Parabellum. Prędkość ucieczki – czyli demony wojny według Remigiusza Mroza.
Po ostatnim można powiedzieć, iż nawet mocno nieudanym spotkaniu z Remigiuszem Mrozem w Deniwelacji postanowiłam zmienić trochę klimat. ;) Odsunęłam na bok wszelakie kryminały tego autora i mając wciąż w głowie niezwykle udaną powieść Turkusowe szale, postanowiłam przenieść się ponownie w klimaty wojenne i na czytniku znalazła się pierwsza część cyklu Parabellum pod tytułem Parabellum. Prędkość ucieczki.
Poznajcie braci Zaniewskich, to ich losy będziemy śledzić podczas zbliżającej się wojennej zawieruchy. Starszy z braci Bronisław służący w jednostce Korpusu Ochrony Pogranicza stacjonuje obecnie niedaleko granicy z Rumunią. Jest to dość dziarski młody mężczyzna, który zwykł rozwiązywać swoje konflikty przy pomocy pięści, co nie przysparza mu sympatii u jego przełożonego, z którym również „drze koty”. ;) Młodszy z braci Stanisław właśnie ukończył medycynę i szykuje się do ślubu z ukochaną Marią.
Wojna zaskakuje obu braci i całkowicie odmienia ich życie. Staszek ze względu na żydowskie pochodzenie narzeczonej decyduje się na swoistą „mission impossible” i wraz z nią próbuje przedrzeć się przez terytoriom wroga wprost do Francji. Zaś Bronek, który cudem ocalał po pierwszym ataku wojsk słowackich i niemieckich, postanawia wraz z trójką kolegów rozpocząć walkę partyzancką z najeźdźcą.
To było to, czego oczekiwałam.
Od pierwszych stron czuć stopniowo budowane napięcie, a akcja nabiera tempa i nie zwalnia do ostatniej strony. Cały czas przeskakujemy pomiędzy trzema bohaterami – trzema wątkami w takich momentach, że czasem mamy sami ochotę udusić autora gołymi rękami. ;)
Pierwszy najsłabszy dla mnie (pewnie z powodu ciapowatego bohatera) był wątek ze Staszkiem i Marią, który mimo podjęcia heroicznej wręcz decyzji o opuszczeniu rodziny i udaniu się z ukochaną do Francji trochę „trąci sandałem”. Staszek bowiem jest nijaki, bez ikry i powiedziałabym, że jest wręcz jak dzieciak uczepiony spódnicy Marii. Sama podróż dwójki ukochanych jest dla mnie również jak na razie mocno naciągana, szczególnie w kwestii języka i otoczenia, które daje się nabierać na tę tanią sztuczkę, jaką prezentują młodzi.
Drugi wątek poświęcony jest zawadiackiemu Bronkowi. Ta część wyzwalała u mnie sporo emocji. Walka partyzancka, podejmowanie trudnych decyzji i stawanie w sytuacjach, w których wielu z nas musiałoby już pokusić się o „zmianę pampersa”. Do tego sama kreacja starszego brata, który na początku był raczej ukazywany w dość niekorzystnym świetle, jest bardzo mylna. Bo właśnie ten gość jest niezwykle inteligentny, do tego ma przysłowiowe „cohones” i tę iskrę, która cechuje nie jednego bohatera.
Było dwóch Polaków, więc w wątku numer trzy czas na kogoś po drugiej stronie barykady. Hauptmann Christian Leitner. Przy jego „kwestiach” będą się pojawiać się liczne wahania nastroju. Bo z jednej strony jest on całkowicie oddany idei Rzeszy i Hitlerowi, z drugiej zaś ma kręgosłup moralny. Gardzi zbędną przemocą, dyscyplinuje swoich ludzi, ale przede wszystkim darzy szacunkiem ludzi odważnych. Każdy rozdział z tym Panem jest nacechowany dużym ładunkiem emocjonalnym, ja sama nie jestem w stanie stwierdzić, czy to bardziej czarny charakter, czy może przyszły bohater i jestem bardzo ciekawa, jak będzie rozwijany wątek tej postaci.
Podsumowując. Parabellum. Prędkość ucieczki to niesamowita powieść, która wyzwala wiele emocji – zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych. Do tego raczy nas świetne wykreowanymi bohaterami (nie licząc ciapowatego Staszka ;)). Z czystym sumieniem polecam czytelnikom zainteresowanym tematyką wojenną.
Mroza czytałam na razie tylko „Kasację” i „Zaginięcie”. Mam zamiar przeczytać wszystkie książki, ale ich jest tak dużo i tak szybko tworzą się nowe, że nie wiem, czy zdążę ;) Parabellum kojarzę za sprawą Anity z Books Reviews i od dawna mam na to ochotę :)
Tak, Pan Remigiusz Mróz produkuje książki w szybszym tempie niż jesteśmy w stanie je przeczytać. ;)
Jeżeli lubisz literaturę wojenną to polecam Ci „Turkusowe szale”. Jakoś po przeczytaniu Parabellum wydaje mi się, że ta wojenna tematyka wychodzi autorowi znacznie lepiej. ;)
Dziękuję za podlinkowanie recenzji z mojego bloga :)
Pozdrawiam!