie znam jeszcze serii Pratchetta, ale myślę, że te książki mogłyby mi się bardzo spodobać :-)
Koniecznie spróbuj, nie będziesz żałować. :D